Rozdział 27

121 11 1
                                    

Pov Emory

Czułam, że musiałam z nim porozmawiać o tym co się wydarzyło. Nie chciałam, żeby sobie coś wyobrażał. To było zwykle wyzwanie, co prawda od jego brata. To już wiele mówiło. Nie wiedziałam, czego William ode mnie oczekiwał, ale ja nie mogłam mu tego dać.

- Jasne, chodź. Nie chcemy ich obudzić - niepewnie pokiwałam głową i weszłam do pokoju za nim. Zamknął drzwi, po czym usiadł na ogromnym łóżku. Nie wiedząc, co miałam ze sobą zrobić oparłam się o komodę za mną - O czym chciałaś rozmawiać?

- Will, nie chcę żebyś sobie coś wyobrażał - brunet wbił we mnie spojrzenie, zaczynało mnie to peszyć - To co się stało, jak graliśmy w butelkę...

- Rozumiem o co ci chodzi, tylko dlaczego nie odsunęłaś się od razu? - spytał o to, o co miałam cichą nadzieję, że nie zapyta. Nie miałam na to dobrej odpowiedzi. Tym bardziej sensowniej.

Nie miałam pojęcia. Jakaś siła trzymała mnie wtedy przy nim. Nie wiedziałam, co skłoniło mnie do pocałowania go. Kurwa może chciałam tym coś sprawdzić. Może słowa Lily aż tak utkwiły mi w głowie, że skorzystałam z okazji. Problem był taki, że miałam teraz jeszcze większy bajzel w myślach niż był wcześniej. Aż tak zatraciłam się w rozmyślaniach, że nawet nie zarejestrowałam, kiedy William stanął przede mną. Uniósł mój podróbek, zmuszając bym na niego spojrzała.

- Nie broń się przed tym - szepnął, ale dobrze go słyszałam. Przymknęłam powieki, nie myślałam jasno. Procenty nadal krążyły w mojej krwi. Nie wypiłam dużo, bo dwa szoty, ale nawet teraz sobie nie ufałam. Wiedziałam, że byłam zdolna zrobić coś kurewsko głupiego. Mój oddech przyspieszył, gdy chłopak zrobił kolejny krok w moją stronę - Motylku...

- Nie nie mów tak do mnie - przerwałam mu od razu. Znów zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć w jego teraz. Ostatnim czego pragnęłam było przekonanie się, co mogłam zrobić.

- Emory...

- Nie, William. Nie chcę nic do ciebie czuć, rozumiesz? Nie chcę - może i te słowa mnie jakoś wewnętrznie zabolały, nawet poczułam łzy w oczach, ale musiałam to powiedzieć. To co wisiało między nami nie miało prawa bytu.

- Czego się boisz? - spytał i dopiero wtedy uchyliłam powieki. Nie odpowiedziałam. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć - Podobasz mi się...

- Nie powiedziałeś tego - mruknęłam pod nosem.

Nie umiałam dopuścić tego do wiadomości. Nie mogłam. Wtedy wszystko, by się skomplikowało jeszcze bardziej. William nie mógł tego powiedzieć.

- Podobasz mi się Emory, od tamtych cholernych wakacji nie umiałem przestać o tobie myśleć. Kurwa chciałem, uwierz mi, że chciałem, ale nie potrafiłem. Teraz...

- Nie. William, nie. Nie rób sobie tego.

- Czego?

- Nie chcesz, żebym coś poczuła. Naprawdę nie chcesz...

- Chcę. Chcę tego kurewsko mocno - widziałam jak się spiął. Serce zabiło mi trzy razy mocniej, gdy dotarł do mnie sens jego słow. Patrzył na mnie, jakby walczył ze sobą - Pieprzyć to.

Bez ostrzeżenia jego usta połączyły się z moimi.

Na początku chciałam go odepchnąć i Bóg mi świadkiem, że popełniłabym błąd. Kiedy dotarło do niego, że odwzajemniłam pocałunek przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej. Powinnam go odepchnąć. Powinnam, ale... Może Will miał rację? Po co się przed tym broniłam? Złączyłam dłonie na jego szyi i stanęłam na palcach. Chłopak chyba uznał to za zachętę, bo złapał moje biodra, po czym podsadził mnie bym usiadła na komodzie za mną. Oddałam się temu. Po chwili powietrze okazało się jednak ważniejsze.

I Wanna Die When You Touch My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz