Nightmare

95 3 0
                                    

Obudziło mnie dość mocne kopnięcie w brzuch. Odrazu zerwałem się jak poparzony. Uspokoiłem się nieco, gdy zdałem sobie sprawę, że to Sherlock rusza się przez sen. Normalnie zignorowałbym to i poszedł ponownie spać, lecz moją uwagę przykuły ciche pomruknięcia. Schyliłem się trochę chcąc lepiej słyszeć. Na początku był to zwykły mamrot. Potem dało się usłyszeć ciche: Nie... aż potem zaczął te słowo powtarzać niczym mantrę. Podczas tego potoku słów zaczął się rzucać. Jego nogi latały w różne strony, mocno zaciskał ręce na prześcieradle. Zwykły cichy mamrot przerodził się w desperadzki krzyk. Puść go!! , proszę. John! Tego już było za wiele. Złapałem Sherlocka za ramię i podtrząsnąłem. Brunet otworzył szeroko oczy szybko łapiąc oddech. Usiadł i złapał się za głowę.

- Sherlocku wszystko w porządku? - spytałem zmartwiony głaszcząc go po plecach chcąc uspokoić detektywa.

Ten przeniósł swój przerażony wzrok na mnie. Na mój widok jego oczy się zaszkliły. Sherlock rzucił się na mnie po czym mocno przytulił. Zaczął gorzko szlochać jeszcze mocniej zaciskając ramiona tak jakby bał się, że gdzieś ucieknę.

- No już już spokojnie. - mówiłem delikatnym głosem również oplatając go ramionami i głaszcząc po plecach. - Jestem tutaj.

Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie do momentu gdy Sherlock się uspokoił.

- Sherlock. - zacząłem przerywając ciszę.

- Tak? - szepnął.

- Przez sen wołałeś moje imię.

- Bardzo możliwe.

- Co ci się śniło?

- Nic takiego. - zbył moje pytanie znów kładąc się do łóżka I zakrywając kołdrą pod sam noc.

- Powiedz mi. - nalegałem.

- Proszę. - dodałem po chwili.

Sherlock westchnął. Położył się na plecy a ręce położył pod głowę. Wbił swoje niebieskie tęczówki w sufit.

- Pamiętasz tą akcję na basenie?- spytał po kilkunastu sekundach ciszy.

- Tak. - odpowiedź na te pytanie była dość oczywista ze względu na to, że wydarzenia z basenu wydarzyły się niecały dzień temu.

- Bałem się wtedy o ciebie . Nawet nie wiesz jak bardzo.  - wyznał.

Na samo wspomienie tej sytuacji przeszedł mnie dreszcz.

- W tym śnie tak samo jak w realu zaatakowałeś Moriartiego od tyłu i kazałeś mi uciekać. Wtedy Moriarty wyjął z kieszeni jakieś urządzenie. Po chwili zdałem sobie sprawę co to jest. Zacząłem biec w waszym kierunku krzycząc żebyś go puścił. Nagle rozległ się huk a mnie odrzuciło do tyłu. Dzwoniło mi w uszach. Do mnie podbiegł Lestrade i wyprowadził z budynku. Gdy już siedziałem w ambulansie do nas przyszedł jakiś policjant i oznajmił, że nie żyjesz. Wtedy zerwałem się i pędem pobiegłem w stronę basenu. W-wszędzie była rozbryzgana krew , w-wnętrzności... - mówił to bardzo szybko przy końcówce trochę się jąkając.

Sherlock znów zaczął płakać. Chciałem go znów przytulić i pocieszyć ale ten złapał mnie za nadgarstki i spojrzał mi w oczy.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego chciałeś poświęcić swoje życie na rzecz mojego?

- Ponieważ cię kocham Sherlocku. - odpowiedziałem uśmiechając się lekko do niego. - i zrobiłbym to jeszcze raz gdyby była taka potrzeba. - dodałem z powagą w głosie.

Złapałem go za głowę i przyciągnąłem go do swojej klatki piersiowej.

- I wiem, że zrobiłbyś dokładnie tak samo. -dodałem ciszej gładząc go po miękkich włosach.

- Wspaniała dedukcja Watsonie. - mruknął pociągając nosem i wtulając w moją klatkę piersiową.



Johnlockowe Opowieści Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz