Rozdział 33

105 10 9
                                    

Pov William

- Williamie, mam dla ciebie ciekawą wiadomość.

- Jaką? - spytałem niepewny, czy w ogóle chciałem wiedzieć. Nie miałem ochoty na jego gierki, a już tym bardziej na słuchanie jego głosu. Znając mojego ojca to mogło być wszystko. Od informacji o ciąży jego nowej cizi po zakup nowego auta. No cokolwiek.

- O takich rzeczach nie rozmawia się przez telefon. Zapraszam do Kenner.

Dech zamarł mi w piersi. Automatycznie wytrzeźwiałem. W Kenner byłem dość niedawno. To właśnie tam rozmawiałem z matką Aurory. To nie mógł być przypadek. Po raz pierwszy nie chciałem połączyć kropek. Nie chciałem wiedzieć w co mnie wciągnął.

- Chyba już znasz dokładny adres - pokiwałem głową, choć nie mógł tego zobaczyć. Zdobyłem się tylko na krótkie potwierdzenie - Pośpiesz się - po tych słowach rozłączyłem się i spojrzałem w niebo. Z każdą sekundą rosło we mnie zaniepokojenie. Chyba, nawet nie chciałem wiedzieć, co on wymyślił. Miałem tylko nadzieję, że to nie było związane z Emory ani Nicole.

- Co jest?

- Stefano do mnie dzwonił. Chce się spotkać.

- Jadę z tobą - od razu się podniósł. Delikatnie się zachwiał przez alkohol płynący w jego krwi. Nie mogłem go tam zabrać. Nie powinien się w to mieszać, a już tym bardziej w takim stanie.

- Nie ma opcji. Jesteś pijany.

- Ty też! - zauważył machając dłońmi na mnie. Miał rację, ale ja nie miałem wyjścia. Musiałem tam pojechać. Nieważne jak bardzo nawalony bym był.

- Mam mocniejszą głowę niż ty. Zadzwonię po Josha, a ty tu trzeźwiej. Jeszcze dokończymy tę butelkę - odparłem chowając komórkę do kieszeni spodni. Chciałem wyjść z pokoju, ale dłoń blondyna mnie zatrzymała - Hunter...

- Nie daj mu się zabić - przymknąłem powieki, wziąłem głęboki wdech i pokiwałem głową. Nawet nie dopuszczałem do siebie takiej możliwości. Musiałem żyć, dopóki byłem mu potrzebny. Nie zabiłby mnie. Chyba.

- Nie mów nic Nicole. Nie chcę jej stresować - skinął zgadzając się ze mną. Blondynka nie potrzebowała sobie dodawać stresu. Wystarczył mi widok tego, jaka była przygaszona przez czerwcowe egzaminy, a był dopiero listopad. Nie powinienem zawracać jej głowy rodzinnymi sprawami.

Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem z mieszkania. Schodząc po schodach wynajem telefon, po czym wybrałem numer brata. Nie musiałem długo czekać, aż odbierze.

- Josh?

- Will? Co jest?

- Stefano jest w Stanach. Dzwonił do mnie. Mówił, że mam pojechać do domu matki Aurory. Mam złe przeczucia.

- Jadę - odparł krótko w momencie, gdy wszedłem do garażu. Wsiadłem do samochodu. Nie było, co tego odwlekać. Po raz pierwszy postanowiłem, go posłuchać i chciałem pojawić się tam jak najszybciej. Nie chciałem potem żałować innej decyzji.

Całą drogę wymyślałem różne scenariusze tego, co mogłem tam zastać. W przypływie desperacji zadzwoniłem nawet do Emory, ale nie odebrała - nie żebym się tego nie spodziewał - potem wybrałem numer Logana, który zdradził mi u kogo była szatynka. Nie powiem, zabolało. Nie powinno, ale poczułem igłę w sercu. Nawet nie chciałem wiedzieć, co robili, skoro postanowiła nie odebrać albo jeszcze lepiej nie zauważyła, że dzwoniłem. Poczułem, jak robi mi się słabo. Z jednej strony cieszyłem się, że nie wypiłem na tyle dużo, żeby być pijanym. Kilka łyków nie zwaliło mnie z nóg. Trzeźwość Josha mogła nas uratować. Ale potem myślałem, że jak coś, by się stało to chętnie bym tego nie pamiętał.

I Wanna Die When You Touch My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz