Rozdział 20

178 12 3
                                    

Pov William

Zdjąłem z siebie materiały okrywające moje ciało i wszedłem pod strumień deszczownicy. Ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele pozwalając się rozluźnić. Ostatnie dni były ciężkie pod wieloma względami. Niedługo Halloween.

Wyszedłem spod prysznica i owinąłem ręcznik wokół bioder. Stanąłem przed lustrem i oparłem dłonie o umywalkę. Uniosłem głowę, by w lustrze zobaczyć swoje odbicie. W oczy rzucił mi się tatuaż, który był wielkim błędem. Gdybym mógł to, bym go zasłonił, ale nigdy nie było na to czasu i lubiłem się tak katować.

Sześć jebanych czarnych cyfr.

06.09.07

Kiedyś uznałem to za fajną pamiątkę. Pamiątkę początku. Teraz chcę wydrzeć ten tusz ze swojej skóry, zapomnieć. Ta data była dla mnie ważna jeszcze trzy lata temu. Teraz to zwykle cyfry wytatuowane czarnym tuszem. Jednocześnie nic i jednak coś.

Szóstego września miałem cztery lata. Mama zaprowadziła mnie do przedszkola.

Złapałem dłoń mamy, która prowadziła mnie do dużego szarego budynku. Wyglądał jak więzienie z telewizji.

- Mamo nie chcę tam iść - powiedziałem zatrzymując się w miejscu. Tupnąłem nogą, aby bardziej podkreślić swoją niechęć.

- Skarbie musisz iść do przedszkola - odparła mama kucając przede mną. Dalej trzymała moją małą dłoń w swojej dużej.

- Nikt mnie tam nie lubi - powiedziałem opuszczając głowę. Było mi smutno. Nie chciałem tam chodzić, gdzie mnie nie chcą. Skoro Carlos powiedział, że jestem niefajny to chyba tak jest i dlatego nikt nie chce się ze mną bawić. Na wspomnienie tego jak inne dzieci się śmiały chciało mi się płakać.

- Jak to? Przecież bawiłeś się z Teo. Myślałam, że się przyjaźnicie.

Bo tak było. Tylko do czasu, aż Carlos powiedział, że jestem niefajny. Wszyscy go lubią, bo przynosi dużo zabawek. Mi nigdy nie pozwolił dotknąć ani jednej.

- Skarbie nie płacz...

- Anastasia? - mama odwróciła się w stronę głosu. Przed nami stał jakiś mężczyzna z małą dziewczynką, która trzymała jego rękę. Jasne brązowe włosy miała związane w dwa warkoczyki, a w dłoni trzymała małego białego misia.

- Alessandro - mężczyzna pocałował mamę w policzek i spojrzał na dziewczynkę.

- Adele, przywitaj się z ciocią - dziewczynka odsunęła się od taty i podała rękę mamie.

- Dzień dobry - odezwała i jej niebieskie oczy spojrzały na mnie - Cześć. Jak masz na imię? - spojrzałem na mamę, a ona pokiwała głową, bym się odezwał.

- William - mruknąłem chowając się za mamą.

Ona pewnie też mnie nie polubi.

- Adele idzie pierwszy raz do przedszkola, a z tego co wiem, to ty już tam byłeś kilka razy. Mógłbym liczyć na to, że zaopiekujesz się nią? - spytał tata Adele. Spojrzałem na mamę i powoli skinąłem.

Pewnie szybko mnie zostawi dla innych i Carlosa.

Adele podeszła do mnie i złapała moją dłoń.

- Idziemy? - spytała uśmiechając się od ucha do ucha. Mama popchnęła mnie, abym się ruszył.

- Tak - powiedziałem i razem poszliśmy w stronę drzwi.

I Wanna Die When You Touch My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz