Rozdział Dwudziesty Ósmy

14 2 0
                                    

Mia
Nie mogłam uwierzyć otworzyłam oczy i zamarłam. Przede mną klęczał Marco z pierścionkiem, wokoło znajdowali się goście dostrzegłam moją mamę, która ocierała łzy z twarzy.
Cały czas patrzyłam na Marco, który wypowiedział:
Mia czy zechcesz spędzić resztę swojego życie ze mną? Czy Zostaniesz Moją Żoną?

No co ja mam odpowiedzieć rozglądam widzę Marcello, który szeroko się uśmiecha i kiwa głową, aby się zgodziła a obok niego stoi Sergio jego wyraz twarzy mówił zastanów się i nie podejmuj pochopnie decyzji.

Marco wstań!

Nie wstanę, dopóki nie dostanę odpowiedzi, widzę, że zaczyna się martwić.

Kurwa co ja tu robię, dlaczego dziś, dla czego w moje urodziny, dlaczego przy blasku księżyca, który oświetla nas dwoje. POMOCY!!!! JA NIE WIEM CO MAM ROBIĆ! CO MAM MU ODPOWIEDZIEĆ!

Wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy a w mojej głowie pojawiły się obrazy z tamtego roku, ojciec, który mnie postrzelił, Marco siedzący przy mnie w szpitalu. Wiedziałam, że żałuje swoich decyzji. Jestem pewna, że mnie kocha dał mi to odczuć dzisiaj jak się kochaliśmy. Więc....
Otwieram oczy i patrzę na niego, łzy spływają mi po policzkach i wypowiadam:

Marco Rizzoni Wyjdę za Ciebie!!!!!

Mężczyzna podnosi się i wsuwa mi pierścionek na palec.

Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi Mia. Kocham Cię i obiecuję, że nie pozwolę Cię skrzywdzić.

No mam taką nadzieję Rizzoni bo jak to zrobisz to użyję mojego prezentu, który dostałam od twojego brata!!!

Przytulił mnie a wszyscy zgromadzeni goście zaczęli bić brawo. Podeszła do nas moja mama.

Marco opiekuj się moją córką i masz jej nie skrzywdzić, bo inaczej będziemy rozmawiać.

Mia chciałabym Ci kogoś przedstawić to Max.

Max przecież ty pracujesz dla..... Nie dokończyłam po wtrącił się Marco

Dla mnie pracuje dla mnie.

Widziałam jak przy drzwiach stoi Nicholas kiwnęłam na niego głową, aby podszedł do nas.

Nicholas, przytuliłam się do niego jak dobrze, że jesteś.

Ehm, spojrzałam na mojego narzeczonego. Narzeczony jak to dziwnie brzmi.
No co to mój prywatny ochroniarz masz coś do niego i złapałam się pod boki.

Nie, ale..

Ale co Rizzoni co chcesz powiedzieć.

No i się zaczyna powiedział.

Nicholas patrzył z rozbawieniem na nas. To może ja nie będę przeszkadzać.
Patrzyłam na niego i odpowiedziałam: Chciałbym spotkać się z twoją żoną.
Dobrze szefowo, kiedy będzie pani chciała.

Tylko nie Pani jestem Mia zapomniałeś?

Ale szef kazał się zwracać do na Pani yyyy.

Jesteś ochroniarzem Marco czy moim? Zapytałam z uśmiechem na twarzy.

Twoim Mia!

No i tak ma być. Nie zwracaj uwagi na mojego narzeczonego.

Ja tu jestem i wszystko słyszę.

To jak tu jesteś to przynieś mi kieliszek szampana kochanie i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową, w tedy podszedł Marcello: No bracie masz przejebane!!

A ty co myślisz, że jak Cię lubię to wszystko Ci wolno: Może zaczniemy imprezę.
Patrzył na mnie i swojego brata.

Braciszku weź to odwołaj ona jest okropna.

Marco się ulotnił do kelnera, który roznosił szampana.

Ej ja tu stoję i słyszę.
No to jak tu jesteś to się napij i mnie pocałuj kochanie odezwał się Marco a na jego twarzy zagościł uśmiech.

Jak ja was nienawidzę!

A my Cię kochamy odrzekł Marco.

Mia muszę na chwilę się ulotnić, interesy, ale obiecuję Ci, że zaraz wrócę.

No jak musisz to idź.


W Blasku KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz