Rozdział 7

320 24 0
                                    

Pov Emory

Właśnie skończyłam wykłady i byłam dumna z tego, że ani razu go nie spotkałam.

Opuściłam uczelnie i ruszyłam w stronę akademika. Szybko znalazłam się w swoim pokoju. Zdjęłam golf po czym założyłam fioletową podkoszulkę. Położyłam się na łóżku i zdjęłam buty. Wyjęłam telefon z torby i położyłam go na biurku. Wtuliłam twarz w poduszkę z zamiarem pójścia spać. A kiedy po długiej próbie zapadnięcia w sen usłyszałam dźwięk telefonu warknęłam niezadowolona.

Sięgnęłam urządzenie i włączyłam ekran. Przymknęłam powieki, gdy zobaczyłam kto narusza mój spokój.

William: Cześć, spotkamy się w kawiarni za rogiem? Przyjść po ciebie?

Wywróciłam oczami.

Spojrzałam na godzinę, była piętnasta, co oznaczało, że dłużej spać już nie mogłam. Westchnęłam.

Ja: Kawiarnia obok kampusu? Przyjdę sama.

William: Tak, okej. Dziękuję, że się zgodziłaś.

Nie odpisałam mu już nic tylko leniwie wstałam z łóżka. Nie zamierzałam się stroić. Zwykła bluza i jakieś jeansy. W sumie to mogłabym sobie pozwolić na dłuższy odpoczynek. Z powrotem położyłam się na wygodnym materacu.

Włączyłam Instagrama, a gdy przeglądałam relację czułam nostalgię. Lily wyjechała na studia do New Haven. Cieszyłam się, że dostała się na Yale, ale to było cholernie daleko. Tym bardziej, że to dość prestiżowa uczelnia, nie będzie za bardzo jak utrzymać dobrego kontaktu. Miałam tylko nadzieję, że jakikolwiek się utrzyma.

Postanowiłam do niej napisać. Ostatnio pisałyśmy dwa dni temu, bo była zajęta przeprowadzką i nie miała czasu.

Ja: Hej, co tam u ciebie? Jesteś zajęta?

O dziwo po kilku minutach dostałam odpowiedź.

Lily: Hej, jest dobrze, nieszczególnie, a co tam?

Od razu wybrałam numer dziewczyny. Ustawiłam naszą rozmowę na wideo i przy okazji poprawiłam włosy, które stały mi na wszystkie strony świata.

- Weź uprzedzaj, a nie dzwonisz - spojrzałam na nią i powstrzymałam śmiech. Wyglądała jak typowa studentka z dobrej uczelni. Na sobie miała białą koszulę i mogę się założyć, że spódniczkę w kratę. Włosy upięła lekko z tyłu, w uszach miała kolczyki ze sztuczną perłą, które nawiasem mówiąc dostała ode mnie na urodziny.

- Pięknie wyglądasz - zignorowałam jej słowa. Wywróciła oczami.

- Słuchaj, wychodzę za godzinę...

- Świetnie się składa, bo ja też - uniosła brew.

- Opowiadaj - uśmiechnęłam się.

Chociaż to nie to samo co na żywo to cieszyłam się z tego. Miałyśmy chociaż to.

- No bo... Spotkałam Williama i... - opowiedziałam jej całą historię. Jej mina była bezcenna, aż pokusiłam się o zrobię zdjęcia ekranu.

Kiedyś będę mogła ją szantażować.

- Żartujesz?! - pokręciłam głową. Postawiłam komórkę na blacie komody i zaczęłam w niej grzebać by znaleźć ulubioną bluzę. Gdy przeglądałam ubrania wpadł mi w ręce pewien czarny materiał. Rozłożyłam go i rozszerzyłam oczy. To ewidentnie nie było moje, ale chyba należało do Damona. Stwierdziłam, że może jednak założę to. Będzie dobrze pasowało do szarych dresów.

Założyłam ją i przebrałam dresy słuchając opowieści Lily o jakimś chłopaku z wykładów.

Spojrzałam na godzinę i westchnęłam. Zostało mi piętnaście minut. W sumie chyba powinnam powoli wychodzić, ale nie wiem czy chce być na czas. Może jak trochę poczeka to odpuści?

I Wanna Die When You Touch My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz