Rozdział czterdziesty pierwszy

16 2 0
                                    


Ślub Mii i Marco

Nadszedł ten dzień. Dzień, w którym stanę się PANIĄ RIZZONI i wyjdę za mąż, za człowieka którego kocham całym sercem. Wiem, że niektórzy mnie potępią, zrobił źle, ale zapłacił za to, ba nawet będzie płacił przez całe życie użerając się z moją matką, która nie da mu świętego spokoju. Nie mieszka z nami, ale wiecie jak to matki tak przypadkiem tak znienacka nas odwiedza. I zawsze przychodzi, kiedy w domu jest Marco. Za każdym razem to mnie bawi.

Wiem, że robi to specjalnie, ale Marco też o tym wie.

Mówię Ci Mia jeszcze jedne jej odwiedziny i wyślę ją na Madagaskar. Jak Max może z nią wytrzymywać.

Kochanie to miłość wszystko zniesie, zaczęłam się śmiać.

No dobrze a teraz sio z sypialni muszę się przygotować na nasz ślub.

Fryzura już gotowa. Miałam upięcie w kształcie róży z małymi koralikami wczepiony mi we włosy, dwa pasma puszczone luźno z przodu, makijaż to
smoky eyes brązy. I teraz czas na tą piękną suknię.

Długa, biała suknia z dekoltem w literę v, rękaw 3/4 z koronki. Przód sukienki to materiał a na nim koronka z małymi diamencikami, dół gładki. Welon wczepiła mi mama. Podarowała mi także kolię i kolczyki które były identyczne jak kolia. Zestaw ten otrzymała od swojej mamy, miała go na swoim ślubie a teraz przekazało go mi. Sofia pożyczyła mi niebieską bransoletkę. Ale to buty wszystkich zszokowały. Każda myślała, że będą to białe szpilki a tu.... TRAMPKI no jak to zobaczyła moja mama.

Dziecko ja padnę na zawał, gdzie ty masz buty?
No to są moje buty.
Przecież to są trampki a nie buty na własny ślub.
Mamo ja mam czuć się wygodnie i to mój ślub, a jak komuś się nie podoba to niech nie patrzy.

Boże dziecko nie będę się z tobą kłócić. Spojrzała na zegarek, który miała na nadgarstku. Już czas! Musimy schodzić.

No gdzie indziej miałby się odbyć ślub jak nie w rezydencji Rizzonich i to w ich ogrodzie. Ozdobami zajął się Marcello co jak co, ale miał do tego smykałkę. Wszystko było w kolorach złota i srebra, bo tak chciałam oraz delikatne elementy czerni.

I nastał ten moment, stałam w białej sukni przy oknie, które było otwarte. Zaczęła grać delikatna muzyka i zrobiłam pierwszy krok. Gdy już stałam na złoto-srebrnym dywanie, który prowadził wprost do Marco i urzędnika to zrozumiałam, że jestem w tym miejscu, w którym chciałabym być. Pomimo krzywd i tego, że udało mi się dwa razy wyrwać śmierci, to wiedziałam, że kocham Marco nad życie i to z nim chce spędzić resztę życia. Wydawało mi się, iż płynęłam wprost w ramiona mojego narzeczonego. Spojrzałam się a na końcu stał Marco miał na sobie czarny garnitur, czarną koszulę, wyglądał fantastycznie chodź uśmiechnęłam się, bo pomyślałam, że ubrał się na pogrzeb a nie na własny ślub.

Co Cię tak śmieszy kochanie? Złapał mnie za dłoń.
Jesteś ubrany tak jakbyś wybierał się na pogrzeb odpowiedziałem. Uśmiechnął się do mnie.
Oczywiście usłyszał to Marcello.
Mia on właśnie jest na pogrzebie, ale swoim, przecież każdy wie, że ślub to jakby pogrzeb.
Marco szturchnął brata w ramię.
Widzę, że coś już wiesz o tym Marcello powiedziałam patrząc na niego i na siedzącą w pierwszym rzędzie Sofię, która zrobiła gest, po którym i ja i Marco zaczęliśmy się śmiać. Był to gest palca, który pokazywał, że Sofia utnie głowę swojemu mężowi.

Nadszedł czas przysięgi.

Pierwszy był Marco

Mia moja ukochana chciałbym Ci tyle powiedzieć. Kocham Cię ponad swoje życie, zrobię wszystko abyś była szczęśliwa u mojego boku. Będę Cię chronić i osłaniać własnym ciałem, jeśli będzie taka konieczność. Przysięgam Ci, że chce spędzić z tobą resztę swojego życia. Kocham Cię Mia.

No to teraz moja kolej. Kurwa mać przecież ja z tego wszystkiego nie napisałam swojej przysięgi. O ja pierdole pomyślałam. Co ja mam mu powiedzieć. Rozjarzałam się dookoła a później spojrzałam w oczy Marco.

Marco chce obiecać Ci, że jestem gotowa spędzić z tobą życie bez względu na przeciwności losu, które nas mogą spotkać. Moja miłość do Ciebie to coś czego nigdy nie doznałam w swoim życiu. Kocham Cię i chce dzielić się z tobą ta miłością do końca swojego życia.

Po tych słowach poczułam, jak wpił się w moje usta tak namiętnie, że brakło mi tchu. Odezwał się ode mnie chodź chciałam więcej. Patrząc mi w oczy powiedział

Od dziś jesteś moją żoną Pani Mio Rizzoni.

Odwróciliśmy się do gości, złapaliśmy się za dłonie. Marco podniósł je do góry i powiedział na głos

Przedstawiam wam oto Mia Rizzoni moja żona i towarzyszka mojego życia!!

No oczywiście głos musiał zabrać także Marcello, który patrzył na nas i gości i jak to on krzykną:

Nie gadać tyle! Czas na imprezę!!

Podszedł do Marco i powiedział, ja tańczę pierwszy z Mią.

Nic z tego braciszku, pierwszy taniec jest ze mną no a później może zatańczysz z moją żoną.

No dobra, zgadzam się!

Wesele było piękne. Tańczyłam z moim mężem, Marcello, Maxem, Sergio. Patrzyłam po gościach i dostrzegłam jak moja mama stała przy wejściu do ogrodu. Podeszłam do niej widziałam, że była smutna.

Mamo co się dzieję, dlaczego jesteś smutna przecież to mój ślub powinnaś się cieszyć.

Córeczko cieszę się, że znalazłaś szczęście. Tylko obiecaj mi jedno. Jeśli coś by się działo od razu przyjdziesz do mnie.

Mamo, ale co by się miało stać?

No nie wiem, cokolwiek. Pamiętaj, że zawsze jestem i Ci pomogę.

Dobrze mamo, obiecuję Ci to a teraz mnie przytul.

Kocham Cię Mia.

Kocham Cię mamo.

Yhymm usłyszałyśmy chrząknięcie, odwróciłam się i zobaczyłam, że za nami stał Marco.

Przepraszam, że przeszkadzam, ale tort już jest a później wyjeżdżamy w podróż poślubną więc musimy się spieszyć.

A gdzie się wybieramy w podróż poślubną zapytałam męża.

No jak to, gdzie SANTORINI.

Naprawdę? Jejku to fantastycznie no to musimy się pospieszyć. Chodź mamo na tort.




Koniec


W Blasku KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz