10

332 22 40
                                    

Stanęłam przed posterunkiem w Duskwood. Nikt nie wiedział, że tu jestem, ani mama, ani przyjaciele. Nie byłam gotowa na konfrontację z żadnym z nich.

Choć przypuszczałam, że poczta pantoflowa w Duskwood nie zawiedzie i wystarczy może godzina, by ktoś się dowiedział.

Wypuściłam powietrze, obserwując białą parę wydobywającą się z moich ust. Weszłam do środka. Poinformowałam policjantkę na recepcji, że szukam Alana Bloomgate'a. Nie zapowiedziałam się wcześniej, ale gdy potwierdziłam tożsamość i cel wizyty, zaproszono mnie do niego.

Zapukałam cicho w drzwi i gdy usłyszałam „Proszę!", weszłam do środka.

— Witaj, Hope, cieszę się, że przyszłaś. — Alan spojrzał na mnie. — Kawy?

Tylko kiwnęłam głową i usiadłam naprzeciwko niego. Alan nalał kawy do dwóch kubków i podał mi jeden.

— Zacznij od tego, skąd się tu wzięłaś? Znałaś wcześniej przyjaciół Hannah?

— Nie, Hannah wysłała im mój numer.

— Znałaś ją wcześniej?

— Nie. Wysłała mój numer przypadkiem — wyjaśniłam. — Chciała naprowadzić swoich przyjaciół na porywacza. — Nadal do końca do mnie nie docierało, że to wszystko stało się przypadkiem, dzięki błędowi popełnionemu w numerze Richy'ego.

— No dobrze... co wydarzyło się w kopalni?

To pytanie puściło lawinę i następną godzinę opowiadałam Alanowi wydarzenia z kopalni i przebieg naszego śledztwa, starannie pomijając rolę Jake'a w tym wszystkim.

— Nie rozumiem. Skąd miałaś te wszystkie zdjęcia i dokumenty?

— Z chmury Hannah.

— Nikt oprócz Hannah nie znał hasła. Skąd miałaś dostęp?

Do końca liczyłam, że to pytanie nie padnie i nie będę musiała w tak podły sposób kłamać.

— Ja... pomagał nam pewien haker — przyznałam. Pokrótce wyjaśniłam Alanowi co zrobił Jake, pomijając kwestię jego powiązań z Hannah i Lilly. — I... nie powiedziałam ci jednej rzeczy, która zdarzyła się w kopalni — wyznałam.

— Tak?

— Kiedy..., kiedy Richy się rozłączył, zadzwonił do mnie Jake. Wtedy dowiedziałam się, że kopalnia płonie. Chciał mi coś powiedzieć, ja krzyczałam, by uciekał. Twierdził, że nie może. — Udało mi się w miarę przekonująco zapłakać. Alan podał mi chusteczkę. — Wtedy on... wtedy wyznał mi miłość. Pożegnaliśmy się i siedzieliśmy razem do samego końca, rozłączył się dopiero, gdy zaczęły pożerać go płomienie.

Alan chwycił moją dłoń.

— Hope, naprawdę mi przykro. Doceniam, że przyszłaś tu wszystko mi opowiedzieć.

Łyknął to! Łyknął to kłamstwo! Mimo smutku w środku poczułam iskierkę radości, która jednak szybko zgasła, zalana morzem pozostałych, dołujących emocji, które we mnie były.

Kiwnęłam głową i wstałam.

— Ja... mogę o coś poprosić?

— Jasne.

— Jake... on nam pomógł. Nie wiem, za co był poszukiwany..., ale myślę, że należy docenić to, co zrobił by pomóc nam znaleźć Hannah.

— Wezmę to pod uwagę — obiecał mi Alan i odprowadził mnie pod drzwi.

Tydzień później na cmentarzu w Duskwood stanął prosty nagrobek, a FBI oficjalnie pośmiertnie pogratulowało Jake'owi za jego poświęcenie i umorzyło jego sprawę.

Policja zaś wydała list gończy za zbiegłym Richy'm Rogerem.

Tylko ja wiedziałam, że to Richy zginął w kopalni.

***

I do whatever it takes

'Cause I love how it feels when I break the chains

Whatever it takes

Rozdział z małą obsuwą, bo przyjechali do nas znajomi z trójką małych dzieci i mamy tu trochę młyn :) Ale mam dziś podejrzanie dużo weny, więc nie zamierzam tego zmarnować i zaraz dostaniecie kolejny rozdział.

Jak wrażenia?

Szczerze przyznam, stworzenie Alana nie było najprostsze i cały czas mam wrażenie, że wyszedł niewiarygodnie -_-

No i ponownie (Nikt się tego nie spodziewa) Ogłoszenia Parafialne!

Jeżeli nie nastąpią żadne komplikacje (tj. dostanę okładkę na czas i Wattpad nie postanowi zastrajkować) drugie fanfiction wleci 16 i 17 marca. W ten weekend nie dostaniecie rozdziału When game turns real, ale wynagrodzę wam to...

Ale jeszcze nie powiem jak, możecie zgadywać :D

Do następnego :)

~trickyl0ve

Duskwood. When game turns real // Jake x MCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz