Rozdział 24

151 11 1
                                    

Pov William *wcześniej*

Patrzyłem na ekran laptopa dobre dziesięć minut. Ojciec nigdy nie groził mi mailami, a już tym bardziej nie zlecał żadnych robót. Ostatni raz przeczytałem treść wiadomości od niego.

Witaj synu,
Mam dla ciebie ważną robotę i jednocześnie wyśmienitą propozycję. Mój przyjaciel ma problemy ze swoją żoną, ja nie mam czasu na takie pierdoły, ale od czego się ma syna marnotrawnego? Ty się tym zajmiesz. Aurora Rossetti sprawia ostatnio duże problemy, zniknęła bez słowa, ty masz ją znaleźć i zaprowadzić do Alessandro.
Swoje zadanie już znasz, jeśli się nie podejmiesz, Nicole wróci do mnie i mogę to załatwić sądowo. Nie boję się policji i dobrze o tym wiesz.
Podejmij dobrą decyzję.

Nie kontrolowałem się i uderzyłem pięścią w stół. Zamknąłem laptopa, wziąłem głęboki wdech i przymknąłem powieki.

Nie mogłem pojąć, jak to wszystko się potoczyło. Wystarczyło pięć minut, żeby rodzina Rossetti stała się naszym wrogiem numer jeden. Trzysta sekund, tyle wystarczyło, żebym stracił matkę i dziewczynę.

- Strzelaj kurwa! - krzyk tego skurwiela będzie śnił mi się po nocach. Byłem rozdarty, nic nie mogłem zrobić. Dłonie miałem boleśnie związane za plecami, nogi były przypięte do krzesła, na którym siedziałem. Próbowałem już wszystkiego, żeby się wyrwać, ale pistolet przystawiony do mojej skroni nie poprawiał mojej sytuacji. Patrzyłem na Adele, na jej rozmazany przez łzy makijaż. Jej oczy były pełne strachu, a ja nie mogłem jej pomóc. Nie mogłem jej kurwa ochronić. Czułem się jak pieprzona pizda, gdy zwyczajnie ją wynieśli. Jeszcze rano mogłem ją całować, mogłem ją kochać, tak jak na to zasłużyła, teraz nie wiedziałem, czy dożyjemy następnego poranka. Blondynka skierowała broń w moją stronę. Nie mogłem spojrzeć mamie w oczy. Nie sądziłem, że kiedykolwiek nastąpi taki dzień, kiedy nie będę mógł na nią patrzeć. Lufa pistoletu znów skierowała się w stronę Anastasi.

- Zrób to - szepnęła, nie mogłem uwierzyć, że to powiedziała. Wtedy się przemogłem i spojrzałem w kierunku matki. Nie powiedziała tego. Nie. Nie. Kurwa nie. Mój wzrok znów spoczął na mojej dziewczynie i mężczyźnie za nią. Leonadro Negri, największy skurwiel, jakiego dotychczas znałem po prostu na to patrzył.

- Adele, nie rób tego! - krzyknąłem w jej stronę, spojrzała na mnie. Wiedziałem, że nie chciała tego robić. Ten skurwiel trzymał broń przy jej skroni, to było jej motywacją. Rwałem się jak tylko mogłem, bolało mnie całe ciało, ale to nic nie dało.

- Strzelaj! - Negri mocno uderzył ją pistoletem w głowę. Nie rozumiałem czemu to robił, dlaczego nas tak nienawidził. Nigdy wcześniej nawet o nim nie słyszałem. To w sumie mógł być powód.

- Przepraszam

Adele pociągnęła za spust.

Ja nie miałem już dziewczyny.

Musiałem się z tego otrząsnąć. Nie chciałem tego rozpamiętywać. Śmierć mojej matki była najgorszym wydarzeniem w całym moim życiu. Nie chciałem do tego wracać. Nie chciałem znów widzieć Adele, ale to mogło się wydarzyć. Zawsze była blisko z Aurorą, a od tamtego dnia nikt jej nie widział. Mój durny mózg zaczął wymyślać teorie spiskowe, których nie chciałem do siebie dopuszczać. Jezusie kurwa nazaretański odpuść mi.

- Will? Co się dzieje? - przełknąłem ślinę i przymknąłem powieki. Wziąłem głęboki wdech - William? - otworzyłem oczy, żeby zobaczyć przed sobą Nicole. Blondynka siedziała na blacie stołu z założonymi rękami.

- Nic - skłamałem. Jej wzrok dobrze mi przekazał, że mi nie uwierzyła.

- Gadaj - usiadła przede mną na stole patrząc przy tym jakby chciała mnie zabić. Milczałem, to mógł być powód. Zawsze zastanawiałem się po kim odziedziczyła taki charakter, jeśli to możliwe to chyba po mnie albo po prostu za dużo ze mną przebywała i jej się udzieliło, no ewentualnie po dziadku.

I Wanna Die When You Touch My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz