44

174 8 10
                                    

3 miesiące później...

***

Pov. Hope

— Czy strzelanina miała jakikolwiek wpływ na treść pani powieści? — Dziennikarka stuknęła długopisem w okładkę z moim nazwiskiem leżącą na stole.

— Tak. To, co przeżyłam, ukształtowało mnie i spowodowało duże zmiany w książce — przyznałam. Napiłam się wody z wysokiej szklanki.

Moja powieść została wydana miesiąc temu, a ja jak dziecko cieszyłam się jej sukcesem.

— Jeżeli się nie mylę, strzelała pani przyjaciółka, Jessica Hawkins?

— Tak — potwierdziłam. Nie dałam nic po sobie poznać, ale dwa razy zakłuło mnie to w serce. Raz, bo nadal nie potrafiłam zaakceptować decyzji rudowłosej i czułam piętno zdrady piekące niczym świeże oparzenie. Dwa, bo znałam tylko jedną osobę, która nazywała ją Jessicą i to wspomnienie było jak nóż wbity do rany, przekręcany za każdym razem, gdy sobie o tym przypominałam.

— Odniesie się pani do jej wyroku? — kontynuowała dziennikarka bezwzględnie. — Przypomnę, iż za swoje czyny Jessica Hawkins została skazana na trzynaście lat pozbawienia wolności wyrokiem prawomocnym.

— Bez komentarza — ucięłam.

— A w jaki sposób trafiła pani na magazyn?

— Jessy zostawiła kartkę z adresem na widoku w mieszkaniu — powtórzyłam oficjalną wersję, twardo trzymając Thomasa poza tematem.

Byłam mu to winna. To on zadzwonił po Alana, gdy usłyszał pierwszy strzał i gdyby nie jego trzeźwa reakcja, już by mnie tu nie było.

— Nie sądzi pani, że to trochę nieprawdopodobne? Zupełnie jakby chciała dać się złapać.

Wzruszyłam ramionami.

— Może głęboko w duszy chciała się ukarać? Za to, co robiła. W końcu przed sądem okazała skruchę i przeprosiła — wytknęłam. Chciałam ją zrozumieć. Naprawdę. Nadal chciałam być jej przyjaciółką.

Po prostu na razie nie umiałam tego zrobić.

— Dobrze — powiedziała i zmierzyła mnie spojrzeniem. — W magazynie znaleziono ślady włosów, należące do Jake'a Chauveau, który zginął w pożarze ponad miesiąc wcześniej, prawda?

— Tak — potwierdziłam.

— Skąd więc jego włosy w magazynie?

— Miałam na sobie jego bluzę — powiedziałam. — Coś mogło na niej zostać.

— Jego bluzę? Myślałam, że nigdy się nie spotkaliście. Skąd więc ją miałaś?

Spojrzała na mnie przenikliwie.

— Osobiście nigdy go nie spotkałam. Ale po tym, co stało się w kopalni znalazłam jego kryjówkę w Duskwood. Jego bluza tam była, więc ją zabrałam.

— Tak po prostu ją zabrałaś?

— Cóż, jemu nie była już potrzebna, prawda? — Wzruszyłam smutno ramionami. — A poza tym, przypomina mi o nim. To pomaga.

— W porządku. — Dziennikarka przerwała na chwilę i spojrzała do notatek. — Czy gdybyś mogła go teraz spotkać na, powiedzmy, minutę i powiedzieć mu tylko jedną rzecz, co by to było? Co byś mu powiedziała?

— Hm... — zastanowiłam się. — Myślę... myślę, że powiedziałabym mu, że go kocham. Bo nigdy tego nie zrobiłam. Nie osobiście.

— Nie osobiście? — podchwyciła. — Co masz na myśli?

— Mam na myśli... raz zrobiłam to w wiadomości, wtedy w kopalni, ale...

— W wiadomości? — Jej oczy zaświeciły się, jakby dostała prezent gwiazdkowy. — Myślałam, że rozmawialiście przez telefon.

Spojrzał na mnie z drapieżnym błyskiem w oczach. Już cię mam mogła pomyśleć Przyłapałam cię na kłamstwie.

— Ma pani rację. Rozmawialiśmy przez telefon. Ale kiedy się rozłączył..., gdy ogień był już blisko niego... zorientowałam się, że tego nie powiedziałam. Więc napisałam tą wiadomość, ale... nigdy jej nie dostał.

Dziennikarka skrzywiła się.

— To smutne — powiedziała nieszczerze.

— Więc, tak... to jest to, co bym powiedziała. Że go kocham.

— Cóż — powiedziała, wstając. — Dziękuję za wywiad.

Wstałam. Uśmiechnęłam się sztucznie i uścisnęłam jej dłoń.

— Przyjemność po mojej stronie.

Wstałam i wyszłam na zewnątrz. Zgodziłam się na to tylko dla Mai Śmigielskiej. Zbliżała się jej emerytura, a artykuł o tej strzelaninie pozwoli jej odejść z przytupem. Zwłaszcza, że był to jedyny wywiad, jakiego kiedykolwiek udzieliłam na ten temat. Wydawało mi się właściwe, porozmawiać właśnie z gazetą, w której kiedyś pracowałam.

Otwarłam drzwi wyjściowe i wciągnęłam w płuca rześkie, wiosenne powietrze. Nadal było zimno, ale i tak wyjątkowo ciepło jak na marzec.

Pomachałam Julii, która siedziała przy stoisku i kupiłam od niej gazetę. Głównie z uprzejmości, nadal nie lubiłam ich czytać, gdy nie musiałam.

Włożyłam przez głowę bluzę, którą wcześniej miałam przewiązaną w pasie. Przy lewym ramieniu widniała dziura po kuli, krew udało mi się sprać.

Nie zamierzałam pozbywać się tej bluzy, dopóki nie uda mi się ukraść mu innej.

Pocieszająca myśl.

Wsiadłam na swój czerwony skuter i pojechałam w stronę Duskwood. Kiedy Jessy została skazana, na początku niechętnie zgodziłam się przejąć opiekę nad jej mieszkaniem. Ale teraz nawet mi się tam podobało. A swoje, to w Rybniku, udostępniłam Angélique i Ninie, która postanowiła przerzucić się na pracę zdalną i zostać w Polsce, by razem ze mną czekać na Jake'a.

Zaparkowałam na placu. Na miejscu obok nadal stał czarny Nissan Jessy, z wgnieceniem w drzwiach.

Weszłam do środka, ściągnęłam buty i usiadłam na kanapie w kolorze zbliżonym do tego, który miały jego oczy. Nadal doskonale je pamiętałam.

Odkąd znaleziono jego włosy w magazynie, dookoła kręciło się FBI, miłośnicy teorii spiskowych i dziennikarze. Temat nie chciał ucichnąć, zwłaszcza, że ja sama milczałam.

Mogłam tylko mieć nadzieję, że kiedyś ludzie zapomną, a ja będę mogła sprowadzić go do domu.

***

I wish I was special

You're so fuckin' special

But I'm a creep

I'm a weirdo

What the hell am I doing here?

I don't belong here

Jak wrażenia po rozdziale?

Czekacie na ostatni?

Do ostatniego ;)

~tricky


Duskwood. When game turns real // Jake x MCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz