Szczęście czy coś więcej?

879 88 213
                                    

Felix wdrapał się po schodach na swoje piętro po jakiś 10 minutach. Noga dokuczała mu nieznośnie. Podejrzewał, że to przez pazury samej alfy. Ten jeden idiota musiał być specjalnego rodzaju. Niektóre wilki tak jak wampiry, posiadały jakiś specjalny dar, udoskonalenie. Bardzo możliwe, że pazury były pokryte toksycznym włóknem. Prychnął ze złością gdy wreszcie się doczołgał się do swojej komnaty. Otworzył drzwi i zdziwił się. Przez całe te poranne wydarzenia nawet nie pomyślał o Jeonginie i co mogło się z nim stać w tym lesie. Poczuł wyrzuty sumienia. Podchodząc szybko do łóżka młodszego, przestudiował dokładnie jego twarz o potem całe jego ciało. Yang spał, widać było niesamowite zmęczenie na jego twarzy. Ale o dziwo nie miał żadnych znaczących ran, które zagrażałyby jego życiu.

Lee dotknął jego czoła, które wydawało się lekko rozpalone. Skupił się, wytężył swoje obolałe mięśnie. Poczuł zastrzyk energii, który równie szybko zniknął jak się pojawił. Po tym jeszcze bardziej zmęczony odsunął się od przyjaciela. Przekazał mu swoją energie do regeneracji. Nauczył się tego jak biegał po lesie Mere zanim mama mu zabroniła. Gdy napotykał chore zwierzęta, czy te, którym stało się coś poważniejszego uśmierzał ich ból i przekazywał swoją energię życiową. Była to sztuka bardzo trudna, która wykańczała go niesamowicie, ale czuł obowiązek by pomóc przyjacielowi.

Powlekł się do swojego łóżka i padł znowu zasypiając. Coś mu się śniło. To było coś dziwnego, przewracał się z boku na bok, czując podświadomie czyjąś obecność.

Obudziło ich obu walenie do drzwi ich komnaty.

- Co się dzieje?- zapytał zaspanym głosem I.N.

- Nie wiem, ktoś nam do pokoju chyba chce wejść.- odparł Lee wciąż nie otwierając oczu. Ale otworzył je gwałtownie gdy usłyszał huk. To Jeongin spadł z łóżka, zamotany w swoją pościel, chciał otworzyć te cholerne drzwi i nawrzeszczeć na osobę stojąco za nimi. Wyczołgał się z niej, a Felix podniósł do siadu na swoim łóżku. Dobijanie do drzwi przybierało na sile.

- NO JUŻ IDĘ!- krzyknął trochę zły młodszy, chętnie by jeszcze pospał. – KTO NAM ŻYCIE ZATRUWA Z RANA! Ooo.... Dzień dobry Pani Profesor. I Chan? I Changbin? I Beomgyu? Co wy tu robicie?

Do ich dormitorium wtargnęła zdenerwowana nauczycielka. Zlustrowała szybko Yanga po czym podeszła do Felixa i również przestudiowała go wzrokiem.

- Wiecie jaki dzisiaj mamy dzień i którą godzinę?- zapytała ostro.

- Jest niedziela popołudniu?- zapytał głupio Felix, bo kompletnie nie wiedział o co chodzi.

- Jest wtorek dziesiąta rano.- powiedział Chan patrząc z troską na obu chłopaków.

- Jak to wtorek?- zapytał głupio Jeongin.- Przecież położyłem się...- przypomniał sobie o swoich perypetiach nocnych.- normalnie.- dokończył lekko się wahając.

- Przespaliśmy całe dwa dni?- Felix był zdziwiony. Był zmęczony, a jego ciało potrzebowało odpoczynku to fakt, ale aż tak długiego?

- Pan Beomgyu zaczął się o was martwić.- zaczęła Pani Mallory.- Mi też nie umknęło, że opuściliście cały dzień lekcji i nie pojawiliście się na czterech posiłkach. Nie wiedzieć czemu poszedł z tym do pana Banga, a on dopiero do mnie.- wyjaśniła nauczycielka.- Jak się czujecie chłopcy?- dodała.

- Już dobrze.- powiedział I.N

- Również.- potwierdził Lee.

- Nie wygląda pan jak okaz zdrowia.- skwitowała profesor i przytknęła dłoń do jego czoła.- Rany boskie do szkolnej Infirmerii z nim, natychmiast.

- Czemu?- zapytał nic nie rozumiejąc.

- Jest pan rozpalony. Zresztą pan Yang również. Musi was uzdrowiciel zbadać. To, że oboje spaliście tak długo jest niepokojące. Możliwe, że dopadła was wcześniej gorączka senna. Jeżeli tak, to cud, że się obudziliście tak szybko i dziękujmy bogom za to.

Dziedzictwo Krwi {Hyunlix}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz