11

361 20 114
                                    

Weszłam przez bramę na teren cmentarza. Był mały, lokalny. Podążyłam alejką, skręciłam dwa razy i stanęłam przed mogiłą.

Jake

????- 20lis 2023

Lilly i Hannah oczywiście nie ujawniły swoich powiązań z Jake'm, więc jako najbliższa mu osoba osobiście przekazałam informacje na fałszywy grób. To, co zostało tu zapisane, było właściwie wszystkim, co o nim wiedziałam.

Usiadłam na prostej ławeczce i włożyłam do uszu słuchawki. Puściłam najsmutniejszą playlistę jaką miałam i zatopiłam się w swojej rozpaczy. Walls leciało zapętlone razem z Grieved. Tych dwóch piosenek słuchałam, gdy patrzyłam jak Richy podpala kopalnię, podczas gdy w środku nadal był chłopak, który mnie odrzucił.

Mój urlop skończył się tego dnia, gdy złożyłam zeznania. Teraz byłam na L4.

Czułam się źle.

Wielu ludzi pisało i wydzwaniało do mnie. Moja mama, Jessy, Dan, Phil, Cleo, Lilly, Thomas. Pisali wiadomości i wydzwaniali, ale to wszystko odbijało się jak grochem o ścianę.

Chciałam zniknąć.

Przestać istnieć.

Nie czuć bólu.

Wpatrywałam się w grób. Miałam pełną świadomość, że nie spoczywa tutaj jego ciało. Wiedziałam, że mimo wszystkiego, co razem przeżyliśmy, on postanowił to tak brutalnie zakończyć.

Ale bolało i tak.

Przeklinałam dzień, w którym postanowiłam się do niego zbliżyć. Nie byłam nawet pewna, kiedy to się stało. Wtedy, gdy wysłał do mnie pierwszą wiadomość? Nie, wtedy jeszcze mu nie ufałam. Może wtedy, gdy spytałam go o imię? Nie, wtedy już byłam stracona.

Pytałam go o tyle rzeczy. Kolor włosów, imię, historię. Kawałek po kawałku poznawałam go, tego prawdziwego, którego chował za kapturem i modulatorem głosu. Nie potrzebowałam widzieć jego twarzy i słyszeć głosu. Mógł do końca chować się za maską, ale tak okrutnie chciałam, by po prostu był ze mną i jednocześnie byłam boleśnie świadoma, że to nigdy się nie stanie.

Miłość to prawdziwa suka.

Ponownie stałam się naiwną nastolatką, która nie zna świata i ciekawie wyciąga ręce do przodu, dopóki się nie sparzy.

Sparzyłam się i nigdy, przenigdy nic tak cholernie nie bolało.

Usłyszałam dźwięk powiadomienia, które przerwało moją muzyczną spiralę bólu. Usiadłam prosto na ławeczce, ale nie odebrałam wiadomości. Podniosłam telefon z zamiarem wyciszenia go i ponownego zapadnięcia się w rozpacz. Zamarłam, gdy ujrzałam imię nadawcy kolejnej wiadomości.

Spodziewałam się Jessy albo mojej mamy. Ewentualnie Dana lub Phila. W ostateczności Cleo. Ale nie tego co zobaczyłam.

Jake: Hope?

Zamarłam. Mimo woli mój opór słabł, a ja tak bardzo nie chciałam być na niego zła. Tak bardzo chciałam, by był przy mnie, a tamta karteczka nie istniała. Zacisnęłam zęby.

Hope: Mało ci?

Jake: ?

Hope: Proszę, zostaw mnie w spokoju

Jake: Nie potrafię czytać emocji z wiadomości tak jak ty, ale coś mi mówi, że jesteś zła.

Jake: Nie takiej reakcji się spodziewałem.

Hope: Nie takiej?

Hope: A czego się spodziewałeś?

Gdy tylko napisał, poczułam się rozdarta. Pomiędzy gniewem a rozpaczą, pomiędzy desperacką chęcią jego a świadomością odrzucenia.

Jake: Większej radości?

Jake: Szczęścia?

Hope: To się przeliczyłeś

Jake: Naprawdę Hope, nie wiem, o co ci chodzi.

Jake: Wracam, po tylu dniach, a ty mnie odrzucasz?

Jake: Dlaczego?

Wściekłym ruchem wyszarpnęłam karteczkę z kieszeni, rozprostowałam ją na kolanie i sfotografowałam.

Hope: wysyła obraz

Hope: Dlatego

Hope: Siedzę teraz przy twoim grobie

Hope: Ochroniłam cię

Hope: Nikt cię już nie ściga

Hope: Więc proszę

Hope: Nie pisz do mnie więcej

Hope: Ta kartka wystarczająco boli

*Hope jest offline*

***

When you said you're last goodbye

I died a little bit inside

I lay in tears in bed all night

Alone, without you by my side

But if you loved me

Why'd you leave me?

Co sądzicie o dość patetycznym początku? Jarałam się tym opisem strasznie :)

Myślicie, że Hope dobrze zrobiła spławiając Jake'a? Czy może powinna dać mu szansę?

Do następnego!

~trickyl0ve


Duskwood. When game turns real // Jake x MCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz