Rozdział XXXVIII:
Pierwszy Dzień W U.A.Shigaraki nadal uspokajał brata, aż w końcu ten wstał, i ruszył do pokoju.
Starszy pobiegł za nim, po czym wbiegł z impetem do jego pokoju, zauważając, że drugi się zwyczajnie ubiera w mundurek szkolny.– Zuzu? Gdzie Ty idziesz? – Zapytał zdezorientowany, zapominając, że młodszy ma szkołę.
– Szykuje się do szkoły... – Odparł krótko, biorąc przygotowany plecak, i pakując do niego kilka zeszytów, oraz piórnik.
– Oh...no tak. To, miłego pierwszego dnia, czy coś. Po prostu nie zabij nikogo, ani niczego, okej? I pilnuj też tego swojego... Hatfu! Chłopaka. – Ostatnie zdanie, Tenko wypowiedział bardziej warknięciem.
– Dobrze, a Ty też pilnuj ligi. Choć, znając życie, bardziej ona będzie miała pilnować Ciebie~ – Zaśmiał się zielono włosy, lekko unosząc ogon do góry.
– Ty mały..-! – Zaczął Shimura, lecz przerwał mu Denki, który pojawił się za swoim chłopakiem, i przytulił go, po czym niemal od razu pocałował. – Oi! Anomalia! Wara od mojego brata, jasne!? – Krzyknął na niego.
Złoto włosy tylko pokazał mu język, i wrócił do całowania swojego chłopaka.
Midoryia po chwili odepchnął go, nie mogąc już złapać oddechu.
– Kami, starczy, musimy iść do szkoły. Zbieraj się. – Warknął na niego, zasłaniając się lekko skrzydłami.
– No niech Ci będzie... – Mruknął, lekko niezadowolony.
Yurio wziął swój plecak, rozstawiając skrzydła, i zakładając plecak na jedno ramię, po czym z powrotem lekko zakrywając się skrzydłami.
Zaczekał jeszcze chwilę na Denki'ego, a gdy ten przyszedł, poprosili Kurogiri'ego o portal, następnie, gdy tylko Kuro stworzył portal, przeszli przez niego, pojawiając się niedaleko U.A., w zaciemnionej uliczce.– Pamiętaj, nie mów do mnie po imieniu. I zajmuj od razu przed ostatnią ławkę, ja zajmuję ostatnią. Pod oknem, albo pod ścianą, nigdzie indziej. – Powiedział, patrząc przed siebie.
– Rozumiem. – Odparł złoto oki.
Oboje nastolatków ruszyło przed siebie i już po chwili wchodzili do U.A..
Gdy tylko dotarli do sali 1A, weszli do niej, a tam zastali istny chaos.
Kaminari odsunął się lekko od niższego chłopaka, wiedząc, że zaraz skończy się szamotanina w sali.– Cisza! – Krzyknął na cały głos, uciszając klasę. Jego oczy były całe fioletowe, a skrzydła rozstawione tak, że zakrywały wyższego, złoto włosego chłopaka.
– Kirokoshi! Nie możesz tak krzyczeć, inni także mają lekcje-! – Zwrócił się do niego Iida, lecz już po chwili znalazł się w ławce, siedząc cicho jak mysz, gdy zobaczył wzrok zielono włosego.
– Do ławek, i siedzieć cicho, aż do czasu, gdy wychowawca się zjawi. I ma tak być na każdej jednej lekcji, albo na treningu dam wam taki wycisk, że do końca roku będziecie cichutko, jak najmniejsza, najmniej zdolna myszka, chowająca się przed śmiercią, z rąk właściciela budynku, albo jakiegoś dzikiego kota. – Zagroził, patrząc z satysfakcją, jak z każdym kolejnym słowem, każda jedna osoba momentalnie siada do ławki. – Dwie osoby pod oknem, w dwóch ostatnich miejscach. Jeśli można, chciałbym te miejsca zająć z moim kolegą, Kaminari'm, pozwolicie, proszę? – Zapytał, tym razem miłym tonem.
Kirishima, oraz Sero, którzy siedzieli w ostatnich ławkach, momentalnie wstali, przesiadając się na inne miejsca.
Kirokoshi złożył swoje skrzydła, złapał swojego chłopaka za rękę, i ruszył na miejsca, gdzie zostawił drugiego przy przed ostatniej ławce, samemu siadając w ostatniej.
W drzwiach stanął Aizawa Shota, mający nie więcej, niż zdziwiony wyraz twarzy.
Po klasie rozniosły się ciche szmery, pojedynczych osób. Były to czasami śmiechy, a momentami rozmowy.– Powiedziałem coś. Wstawać, i przywitajcie nauczyciela. Kultura i szacunek obowiązują, niezależnie, od sytuacji. – Warknął Midoryia, wstając i kłaniając się lekko. – Ohayo, Aizawa-Sensei! – Powiedział donośnym głosem.
– Ohayo, Aizawa-Sensei..! – Powtórzyła za nim klasa, jakby byli jego echem.
Shota otrząsnął się z małego szoku, po czym wszedł głębiej do sali, stając na środku, przed ławkami.
– Dzień dobry. Nazywam się Aizawa Shota.
CZYTASZ
Obsession~(KamiDeku)
FanficCzternastoletni chłopak, o częstych myślach samobójczych, oraz braku daru.. Chłopiec często przychodzi na dach, lecz nie spada tam z wysokości, a ratuje życia innym osobom. W pewnym momencie, mając dość tego wszystkiego, znowu przychodzi na dac...