0

722 29 54
                                    

Położyłam telefon na piersi i otoczyła mnie ciemność. Za oknem tylko słabo świeciły latarnie, słyszałam krzyki pijanych ludzi opuszczających pub.

Podniosłam komórkę i jej blade światło zalało moją twarz. Było grubo po trzeciej w nocy. Ta gra naprawdę mnie wciągnęła.

Ekran zgasł i ciemność zapadła ponownie. Pogrążyłam się w rozmyślaniach. W tle grało radio, Walls Michaela Kobrina właśnie się kończyło.

Myślałam o fabule, na którą ktoś miał naprawdę dobry pomysł, kontemplowałam smutek, który czułam w środku i rozważałam różne wątki, które pozostały niedomknięte. I to doprowadziło mnie do niego.

Jake. Kolejna fikcyjna postać, w której się zakochałam.

Powinnam przestać to robić.

Jednak czułam, że teraz było inaczej. Że nie jest to tylko zwykłe zauroczenie, które przeminie po kilku dniach. Miałam wrażenie, że to prawdziwy żar palący mnie od środka. Czułam prawdziwy ból, gdy próbowałam sobie wbić do głowy, że on nie istnieje i nigdy go nie spotkam.

Wstałam z łóżka i wyłączyłam radio, a Grieved Serge'a Pavkina urwało się w połowie. Wyszłam z pokoju. Otwarłam drzwi wyjściowe i podniosłam kilka gazet, które nazbierały się na progu. Redakcja, w której pracowałam wysyłała mi najnowsze numery, gdy byłam na urlopie, żebym po powrocie nie była do tyłu.

Weszłam do kuchni i wyrzuciłam gazety do kosza — lubiłam pisać artykuły, to prawda, ale czytanie gazet? Nie. Miałam za mało czasu w życiu, żeby czytać inne artykuły. Oczywiście, gdy nie musiałam robić researchu ani nic takiego. Wyjęłam z szafki szklankę i nalałam sobie wody z dzbanka. Obeszłam blat i stanęłam przy oknie. Zaczęłam obserwować  niewielki park nieco po prawej mojego bloku. Był pokryty grubą warstwą śniegu i całkowicie pusty. Oprócz dwóch pijanych mężczyzn nikogo w nim nie było. Zerknęłam na telefon. Teraz zobaczyłam, że gdy grałam, dostałam wiadomość. W kontaktach z ludźmi byłam zmuszona korzystać z aplikacji wbudowanej w telefon, która nie używała internetu i nie była przeze mnie jakoś specjalnie lubiana. Łącze w moim bloku nie działało od jakiegoś miesiąca, więc wszystkie media takie jak Whatsapp czy Facebook odpadały.

Zerknęłam na wiadomość.

Mama: Spotkanie w czwartek o 15 aktualne?

Jedną ręką wklepałam odpowiedź.

Hope: Oczywiście

Hope: Właśnie skończyłam grać w pewną grę, będziemy mogły porozmawiać :)

Po chwili usłyszałam charakterystyczne plumknięcie powiadomienia i mama odpisała.

Mama: Zwykle nie używasz tych emotek.

Hope: Co?

Mama: Tych staromodnych :). Od kiedy ich używasz?

Uśmiechnęłam się pod nosem i wysłałam jej klasyczną, żółtą emotkę.

Hope: Tak lepiej?

Rzadko używałam emotek ze znaków, ale teraz odruchowo to zrobiłam, bo używał ich i on.

Mama: Bez komentarza.

Mama: Nie mówiłaś mi o tej grze. Co to takiego?

Zaczęłam pisać odpowiedź, gdy mój telefon zawibrował i poinformował mnie, że bateria ma jeden procent.

Hope: Zaraz odpiszę, pada telefon

Odpisałam szybko i byle jak i rzuciłam się z powrotem do pokoju. Zanim jednak wygrzebałam z szuflady przy biurku ładowarkę, telefon się wyłączył.

No trudno. Odpiszę jutro.

Notorycznie zdarzało mi się wyładować telefon do zera, więc moja mama nie będzie zdziwiona, gdy jej nie odpiszę.

Wróciłam do łóżka i ciężko na nie opadłam. Mimowolnie mój mózg ponownie opanowało Duskwood i odpłynęłam w sen z hakerem przed oczami.

***

Hej!

Prolog już za nami, pierwszy rozdział już za tydzień.

Do następnego!

~trickyl0ve

Duskwood. When game turns real // Jake x MCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz