Pov Emory
Łzy samoistnie pojawiły się w moich oczach. Widok jego twarzy był bolesny, ale wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję. Logan był sceptyczny, ale argument o jego bliźnie zamknął mu usta. Wiedział czego się bałam. Wiedział, ale nie rozumiał.
Być może to była słaba wymówka, ale słowa o mojej miłości do Felixa skutecznie odsunęły ode mnie Williama. O to chodziło. Miałam tylko nadzieję, że zostawi mnie w spokoju. Chciałam tylko, żeby odpuścił, bo walka o mnie nie była warta świeczki. Miałam Felixa, z którym chciałam ułożyć sobie relację. Z nim wszystko było proste. Nie potrzebowałam życia żywcem wyjętego z dark romansu. Chciałam prostej miłości. Chciałam spokoju, a wiedziałam, że z Felixem będzie mi on dany.
- Emory! Ziemia do Emory! - otrząsnęłam się z zamyślenia. Mój wzrok padł na na przyjaciela - Żałujesz - pokręciłam głową - To dlaczego wyglądasz, jak zdechły pies? Emory, nie kłam, przecież widzę.
- Nie żałuję.
- To dlaczego moje ramię jest mokre? - spytał wskazując na mokrą plamę na niebieskim materiale.
- A wiesz, że to dobre pytanie? - spytałam, a blondyn spojrzał na mnie, jak na idiotkę. Zmarszczył brwi patrząc na mnie wyczekująco. Chciał, żebym się przyznała, ale nie miałam takich zamiarów. Mógł wykrzywiać swoje rację, jak długo tylko chciał. Między nami nastąpiła cisza, której nikt nie przerywał. Logan po prostu na mnie patrzył, a ja nie byłam mu dłużna. Chciał walki na spojrzenia, to ją dostał.
- Emory. Rób co chcesz. Ja zawsze przyjmę cię w swoje ramiona. Będę przy tobie niezależnie od tego, jak głupiej decyzji byś nie podjęła - odparł i jego dłoń odnalazła moją. Uścisk jego palców przyprawił mnie ciepłe uczucie - Jeśli sądzisz, że to z Felixem będziesz szczęśliwa, to idź w to.
- Zamierzam.
Nagle mój telefon dał o sobie znać. Wyjąłem komórkę z kieszeni spodni. Na ekranie pojawiło się multum powiadomień, w tym wiadomości od Felixa i od Ezry. Nie przypomniałam sobie, żebym podała mu swój numer, chociaż może jego brat był tak wspaniałomyślny i zrobił to za mnie.
Felix: Przepraszam, że cię wystawiłem. Nie gniewaj się na mnie.
Szczerze mówiąc to już o tym zapomniałam.
Felix: Możemy się spotkać u mnie? Tym razem słowo harcerza, że zobaczysz mnie, a nie Ezrę.
Spojrzałam kątem oka na Logana, a potem na lustro. Wyglądałam, jak szop pracz, czułam się dość podobnie, ale chciałam z nim porozmawiać.
Ja: Daj mi godzinę.
- Logan?
- Umówiłaś się z nim? - niepewnie pokiwałam głową, jakby miał na mnie nakrzyczeć - Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Spokojnie, to moje życie i sama je sobie zniszczę - zaśmiałam się, ale sceptyczny wyraz twarzy blondyna lekko mnie uteperował. Dobra, to nie było śmieszne.
- Zrobimy cię na bóstwo - odparł wstając z mojego łóżka - Ile mamy czasu?
- Trochę ponad pół godziny.
- No to podnoś swój jędrny tyłek i do łazienki. Won - posłusznie wykonałam polecenie przyjaciela. Niestety łazienka była zajęta, a zanim Rory wyjdzie z tego pomieszczenia to trochę czasu minie. Zamiast tego podeszłam do szafy. Zaczęłam przeglądać ubrania. Chciałam wyglądać ładnie, chociaż patrząc na mój dzisiejszy nastrój mogło być ciężko o takie stwierdzenie płynące z moich ust. Wyjęłam z półki czarne proste spodnie z dziurami na kolanach oraz fioletowy top na długi rękaw. Przebrałam się w wybrany strój i pokazałam Loganowi. Popatrzył na mnie niczym juror z America's Next Top Model - Więcej energii, kochana. Pokaż, że masz w sobie to coś - zaśmiał się parodiując jury. Zaczęłam się obracać niczym modelka na sesji - Ten top nie pasuje - stwierdził, gdy w końcu się zatrzymałam. Blondyn podszedł do mojej szafy i wyjął z niej bordową bluzkę z średnim dekoltem - Ten kolor idealnie podkreśla twoją urodę - parsknęłam, ale ostatecznie zgodziłam się na jego propozycję. Miał rację. Bordowy to był definitywnie mój kolor. Przebrałam top. Trochę bałam się, że odsłaniając biust mogę zostać źle zrozumiana, ale szybko sobie przypomniałam, że Felix taki nie był.
CZYTASZ
I Wanna Die When You Touch My Body
RomanceI Wanna Die #2 #2 - die - 22.02.24 #3 - die - 03.02.24 #8 - die - 30.01.24