Nie wiedział co czuł. Nie potrafił tego zdefiniować. Zamarł i wpatrywał się jak wampir odrzucił w tył mokre od krwi włosy i z przymkniętymi powiekami napawał się blaskiem krwawego księżyca. Ten obraz jawił się bardziej w groteskowy sposób ale Han zdawał sobie sprawę, że to tylko pozory. Jeden wilk stojący najbliżej nieruchomego wampira zawył i rzucił się. W jego ślad poszła cała wataha, a połacie lasu przedarło na pół przeraźliwe wycie. Lee nawet nie drgnął, a Jisung był święcie przekonany, że z wampira zostaną za chwilę tylko strzępy. Gdy pierwszy wilk już miał wgryzać się ramię zastygłego chłopaka, Han dostrzegł tylko bladą smugę. To była pięść starszego lądująca od dołu na pysku wilczura.
Han był tylko wstanie śledzić z szybko bijącym sercem całą walkę. Wielkie futrzane cielska i jedna białą smuga uwite w tańcu na śmierć i życie. A temu wszystkiemu towarzyszyły te przeraźliwe dźwięki, jakby ktoś skrobał paznokciami po tablicy. Walka przybierała na brutalności. Pięści wampira cały czas lądowały na rozszalałych wilkołakach, które jakimś cudem cały czas podnosiły się i rzucały od nowa.
Jisung śledząc ten krwawy teatrzyk zrozumiał coś. Minho się powstrzymywał. Patrząc na jego ruchy nie używał swojej specjalnej zdolności cały czas, równie dobrze zamiast pieści mógł korzystać z kłów i szponów ale również tego nie robił. Do Hana dotarło, że wampir specjalnie nie robił większej krzywdy tym rozjuszonym wilkołakom. Ale dlaczego? Gdyby tylko chciał mógłby je pozabijać.
Z jego rozmyślań wyrwał go dziwny chrzęst i głuche warknięcie. Ciało Lee upadło na piasek, który stłumił łoskot. Nad wampirem szczerzył się największy wilk. Minho jedną ręką powstrzymywał zwierzę od wgryzienia się w jego szyję. Tylko czemu jedną ręką?
Jisung spostrzegł jak drugie ramię jest wygięte pod dziwnym kątem i leży wraz z ciałem na piasku. Zimny pot oblał go gdy zrozumiał, że Minho dzieli krok od obrażeń, które nawet Pani Bona miała by problem z wyleczeniem.
Rozszalały wilkołak napierał z całej siły swoją szczęką, która zagryzała się na dłoni Knowa, który jakoś powstrzymywał zwierzę. Ale widać było, że słabł. Serce Jisunga biło coraz szybciej i jakaś część jego mózgu zastanawiała się czy naprawdę wilkołaki tego nie słyszały. Wpatrywał się w ten dystans pomiędzy kłami, a szyją Minho, który skracał się z każdą chwilą.
Bez udziału chłodnego myślenia Han nabrał powietrze do płuc. Głos rozsądku w jego głowie został stanowczo wymazany przez dudnienie serca i niezrozumiały uścisk z klatce.
Warczenia, wycia, szum liści, odgłosy fal na brzegu to wszystko ucichło. Cały świat jakby wstrzymał oddech i w zniecierpliwieniu czekał na ten moment. Jisung zaśpiewał. Wypuszczał z siebie melodię i słowa, których nawet nie znał. Cała zbieranina na plaży zastygła w bezruchu. Pieśń roznosiła się echem na niewzruszonej tafli jeziora. Była piękna, ale przywodziła na myśl pieśń pochwalną dla poległych. Rozrywała serca na pół, była słodka ale smutna. Wszystkie wilki jak na komendę potrząsnęły łbami i położyły uszy. Spojrzały jarzącymi się ślepiami na nowego przybysza. Ten stojący nad Minho oderwał pysk i skierował go na postać śpiewającego syrena.
Han śpiewał, wypluwał z siebie kolejne linijki, których sam nie rozumiał. W głowie miał jedno, byleby odciągnąć wilki od Minho. Wilki zaczęły kołysać łbami i jeszcze bliżej podeszły do śpiewającego.
Lee nie wiedział co się dzieje. Podniósł się do siadu i wsłuchał w ten piękny głos. Myślał na początku, że to anioł śmierci już po niego przyszedł, że był na tyle zmęczony, że nie zauważył, że umarł. Ale bark nadal go bolał niemiłosiernie. Co dowodziło, że to na pewno nie jego koniec. Przez chwilę wpatrywał się w postać stojąca w mroku drzewa rosnącego przy brzegu. Nie wątpliwie uratowała mu życie. Walnął z całej siły w ramię. Chrzęst przesuwanych kości nie współgrał z piękną melodią i głosem nieznajomego. Ale to właśnie ten głos odciągał myśli wampira od rozchodzącego się bólu.
CZYTASZ
Dziedzictwo Krwi {Hyunlix}
FantasyCztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest jedno miejsce, w którym nikt nic nie ukrywa i nie udaje. No może poza nowym uczniem drugiego roku...