Pov Emory
W końcu był weekend. Ten tydzień był dość męczący. Nienawidziłam wstawać rano. Uwielbiałam spać, na samą myśl o pierwszych egzaminach... oczami wyobraźni widzę te wszystkie nieprzespane noce. No cóż. Zachciało mi się być prawnikiem.
Za dwie godziny miałam być w jakimś barze. Problem był taki, że nie miałam pojęcia o jaki bar chodziło ani gdzie on może być. Logan mimo, że był bardziej rozeznany to nadal nie wiedział, gdzie mamy się spotkać. Postanowiłam napisać do Williama. Skoro mieliśmy żyć w zgodzie to, to chyba był dobry pomysł.
William: Przyjadę do was i pojedziemy razem, to po drugiej stronie miasta.
Zgodziłam się na jego propozycję. To było najlepsze wyjście. Nie uśmiechało mi się błądzić po ulicach Nowego Orleanu i ich szukać.
Wyjęłam z komody ubrania i udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz, zdjęłam z siebie wszystko i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele, to było odprężające. Odchyliłam głowę do tyłu i wzięłam głęboki wdech. Szybko się umyłam.
Nie mogłam się doczekać by zobaczyć ich znowu.
Stanęłam przed lustrem i westchnęłam. Nienawidziłam czesać włosów. Wyjęłam suszarkę z szafki i podłączyłam jej kabel do kontaktu. Wzięłam szczotkę do ręki i głęboki wdech do płuc.
Każdego dnia rozważałam zrobienie buzz cuta. Życie byłoby prostsze. Gdy w końcu udało mi się zakończyć te tortury, zaczęłam robić makijaż. Nie chciałam przesadzać, tym bardziej, że deszczowa pogoda utrzymywała się cały tydzień i w każdej chwili mogło znów zacząć padać. Ostatnie czego chciałam to oczy pandy. Udało mi się znaleźć jakiś wodoodporny tusz. W kosmetyczce znalazłam nawet wodoodporny korektor i eyeliner. Zrobiłam sobie delikatne kreski i wytuszowałam rzęsy. Związałam włosy klamrą. Zdjęłam z siebie ręcznik i założyłam czarne spodnie i fioletowy top z zakrytą szyją i długimi rękawami. Wyszłam z pomieszczenia, od razu mój wzrok padł na Rory. Nie wyglądała na wesołą. Nie żeby kiedykolwiek wyglądała, ale teraz było to bardziej widać.
- Wszystko w porządku? - spytałam na co wzdrygnęła. Dopiero teraz zauważyłam łzę na jej policzku. Usiadłam obok niej.
- Tak, myślałam, że już wyszłaś - przetarła twarz rękawem bluzki.
- Ty płaczesz? - mimo, że za nią nie przepadałam to nie znaczyło, że to zignoruję.
- Nie - starła kolejną łzę.
- Przecież widzę.
- To na chuj się pytasz? - wróciła prawdziwa Loreline.
- Nie chcesz nie mów, nie zmuszam - chciałam wstać, ale złapała mnie za rękę.
- Chodzi o Williama - zaczęła nieśmiało - Zresztą nieważne - podniosła się. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. To był William. Dziewczyna, gdy to zauważyła to prychnęła. Spojrzałam katem oka na miejsce, w którym stała, ale jej już nie było w pokoju.
Odebrałam połączenie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Niedługo będę - odezwał się. Spojrzałam na godzinę. Cholera - Jesteście gotowi, prawda? - zaśmiałam się niezręcznie - Emory, masz dziesięć minut - westchnął.
- No dobra no.
Od razu weszłam do swojego pokoju. Tak naprawdę to w sumie byłam gotowa, ale nie wiem jak Logan. Szybko wybrałam jego numer. Odebrał dość szybko.
- To już siedemnasta?!
Byliśmy w dupie, a raczej on.
Usłyszałam jeszcze kilka przekleństw i szum. Rozłączyłam się i wzięłam ze sobą portfel i wyjęłam kilka banknotów po czym schowałam je do etui komórki.
CZYTASZ
I Wanna Die When You Touch My Body
RomanceI Wanna Die #2 #2 - die - 22.02.24 #3 - die - 03.02.24 #8 - die - 30.01.24