What sounds does a lion make? (Parentlock)

59 3 3
                                    

- Sherlock, muszę pojechać pilnie do pracy zostaniesz chwile z Rose? - spytał w pośpiechu zakładając kurtkę.

- Jasne. - odpowiedziałem dokładnie nalewając substancje do probówki.

- Dzięki. - John zostawił na moim policzku szybki pocałunek. - Rose teraz śpi. Jak się obudzi to daj jej mleko. - dodał i wyszedł z mieszkania.

Po skończeniu eksperymentu rozglądałem się po mieszkaniu w celu znalezienia sobie zajęcia. Pomyślałem, że sprawdzę czy Rose nadal śpi. Udałem się do mojej i Johna sypialni gdzie w łóżeczku obok spała z nami Rose. Otworzyłem drzwi I na paluszkach podszedłem do łóżeczka. Mała spała sobie w najlepsze dzierżąc w małych rączkach pluszową pszczółkę. Skierowałem wzrok na jej twarzyczkę. Uroczy malec. Podskoczyłem usłyszawszy płacz malca- Rose się obudziła. Wziąłem ją na ręce.

- No już już ćśśśśś. - zacząłem ją lekko kołysać co pomogło bo mała się uspokoiła. Spojrzała swoimi zaspanymi oczkami na mnie. Wyszczerzyła się na mój widok co wyglądało bardzo zabawnie- mała istotka z lekko już wyrastającymi ząbkami szczerząca się szeroko.

- Chodź, pójdziemy Ci zrobić mleko. - zwróciłem się do niej idąc w kierunku kuchni. Posadziłem ją na krzesełku i dając jej grzechotkę do zabawy. Rose zaczęła się bawić a ja zająłem się przygotowywaniem mleka. Gdy mleko było już gotowe wziąłem małą na ręce i usiadłem na swoim fotelu. Dałem jej mleko a ona zaczęła to pochłaniać jakby nie jadła z tydzień.

Kogoś ona mi teraz przypomina...

Już wiem!

Mycrofta.

Po zjedzeniu i przewinieniu pieluchy usiadłem z nią na podłodze. Mała bawiła się jakimiś piłkami, konikami, różnokolorowymi klockami a ja siedziałem obok niej i przypatrywałem się jej zabawie. Po chwili jedna z piłeczek przeturlała się do mnie. Spojrzałem kątem oka na Rose a ta wysunęła rączki tak jakby chciała żebym jej podał. A więc palcem sturlałem piłkę w jej kierunku. Ta wzięła  piłeczkę w ręce i rzuciła ją w moim kierunku z siłą zaskakująco dużą jak na dziecko niemające nawet roku. Celny strzał spowodował, że dostałem w nos. Złapałem się za nos zastanawiając się jak ona nie umie mówić ani chodzić ale rzucić w kogoś piłką z ogromną siłą i precyzją już tak. Rose zachichotała- mała diablica.

- Dobra Rose. - usiadłem po turecku. - Teraz czas na naukę. Nauczę cię mówić.

Rose wbiła swoje brązowe oczka we mnie jakby z zaciekawieniem.

- Powiedz ,,A".

Dziewczynka nic nie odpowiedziała.

- No dalej. - zachęcałem ją. - To nie jest nic trudnego. Powiedz ,,A".

Dalej nic.

- No dobra. - westchnąłem. - To powiedz...

- Sely!

Zamarłem. Czy ona powiedziała ,,Sherly"?

- Nie rozumiem dzieci... - złapałem się za głowę. - gdzie ja podziałem instrukcje do tych istot? - spytałem rozglądając się teatralnie.

- Sely Sely Sely!! - krzyczała wyciągając rączki do mnie.

Z uśmiechem wziąłem ją na ręce.

- Wytłumaczysz mi to?- zwróciłem się do niej śmiejąc się rozbawiony. - Nie potrafisz powiedzieć pierwszej litery alfabetu, ale moje zdrobnienie już tak?

Dziewczynka patrzyła się na mnie tymi swoimi miodowymi oczami. Oczami tak bardzo przypominającymi oczy Johna.

- No to w takim razie nauczę cię jakie są rodzaje tytoniu i czym one się różną. Pamiętaj ta wiedza jest przydatna.

I tak zleciały trzy godziny. John zdążył już wrócić z pracy i stał teraz w progu drzwi patrząc się na nas z szerokim uśmiechem.

- Uroczo ze sobą wyglądacie. - wyznał opierając się o framugę drzwi. - O czym tak jej opowiadasz?

- Opowiadam jej o różnych rodzajach broni i w jakie część ciała najlepiej strzelać.

- Sherlock ona nie ma nawet roku nic z tego nie zrozumie. - wrócił oczami.

- Wręcz przeciwnie, zobacz no jak ona mnie słucha. - wskazałem ręką na dziewczynkę wpatrującą się we mnie jak w obrazek.

John zaśmiał się.

- Dobra, koniec tego wykładu o broni. - usiadł koło nas i wyciągnął reklamówkę.

Ja z Rose wychyliliśmy się lekko chcąc zobaczyć zawartość reklamówki.

- Po pracy zaszłem na chwilę do księgarnii i kupiłem Rose kilka książeczek. - wytłumaczył wyciągając jedną z nich. Była to książeczka o zwierzętach.

- Poczytamy? - spytał spoglądając na swoją córkę.

I tak oto zaczęliśmy czytać książkę. Nudna ale powstrzymałem się od komentarza.

- A tu jest lew. - wskazał palcem na ilustracje, na której znajdował się kreskówkowy lew.

- Jakie dźwięki wydaje lew? - spytał Rose.

Wtedy ja ryknąłem na cały salon podobnie jak lew mężnie prężąc pierś. John i Rose patrzyli na mnie w zdumieniu.

- Wow... - To jedyne co John mógł wtedy wydusić.

Rose zaczęła się śmiać klaszcząc swymi małymi rączkami.

Uśmiechnąłem się zadziornie do Johna I pocałowałem go w usta.

- Taki dźwięk wydaje lew. - szepnąłem.

John zaśmiał się i również oddał pocałunek. Resztę wieczoru spędziliśmy wspólnie czytając książki dla dzieci i udając różne dźwięki zwierząt.

Johnlockowe Opowieści Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz