A holiday #4

39 2 1
                                    

Po przyjeździe policji i wytłumaczeniu im całej sytuacji zabrali ciało do kostnicy oraz zabezpieczyli miejsce zbrodni. Sherlock upierał się, by pojechać z nimi, lecz policja odmówiła i zapewniła, że sami sobie poradzą.

- Poradzą sobie sami, też mi coś. - prychnął idąc szybkim krokiem w stronę domku.

Nie słuchałem marudzenia Sherlocka. Myślami byłem gdzie indziej. Czy ta osoba, którą widziałem dzisiaj w lesie może być tym mordercą?

- Halo John! Słyszysz mnie? - Sherlock szturchnął mnie w ramię tym sposobem próbując zwrócić moją uwagę.

- Co?... A tak tak wybacz, zamyśliłem się.

- O co mnie pytałeś?

- Pytałem czy przejdziemy się jutro do komisariatu.

- Możemy.

Weszliśmy do domku i rzuciliśmy się na kanapę. Oboje wiedzieliśmy, że tej nocy już nie zmrużymy oka, dlatego postanowiłem pójść zaparzyć herbaty. Po chwili wróciłem z kubkami herbaty jednen podając Sherlockowi. Sięgnąłem po pilota i zacząłem przeskakiwać między kanałami poszukując czegoś interesującego. Nic ciekawego nie leciało, więc musieliśmy się nacieszyć jakimś starym filmem kryminalnym.

- Idiota! - krzyknął po dwudziestu minutach filmu. - Przecież on dobrze wie, że w tym rogu czai się morderca. Po co on tam idzie przecież on go zaraz zabi... - urwał słysząc histeryczne krzyki dobiegające z ekranu. - je... - dokończył mając już powoli dość lekkomyślnych zachowań bohaterów. Zaśmiałem się na te słowa.

Po skończeniu filmu udałem się do łazienki by wziąć prysznic. Po umyciu się zawiązałem sobie ręcznik wokół pasa i wspiąłem się na górę by wziąć świerze ubrania. Przebierając się odruchowo spojrzałem na okno. Zobaczyłem tam coś przez co olam nie dostałem zawału. Na zewnątrz stała jakaś postać ubrana w długą czarną suknię aż do ziemi oraz pelerynkę z kapturem o tym samym kolorze. Na twarzy miała białą maskę z narysowanym na czerwono szerokim uśmiechem. Postać ta patrzyła się wprost na mnie. Nagle uniosła prawą dłoń, w której trzymała...głowę. Najprawdziwszą głowę. Potem opuściła rękę i tym razem lewą pomachała do mnie powolnie. Potrzebowałem chwili by się otrząsnąć. Ruszyłem pędem na dół mając nadzieję, że ta postać nadal tam będzie, lecz jej już tam nie było. Rozpłynęła się w powietrzu.

- John wszystko w porządku? - spytał Sherlock widząc jak nerwowo podchodzę do okna w salonie.

- Gdzie ona jest?! - zacząłem biegiem podchodzić do każdego okna chcąc wychwycić gdzieś tą tajemniczą postać.

- Ale kto?

- Tak postać!

- Jaka postać, John o co ci chodzi? - zmartwiony podszedł do mnie I położył mi ręce na ramionach tym sposobem uniemożliwiając mi dalsze sprawdzanie okien.

- W oknie naszej sypialni zauważyłem jakąś postać, która wpatrywała się centralnie we mnie. W prawej ręce trzymała ludzką głowę. Gdy zszedłem na dół najprawdopodobniej uciekła.

Sherlock rozejrzał się dookoła. Po chwili wziął latarkę oraz broń i udał się do wyjścia.

- Idę z tobą. - oznajmiłem.

Niestety przeszukiwania nic nie dały. Po postaci nie było ani śladu. Wracając do domku rozglądałem się nerwowo. Z każdą chwilą czułem się tutaj mniej bezpiecznie. Usiadłem na kanapie I schowałem twarz w dłonie. Całe ciało zaczęło mi drżeć. Nie wiedzieć czemu ale ten widok mocną mną wstrząsnął. Nagle poczułem jak coś miękkiego mnie opatula. Podniosłem głowę i ujrzałem Sherlocka, który opatulił mnie kocem. Podał mi kubek z nowo zaparzoną herbatą a ja wypiłem ją jednym duszkiem. Potem sam usiadł na kanapie I przyciągnął mnie do siebie. Ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej. Drżenie ciała ustąpiło i przynajmiej teraz czułem się trochę bezpieczniej.

- Musimy powiadomić policję. - mruknąłem.

- Wiem John, zrobię to później.

Usiadłem by spojrzeć brunetowi w oczy.

- Nie później. Musimy to zrobić teraz.

- Dobrze, ale najpierw idź spać. Dzisiaj dużo się działo i jesteś zmęczony.

- Nie jestem zmęczony. - prychnąłem.

- Domyśliłem się, że taka sytuacja może nadejść, więc przygotowałem się na to. - westchnął.

Nagle poczułem się senny. Obraz mi się lekko rozmazywał.

- Czy ty... - wymamrotałem słabo.

- Tak leki nasenne.

Sherlock znów mnie przyciągnął do siebie i ułożył na swojej klatce piersiowej.

- Idź spać. - szepnął głaszcząc mnie po głowie. - Ja się wszystkim zajmę.

Po chwili odpłynąłem.

Johnlockowe Opowieści Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz