Rano pod nasze mieszkanie przyjechała limuzyna. Miło ze strony Mycrofta. Siedziałem w środku i błądziłem wzrokiem gdzie popadnie nie kryjąc swojej ekscytacji. Rzadko człowiek ma okazję przejechać się limuzyną. Sherlock nie podzielał mojej ekscytacji. Siedział niewzruszony, tak jakby przejażdżka luksusowym autem była równie zwyczajna i powszechna co jazda autobusem. Jechaliśmy tak z cztery godziny. Przez ten czas zdążyliśmy się pokłucić, pogodzić, zjeść, znów pokłócić, pogodzić i pójść spać. Gdy się obudziliśmy byliśmy już na miejscu. Nasz domek letniskowy znajdował się w lesie. Koło niego znajdowało się niewielkie jeziorko a na nim niewielki pomost. Domek ten znajdował się 10 minut spacerkiem od małego miasteczka, więc nie będzie problemu z kupnem produktów pierwszej potrzeby. Wzięliśmy nasze rzeczy i weszliśmy do drewnianego domku. Był pszyrządzony skromnie ale przytulnie. Po przekroczeniu progu drzwi witał nas przytulny salon z ogromnym kominkiem. W salonie znajdowały się wysuwane szklane drzwi, które ukazywały przepiękny widok na jezioro. Po prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki a po lewej niewielka kuchnia, która była połączona z salonem. Nad kuchnią znajdowały się schody prowadzące na drugie piętro. Na drugim piętrze znajdowała się jedna sypialnia i łazienka. Rozpakowaliśmy się i poszliśmy się trochę rozejrzeć. Miasteczko było niewielkie ale za to urokliwe. Tętniła od niego otaczająca wokół wakacyjna atmosfera. Miasteczko idealne na wypoczynek. Sherlock oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zaczął wypytywać mieszkańców o kryminalną przeszłość tego miasteczka. I owszem policjanci tutaj nie narzekają na nudę. Jak na Miasteczko ciche I stosunkowo małe dzieje się tu dużo. A tu jakieś zaginięcie, a tu jakieś morderstwo na tle rodzinnym. Sherlock uradowany zostawił policjantom swoją wizytówkę i kazał zadzwonić gdyby coś ciekawego się wydażyło.
A mieliśmy tu przyjechać i wypocząć...
Gdy już skończyliśmy nasze zwiedzanie słońce powoli zachodziło. Sherlock opadł na kanapę a ja poszłem na górę chcąc się przebrać. Będąc w sypialni spojrzałem na okno, w którym było widać jezioro. Do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Idę się kąpać! - oznajmiłem schodząc ze schodów.
- Że co?
- Idę nad jezioro.
Wyszłem z domku i udałem się na pomost. Usiadłem na pomoście i wpatrywałem się w las. Zachodzące słońce, las, jezioro, cykanie świerszczy. To wszystko dawało magiczny klimat wakacji. Zanurzyłem nogi w wodzie. Była ni zimna ni ciepła coś pomiędzy. Po chwili zanurzyłem się cały. Woda była głębsza niż sądziłem. Byłem cały zanurzony, gdy stopami dotykałem dna. Zacząłem płynąć żabką. Pływałem sobie chwilę aż wpadłem na pewien pomysł i zrobiłem nura pod wodę. Woda była przejrzysta. Pływałem rozglądając się zaciekawiony wokoło. Mijałem przeróżne rośliny oraz wodne stworzenia jak naprzykład ryby bądź raki. Gdy już brakło mi powietrza w płucach wynurzyłem się na powieszchnie. Obróciłem się w stronę pomostu. Przepłynąłem spory odcinek. Dopiero teraz zauważyłem, że na pomoście ktoś stoi. Był to Sherlock, który z lekkim uśmiechem na ustach przyglądał się mi. Postanowiłem już wracać więc zacząłem płynąć w stronę pomostu. Wyszedłem z wody a Sherlock podał mi ręcznik a ja owinąłem się nim szczelniej. Gdy zaczęliśmy iść w stronę domku coś podkusiło mnie by spojrzeć na otaczający nas las. Spojrzałem w prawo i zdawało mi się, że widzę jak coś a raczej ktoś przemyka między zarośla wydając przy tym ledwie usłyszalny szelest. Sherlock zauważył, że w coś intensywnie się wpatruję i żeby zwrócić moją uwagę oplutł mnie ramieniem.
- W porządku John? - spytał.
- Tak. - odpowiedziałem. - Tak, w porządku. - odwróciłem wzrok i Spojrzałem na bruneta. Nie wyglądał na przekonanego więc uśmiechnąłem się do niego chcąc go utwierdzić w przekonaniu, że wszystko okey.
CZYTASZ
Johnlockowe Opowieści
FanfictionCo tu dużo mówić . Będę tu wstawiała różne Johnlockowe one shoty i dłuższe opowiadania .