Rozdział 6

333 24 1
                                    

Pov Emory

William był sprytniejszy niż podejrzewałam albo mam urojenia. To drugie jest bardziej prawdopodobne.

Mój mózg podpowiada mi, że Logan tak to załatwił bym cały dzień myślała o tym co brunet chce mi wyjaśnić.

I tak kurwa właśnie było. Cały pieprzony dzień chodziło mi to po głowie. Wymyśliłam już naprawdę barwne scenariusze. Próbowałam mieć to głęboko w poważaniu, ale gdzieś z tyłu głowy chodziło mi to i dręczyło. Powoli zaczęło mnie to frustrować. Zaczynałam nawet myśleć, że naprawdę powinnam z nim porozmawiać. No bo co może się stać?

Rozpłaczesz się, idiotko.

Z jednej strony dobrze by było żyć z nim w zgodzie, a z drugiej bałam się samej rozmowy. Nie wiedziałam, jak może się potoczyć i czy nie powiem mu przy tym za dużo. Nie chcę by widział, jak płaczę.

Wyjęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.

- Halo, Damon?

- Emory, co tam? Jak studia? - uniosłam lekko kącik ust.

- Dobrze, ale mam do ciebie sprawę - powiedziałam. Usiadłam na parapecie okna i otworzyłam okno.

- Słucham, o co chodzi?

- No bo jak wiesz, William jest tutaj i spotkałam go.

- Oho - parsknął. No mi do śmiechu nie było.

- Nakryłam go na seksie z moją współlokatorką - wtedy już się nie hamował. Jebnął śmiechem, a ja razem z nim. No dobra, to było trochę zabawne.

- Z którą?

- Loreline jakaś tam. Nie wiem.

- Tego się nie spodziewałem - odparł zdziwiony - Sądziłem, że jak już to bardziej kręci go Melody, ale chwila. Masz pokój z siostrami Anderson?

- Jeżeli tak mają na nazwisko to tak - nie powiedziałabym, że są siostrami. Wydają się być zupełnie różne. Nie tylko z wyglądu.

- Melody ma kolczyk w nosie, a Rory to typowa blondynka - czyli wszystko się zgadza.

- No to wychodzi na to, że tak.

- Za moich czasów... - wywróciłam oczami. Drażni mnie ten tekst.

- Dobra, staruszku, słuchaj... Chodzi o to, że William chce ze mną porozmawiać. Chce mi coś niby wyjaśniać, ale... - przerwałam. Co innego przyznać się przed sobą, a co innego przed kimś - Ja boję się z nim rozmawiać. W sensie... Nie boję się jego, tylko chyba bardziej tego co mi powie.

- Emory prawda jest taka, że nie ważne co ci powie, powinnaś z nim porozmawiać - kurwa kolejny... - Rozmowa wam nie zaszkodzi. Zresztą chcesz z nim żyć w takim zawieszaniu? - szczerze? Tak. Jeszcze niech stąd zniknie.

- Nie wiem Day... Ja już nie wiem co powinnam. Wszyscy mi mówią, że jemu należy się ta rozmowa. Zresztą nie wiem. Może i tak?

- Emory. Zrób, jak uważasz.

- Problem w tym, że ja nic nie uważam - westchnęłam - Sądzisz, że dam radę mu spojrzeć w oczy? Po tym wszystkim...

- Wiem co przez niego przeszłaś i naprawy mam ochotę go zajebać jak tylko o tym myślę, ale może spróbujesz? Nie mówię o wybaczeniu, ale o zwykłej rozmowie. Jeśli się na to zdobędziesz to będzie super - zaczęłam nad tym myśleć.

- Może masz rację - spuściłam wzrok na swoje ręce. W moim mózgu pojawiła się istna batalia.

Szybka decyzja.

I Wanna Die When You Touch My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz