Przeszłość historią

770 83 200
                                    

Patrzył na mamę i zastanawiał się co może jej powiedzieć, a czego nie. To nie tak, że jej nie ufał. Po prostu nie chciał jej martwić i zwalać na jej i tak zajętą głowę następnych problemów. Kochał ją pomimo, że nie była jego biologiczną matką. Od pierwszego ich spotkania wyczuł w niej ciepło i troskę. Zaopiekowała się nim, a mogła go zostawić. Był jej niesamowicie wdzięczny.

- Masz skarbie.- podsunęła mu pod nos ciasteczka i kubek z napojem.- I zacznij może opowiadać.

Felix westchnął, potarł w zdenerwowaniu bandaż i wziął łyk kojąco zimnej kawy. Pani Alicia Lee przypatrywała się mu tymi swoimi bystrymi oczami. Już wiedziała jak skończy się ta rozmowa, dlatego cicho westchnęła i przytuliła do swojej klatki syna.

- Opowiedz po prostu jak mija ci czas w szkole, nauczyłeś się czegoś nowego? Poznałeś kogoś?- zadawała delikatnie pytania.

- Mieszkam z takim chłopakiem. Fajny jest, dużo zdolniejszy ode mnie. No i mam Hana oczywiście, chociaż zdążyliśmy się już pokłócić i pogodzić. Najlepsze lekcje są z profesorem Feurickiem i Cavendishem. Widziałem nawet jednorożce. Ale lekcje z Basarabem to koszmar...- i tak zaczął jej opowiadać najdrobniejsze głupoty. Był wdzięczny, że kobieta nie dopytywała czemu jest przybity i czy coś się wydarzyło. Ale równocześnie wiedział, ze jednego konkretnego pytania nie ominie.

- Cieszę się, że ci się podoba. Ale wiesz co mnie trochę nurtuje.- na jej słowa zwiesił nos na kwintę.- Słońce skąd masz te rany?- zapytała łagodnie.

- Pobiłem się z kimś.- odparł niechętnie.

- Z kim?- Felix odwrócił głowę.

- Skarbie, wiem, że nie mówisz mi dużej ilości rzeczy. Odkąd cię znalazłam i wzięłam pod swój dach, zdaję sobie sprawę, że zatajasz przede mną niektóre sprawy. Nie chcesz mnie martwić. Ale uwierz, już w tym lesie gdy cię znalazłam byłam świadoma ryzyka.

Felix spojrzał na nią. Pamiętał to jak się obudził. Był środek zimy. Gdy się ocknął pośrodku niczego i tylko widział nad głowa korony łysych drzew wpadł w panikę. Było mu masakrycznie zimno, jakby ktoś wyciągnął go z zagrzanego łóżka i wystawił bez niczego na śnieg. Pierwsza jego myśl to była gdzie on jest, jak się tu znalazł? Ale potym pytaniu pojawiło się inne w jego głowie, gorsze, paraliżujące, pozbawiające tchu w piersi. Kim on właściwie jest? Wpadł w panikę, dyszał ciężko i nie mógł złapać oddechu, a to jedno pytanie odbijało się echem po jego czaszce. Wtedy usłyszał jej głos, spokojny i delikatny.

- Hej młody. Spokojnie, nic się nie dzieje.- dotknęła jego ramienia. Spojrzał na nią dziko nic nie rozumiejąc.- Nazywam się Alicia Lee, mam 33 lata i pochodzę z Nowej Walii, z piątego pokolenia magów czasu. A ty?- mówiąc to zarzuciła na jego gołe ciało swój plaszcz i cały czas głaskała go po plecach.

- Felix.- odparł automatycznie skupiając się na jej twarzy.- Mam dwanaście lat i chyba jestem czarodziejem.- odparł marszcząc brwi.- Nic nie pamiętam.- szepnął płaczliwie.

- Nic się nie martw Lixie. Coś na to zaradzimy, na razie chodź ze mną. Niedaleko stąd znajduje się mój dom. Dam ci jakieś ciuchy i gorącą czekoladę, co ty na to?- Felix patrzył na nią nie ufnie.- Spokojnie nic ci nie zrobię, ale żeby postanowić co chcesz zrobić dalej dobrze by było coś zjeść i ogrzać się zanim zapadnie noc. Potem zastanowimy się nad resztą.- uśmiechnęła się do niego ciepło.

- A ma Pani jakieś ciastka?- zapytał cicho, a na jego słowa Alicia uśmiechnęła się jeszcze promienniej o ile było to możliwe.

- Ile będziesz chciał to ci dam, a teraz chodź.- podała mu dłoń. Chwycił ją niepewnie i udali się w kierunku znanym tylko kobiecie.

Dziedzictwo Krwi {Hyunlix}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz