~Rozdział I~

96 8 0
                                    

Rozdział I:
Śmierć Pani Midoryia.








































  Promienie słońca spowijały twarz Izuku, gdy ten stał na dachu. Nikt dzisiaj nie przyszedł, co oznacza, że pora na niego.
  Jak gdyby nigdy nic, zdjął buty i plecak, następnie odkładając je koło barierki.
  Przeszedł powoli przez barierkę i z uśmiechem rozłożył ręce. Cieszył się, że nastąpiła jego pora.
  Na jego nieszczęście, okolicę patrolował właśnie skrzydlaty bohater numer trzy, zwany Hawks, który dojrzał nastolatka.
  Midoryia skoczył, mając nadzieję, że to jego ostatni wzgląd, na ten świat.
  Skrzydlaty bohater w moment go złapał i postawił z powrotem na dachu, a na jego twarzy widać było zmartwienie.

  – Dzieciaku, co ty chciałeś zrobić? Oszalałeś? – Krzyknął blondyn, a nastolatek jedynie na to westchnął.

– Kolejna próba, nie zaliczona.. – Szepnął, niby do siebie, ale nadal słyszalnie.

– Kolejna..próba? Nie chcesz chyba zrobić tego jeszcze raz! – Skrzydlaty bohater coraz mocniej się martwił o dzieciaka.

– Nie wiem, może to zrobię, może jednak nie. Ale Ciebie, nie powinno to interesować.

– Jestem bohaterem, więc tak, powinno mnie to in- – chciał dokończyć, ale w oczach chłopaka dojrzał coś, przez co nie mógł złapać tchu. W oczach chłopaka dojrzał strach, ból, smutek i wiele innych, negatywnych emocji...

  – Nie obchodzi mnie to. Nienawidzę bohaterów, nienawidzę złoczyńców. Nienawidzę tego społeczeństwa. – Izuku ubrał swoje buty, wziął plecak na ramię i po prostu odszedł od bohatera, jak gdyby nigdy nic.

  A w tym czasie złoto oki patrzył się, jak chłopak odchodzi. Nie próbował go zatrzymać, nie chciał.

  Zielono włosy szedł spokojnie drogą do domu, aż natrafił na duży tłum ludzi, zebranych wokół czegoś, a raczej kogoś..
Przepchnął się przez ludzi, a to, co zobaczył, go zmurowało.

  Przed nim leżało ciało jego matki... Ciało kogoś, kto opiekował się nim przez większość jego życia.
  Łzy zaczęły zbierać się w jego oczach, by zaraz zacząć zlatywać po policzkach i w końcu wylądować na ziemi.

  W ciągu kilku chwil zerwał się z miejsca i klęknął przed ciałem rodzicielki. Patrzył na nią, pustym wzrokiem, tak jakby stracił wszystko..poprawka. On właśnie stracił wszystko.

  – Hej, dzieciaku! Nie możesz tu być! Właśnie badamy sprawę zgonu pani Mi- – mówił jakiś bohater, ale Izuku mu przerwał.

– Mam prawo. Nie zabronisz mi. Jestem jej synem – powiedział bez uczuciowo.

– Przepraszam, ale i tak nie możesz tu być. – Czarnowłosy bohater do niego podszedł i położył mu rękę na ramieniu. – Przykro mi z powodu twojej stra-

– Nie okazuj żalu komuś, kogo nawet nie znasz, bądź nie znałeś. Nic tym nie zdziałasz. – Mruknął cicho, młody Midoryia.

– I tak mi przykro. – Szepnął Eraserhead.

  Szmaragdowo oki wstał, spojrzał z pogardą na bohatera i zaczął odchodzić.

  Po chwili dotarł do domu, który zamknął i ruszył na górę, do swojego pokoju.
  Gdy dotarł do pokoju, trzasnął drzwiami i się w nim zamknął, nie wiedząc przed czym, bądź kim, po prostu zamknął.
  Rzucił plecak obok ściany i zdjął buty, oraz podszedł do szafy, z której wyjął jakieś ciuchy, by się w nie przebrać, a następnie wyjął z szuflady biurka e-papierosa, którego schował do kieszeni bluzy.
  Założył z powrotem buty, wyszedł z pokoju i zbiegł na dół, chwilę później wychodząc z domu, i zamykając za sobą drzwi.

  Zaczął chodzić po ciemnych uliczkach, paląc elektryka i wypuszczając z ust soczysty dym.

  – Palenie nie jest zdrowe, z tego co mi wiadomo. – Powiedział głos za nim.

Obsession~(KamiDeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz