Całkiem (nie)zwyczajny dzień

876 85 264
                                    

Oczywiście, że nie zasnął po nocnej przygodzie. Wstał ledwo żywy z wielkimi worami pod oczami. Zastanawiał się czy w ogóle powinien iść na śniadanie. Znowu nieszczęsna stołówka i ci wszyscy ludzie, a na dodatek nowy problem. Hwang we własnej osobie. Co to w ogóle było wczoraj w nocy? Zrobił to specjalnie czy aż tak dawno nie pił krwi i jego głód się odezwał? A może te wszystkie plotki o dziwnych zniknięciach uczniów łączyły się z krwiożerczymi wampirami? Głowa od tych spekulacji mogła wybuchnąć.

- Wyglądasz strasznie Lix.- skwitował Jeongin od razu po przebudzeniu.

- Dzięki, mega mnie pocieszyłeś.- rzucił z żalem.

- To tylko stwierdzenie faktu, nie ma się czym przejmować. Zawsze można to naprawić. I nawet nie myśl o nie pójściu na śniadanie! To najważniejszy posiłek dnia i nie pozwolę ci go opuszczać przez tych wszystkich idiotów.

I na tyle wyszło nie zjawienie się w kantynie. I.N zaciągnął by go nawet siłą gdyby jakoś się wzbraniał, a że nie miał na to siły, to sobie darował. Czy bał się? Cholernie. A czego dokładnie? Sam nie potrafił zdefiniować. Ale posiłek przebiegł o dziwo przyjemnie, a to za sprawą dwóch rzeczy. Po pierwsze Hyunjin się na nim nie pojawił, a gdy ta informacja dotarła do Felixa niewidzialny ciężar został zdjęty z jego barków. Drugą natomiast było niespodziewana obecność pewnej osoby przy jego stoliku. Dosłownie po kilku minutach jedzenia przysiadł się do niego Yang.

- Co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony.

- Mam już dość, że moi niby znajomi nawet nie kryją się z obgadywaniem ciebie.- rzucił lekko wkurzony.- Nie rozumiem Beomgyu i Hanny, że nie robią sobie z tego nic. Tacy właśnie przyjaciele.- ostatnie słowo niemal wypluł z pogardą. Rozumiem, że Hannie podoba się jedna wilkołaczka i nie może jej odstąpić nawet na krok, ale Beomgyu?! Zwykły tchórz.- skwitował i sam zabrał się do jedzenia.

Felixowi zrobiło się ciepło na sercu. Nie był sam. Ta myśl naprawdę go pocieszała.

*

Siedzieli na lekcjach o lecznictwie. Na drugim roku był to obowiązkowy przedmiot dla każdego. Taka pierwsza pomoc tylko w magicznym wydaniu połączona z produkcją magicznych lekarstw. Zajęcia prowadziła Elsthbeth Grin, zwariowana i tajemnicza kobieta. W zakresie robienia z siebie konkursowej wariatki i niezrównoważonej psychicznie mogła konkurować tylko z dyrektorką szkoły Baltimore&Crew. Ale z drobną różnicą. Profesorka Grin była nieszkodliwa, nie była jakoś potężna i uzdolniona magicznie, natomiast dyrektorka tak. Felix widział, że za tą kurtyną rozrzutności kryje się coś więcej. Zobaczył to w oczach podczas jej przemówienia na początku roku.

Ale wracając, Pani Elsthbeth zawsze nosiła białą maseczkę i białą szatę kojarząca się z kitlem lekarskim. Ów szata była o dwa rozmiary za duża i tarzała się za nią przy każdym jej kroku, dlatego jej końce zawsze były brudne i ukurzone. Na głowie nosiła dziwną czapeczkę, jakby pielęgniarską, a oczy chowała za pokaźnymi okularami w kocim stylu, które zawsze były trochę zsunięte. Ogólnie wyglądała jak właśnie taka pielęgniarka, ale dołóżcie zachowanie lekko wstawionej kurtyzany. Z takim obrazem Felix zapoznał się już od pierwszych zajęć.

Sam przedmiot byłby i może ciekawy, gdyby nie jego nauczyciel. Od samego początku Profesor Grin rzucała jakieś niezrozumiałe dla nikogo żarty i wtrącała mnóstwo bezsensownych uwag, przez co jej przydługawe wywody traciły wątek i nie dochodziły do clue sprawy.

Dzisiejszego dnia skupiali się na budowie wilków i przydatnych zastosowań wilczej śliny oraz różnych leśnych roślin.

- Więc czy wiecie, że każssdy wilk należy do watchy, prawda?- właśnie nauczycielka prowadził swój monolog do przysypiającej klasy. A, i następnym dziwnym elementem jej charakteru był dziwne przeciąganie niektórych głosek. Nikt nigdy nie zrozumiał czemu trącała jakieś randomowe sylaby czy litery w środki innych wyrazów. Nie był to ani akcent, ani wada wymowy, po prostu kolejne dziwactwo kobiety.

Dziedzictwo Krwi {Hyunlix}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz