Gdy byłam już w domu zauważyłam że nie ma jeszcze ojca.
Więc nie skradając się poszłam na górę.
Dziwne.
Wogóle nie piłam żadnego alkoholu.
Może i lepiej.
Chociaż mogłam normalnie z każdym rozmawiać.
I myśleć na trzeźwo.
Otworzyłam drzwi od pokoju i wrzasnęłam.
- Aaaaaaaa!
Na moim łóżku siedział nieznajomy.
Szybko zapaliłam światło I zauważyłam że to jednak nie jest nieznajomy.
Tylko raczej idiota którego nie spodziewałam się tutaj.
- Boże, zawału prawie przez ciebie dostałam debilu. - powiedziałam do Gaviry. - Co ty tu wogóle robisz w moim pokoju. Podobno nie mieszkasz już tu.Chłopak wstał i podszedł do mnie.
- Ja przyszłem przeprosić.
- A nie musisz. Przecież i tak możesz robić co chcesz bo nie jesteśmy prawdziwą parą.
- Ale Eli. - chłopak złapał mnie za ręce - ja chcę aby było tak jak się poznaliśmy.
- Czyli? - zapytałam.
- Czyli tak - chłopak uszczypnął mnie a ja krzyknęłam z bólu.
- Idioto co ty robisz.
Chłopak zaśmiał się cicho.
- Chciałem Ci pokazać jak chcę aby nasza relacja wyglądała.
- Mam cię gryźć? - zapytałam z sarkazmem.
- Tak ale może w coś innego - posłał mi hitry uśmieszek.
- Boże. - tylko to przyszło mi do głowy.
- Wiem że byłem palantem kiedy nie rozmawiałem z tobą albo wyprowadziłem się. - ciągnął dalej.
- Albo wtedy kiedy oddałeś pocałunek tamtej lafiryndy. - dodałam.
- Tak, albo wtedy. Ale zrozumiałem że nie mogę cię tak traktować bo zrezygnujesz z naszej umowy.
- Ja myślę że nasza umowa dawno się skończyła - powiedziałam.
- Ale ja teraz najbardziej jej potrzebuję. Chcę się zemścić na na tej paskudnej kobiecie. Pomożesz mi? - wystawił rękę przed sobą.
Z chwilą namysłu w końcu ją uścisnęłam.
- Czyli co nowa umowa? Zemsta na Gigi Hadid?
Chłopak uśmiechnął się i powiedział.
- Zemsta.
- Ale jaka?
- Nie bój żaby ja coś wymyślę.
- A Zasady.
- Zasady są takie jak wtedy.
- Ja już zapomniałam.
- W takim razie nie ma żadnych.
- Ej. Jak nie będzie zasad to się zapędzisz.
- Oj nie bój się słonko prędzej ty się zapędzisz - powiedział biorąc mój kosmyk włosów za uszy.
- Zaczynamy tą samą grę Gavira?
- Ty nigdy nie byłaś w mojej grze tylko raczej poza nią.
- Przypominam ci że jeszcze ci nie wybaczyłam tej zdrady mój chłopaku.
- Mówiłaś że przebaczyłaś moja dziewczyno.
- Możesz wsadzić tamte słowa w swoje 4 litery nigdy ci tego nie wybaczę - drażniłam się z nim.
- Raczej ty możesz wsadzić w swoje 4 litery ale nie słowa tylko... - chłopak nie dokończył bo przykryłam mu usta swoją ręką.
- Nie zapędzaj się. - powiedziałam.
- Jasne kotku. Pilnuj mnie.
- A uwierz że będę Gavira.
- A ja będę ciebie pilnować Hernandez.
- Zobaczymy kto pierwszy się zapędzi koteczku.
- Zobaczymy. A teraz pomóż mi się wypakować.
- Jak to?
- Chyba zbyt się za mną stęskiłaś.
- Ja? Na pewno nie.
- Tak ty. - wskazał palcem na mnie.
- Raczej ty za mną.
- Możliwe.
Zaśmiałam się cicho.
- No to pomożesz?
- Nie. Co ja służąca? Sam sobie nie poradzisz z tymi słodkimi ciężarami?
- Boże nie marudź i chodź.
Chłopak wyszedł z pokoju a ja za nim.
- Jednak idziesz - usłyszałam jego głos.
- Zamknij się. - powiedziałam zchodząc po schodach.
Byliśmy tuż pod autem Hiszpana.
- Mój tata zaraz będzie. - oznajmiłam.
- Więc pośpieszmy się.
Gavira otworzył bagażnik i ujrzałam 4 duże walizki.
Szeroko rozszerzył oczy i zapytałam.
- Ty chowasz tam trupy czy co?
Chłopak przybliżył się do mojego ucha przy czym poczułam jego oddech na mojej skórze.
- Uwierz że jeszcze dzisiaj kogoś w nich pochowam.
Zastygłam.
Wiem że mówił to w żartach ale i tak było to straszne.
Wyobrażam sobie taki artykuł.• Eli Hernandez pochowana?
Ale nie zwyczajnie.
W walizkach Pablo Gaviry znaleziono części ciała córki trenera Xaviego.
Po co mu to było?
Co ona mu zrobiła.
Chłopak tłumaczył że to tylko sztuczne narządy ale najwidoczniej kłamał.•- Gavira weź mnie nie strasz. - powiedziałam do chłopaka.
- Ja? - wskazał na siebie - ja cię nigdy nie straszę.
- W ogóle. Normalnie jesteś aniołem.
- Bardzo dziękuję.
Przewróciłam oczami na słowa Hiszpana I zabrałam się za podnoszenie walizek.
Gdy chciałam jedną podnieść prawie się przewróciłam.
Ledwo ją i siebie podniosłam.
- Oj Hernandez chyba nie dajesz sobie rady- powiedział z sarkazmem.
- Ja daje radę, prędzej ty się przewrócisz. - powiedziałam.
Gdy chciałam już pójść z walizką przewróciłam się o kamień i spadłam na ziemię a walizka się otworzyła.
I wylatywały z niej piłki.
Piłki do nożnej.
Czyli to był jego słodki ciężar.
Chyba zdrapałam sobie kolano bo zaczęło mnie strasznie piec a jak spojrzałam na nie to zauważyłam ranę z której leci krew.
- Ał - wymknęło mi się.
- Oj nasza słodka Eli się przewróciła? - zaśmiał się.
- Zamknij się Gavira. To przez twój bagaż i te piłki - wskazałam na nie.
Chłopak złapał się za głowę I krzyknął.
- Boże moje piłki! - szybko do nich podbiegł i zaczął je zbierać.
- Aha. - powiedziałam łapiąc się z bólu za kolano.
Hiszpan odwrócił się w moją stronę I spojrzał na mnie.
- Co ci jest?
Wściekłam się.
- Nie widzisz że kolano sobie zdarłam! - krzyknęłam
- Spokojnie Hernandez - powiedział podchodząc do mnie.
Spojrzał na ranę i oznajmił.
- Małe skaleczenie, nic ci nie będzie.
Spojrzałam się na niego po czym pokazałam mu środkowy palec.
- Strasznie szczypie Gavira. - powiedziałam.
- Musi szczypać.- chłopak na chwilę zamilkł a po chwili się odezwał - No dobra chodź do łazienki.
Cały czas na niego patrząc byłam wściekła.
Jak mam do holery wstać jak boli mnie i to bardzo.
- No idziesz, drugi raz ci nie pomogę.
- Geniuszu jak nie mogę wstać.
- A to czemu?
- Bo nawet nie mogę jej zgiąć.
- No to skacz na jednej.
- Boże nie możesz poprostu pomóc.
- Nie mogę , musisz powiedzieć że mogę cię dotknąć - uśmiechnął się chitro.
Przez chwilę się zastanowiłam po czym odrzekłam.
- Możesz mnie dotknąć.
Chłopak zaśmiał się I podszedł jeszcze bliżej mnie.
Najpierw dotknął mojej nogi a później wziął mnie na ręcę.
Pf.
Zaniósł mnie do łazienki a później posadził na kiblu.
Normalnie królowa na złotym klozecie.
- Gdzie jest buteleczka z wodą utlenioną.
- A z kąd ja mam wiedzieć mieszkam tu parę dni.
- No nie przesadzaj, mieszkasz tu dłużej.
Ja tylko przewróciłam oczami.
- Może, ale ten czas szybko leci. - powiedziałam.
W końcu Pablo znalazł wodę utlenioną i waciki.
Klęknął przedemną i zaczął rozprowadzać wodę na ranę.
Żeby nie pokazać że jestem słaba przygryzłam dolną wargę.
Bo nie chcę aby Hiszpan myślał że mnie to boli.
Ten widząc moją reakcje na szczypanie spojrzał na moje usta.
Żeby się z nim jeszcze podrażnić oblizałam swoje usta powoli i obserwowałam jego twarz.
Chłopak po chwili potrząsnął tylko swoją głową I wrócił do czynności ratowania mojej rany.
Idiota.
Gdy opatrzył już ranę wstał i poklepał mnie po policzku mówiąc
- Dzielna dziewczyna. - po czym wyszedł z łazienki.
Ale on jest denerwujący.
Ja po chwili też wyszłam z łazienki I skierowałam się na dół.
Zobaczyłam że chłopak niesie walizki do swojego pokoju.
Oczywiście to nie jego pokój.
Walizki sprawiały mu mniejszy kłopot niż mi.
No ale cóż jestem dziewczyną która nawet nigdy na siłowni nie była.
Chodź przydało by się.
- Nie patrz się na mnie - odezwał się Hiszpan.
Prychnęłam i powiedziałam.
- Nawet nie zamierzam.
- Ale patrzysz.
- Nie.
- Tak.
Nie chciało mi się z nim dalej kłócić dlatego wyjęłam swój telefon aby poprzeglądać media społecznościowe.
Nic ciekawego.
Tylko piszą o mnie I o Pablu a tego nie zamierzam czytać.
Nagle zadzwonił mój telefon.
Tata dzwonił.
Chciałam odebrać Ale ktoś mi wyrwał telefon.
- Oddawaj go debilu - krzyknęłam.
- O twój tata dzwoni z chęcią odbiorę.
Zauważyłam że chłopak był cały czerwony i nie umiał wziąć spokojnego oddechu.
Źle to świadczy.
Pablo odebrał telefon I powiedział cały zdyszany.
- Dzień dobry trenerze.
Pablo dał na głos mojego tate.
- O Pablo a czemu odebrałeś telefon Eli i w dodatku jesteś cały zdyszany. - powiedział Xavi.
Złapałam się za głowę.
- A odebrałem bo pańska córka leży sobie na łóżku a ja poprostu jako dobry wspólokator odebrałem żeby się nie przemęczała.
- To czemu jesteś zdyszany?
- Bo trochę się zmęczyłem.
- A czym?
- A takimi sprawami.
- Mów jaśniej.
- No przenosiłem walizki.
- Walizki?
- Tak, a co Pan myślał?
- No o walizkach rzecz jasna. Czyli jednak wracasz do nas?
- Pewnie , nudno tak samemu.
- Rozumiem. Jesteś zawsze milewidziany w mym domu
Przekaż Eli że my zatrzymamy się w hotelu na noc i wrócimy jutro około godziny 13 dobrze?
- Jasne trenerze.
- No, trzymaj się. Cześć.
- Dobranoc. - I się rozłączył.
Podniosłam na niego wzrok i zapytałam.
- Nie mogłeś normalnie powiedzieć co robiłeś?
- No powiedziałem.
- Tak, powiedziałeś, ale on myślał że my coś robiliśmy.
- No bo robiliśmy.
Przyszyłam go morderczym wzrokiem.
- Dobra, dobra nic nie robiliśmy. Spokój.
- Spokój to ty zaraz możesz mieć w hotelu jak Cię wywalę.
- Nie zrobiła byś tego słońce. Na pewno nie mi.
- A z kąd taka pewność?
- Bo wiem.
- Co?
- Pstro. Zostawię to dla siebie.
- Jak chcesz.
Spojrzałam ma godzinę I oznajmiłam.
- Idę spać. - po czym weszłam po schodach na górę.
Dopiero teraz znowu zorientowałam się że jestem głodna.
Ale w lodówne nic nie było bo zakupy dopiero miały być jutro robione.
Świetnie.
Pójdę spać z pustym żołądkiem.
A rano obudzę się martwa.
Nagle do mojego pokoju wszedł Gavira.
- Ej nie umiesz pukać? A gdybym się przebierała?
- Raczej bym nie żałował że weszłem.
Przewróciłam oczami I powiedziałam pod nosem.
- Bezczelny.
- Słyszałem to słońce.
- Żadne słońce. A po drugie nic nie mówiłam.
- Nie jestem głuchy.
- Ale głupi to już tak.
Chłopak zkrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej i powiedział cicho.
- Prędzej o sobie mówisz.
- Słyszałam to słońce.-Powiedziałam z sarkazmem.
- No łał. Wielkie mi rzeczy.
- Po co tu przyszłeś? - przeszłam do sedna.
- No właśnie. Mam dla ciebie babeczkę. - powiedział pokazując mi pudełko.
On czyta mi w myślach.
Uśmiechnęłam się I podeszłam bliżej niego chcąc odebrać babeczkę.
- Ale... - powiedział biorąc pudełko za siebie.
- Jakie Ale? - zapytałam.
- Muszę mieć jakąś nagrodę.
- Nagrodę?
- Tak.
- Boże czego chcesz.
Chłopak na moje słowa przybliżył usta do moich.
W porę się odsunęłam.
- Nie zapędzaj się piłkarzyku bo złamiesz znowu Zasady.
Ten tylko udał obrażonego.
Byłam głodna więc jakoś musiałam dostać tę słodycz.
Szybko pocałowałam go w policzek co go na chwilę zachipnotyzowało.
W tym czasie zabrałam mu pudełko I uśmiechnęłam się.
- Z głodną się nie zadziera.- powiedziałam siadając na łóżku.
Chłopak spojrzał się na mnie I pokazał mi język który odwzajemniłam.
Normalnie małe dzieci z nas.
- No więc dostałaś czego chcesz- powiedział - niesprawiedliwość.
- Ty też dostałeś. - powiedziałam wskazując na polik.
Na jego prawym policzku był różowy ślad od pocałunku.
- Więc pa pa- powiedziałam machając ręką na dowidzenia.
Chłopak wyjął telefon I chyba odpalił kamerę.
Uśmiechnął się po czym powiedział.
- Pięknie Hernandez.
- Wiem. Ale to jest ostatni całusek.
- Na dziś?
- Nie. Na zawsze.
- Na zawsze to 1 sekunda.
- Wcale nie upośledzony księciu.
- Wcale tak ropucho.
- Dobra idź. Bo ja chcę spać.
- Jak chcesz. Dobranoc Hrnandez
- Dobranoc Gavira.
Po czym chłopaka już nie było w moim pokoju.
Umyłam się i przebrałam a następnie położyłam się w łóżku.
Nie wiem czy zrobiłam dobrze znowu wchodząc w udawaną relację z Pablem.
Czasami mam go dość a czasami...
Jest naprawdę dobrze.
A nawet lepiej niż dobrze.
Czasami mam myśl że mogę go polubić.
Ale...
No właśnie jakie jest ale?Kolejny rozdział dodany więc teraz napewno nie będzie innych przez długi czas.
Więc pa pa kochani.❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/340047084-288-k110740.jpg)
CZYTASZ
Shrews in love/ Pablo Gavira
Teen FictionElli jest osobą opanowaną i miłą. Wszyscy się z nią dogadują więc nie ma osoby którą chciała by zabić. Czy może jest? 17 letnia Elli mieszkała wraz z mamą w Polsce. Ale po pewnym czasie który wyrządził na niej ból postanowiła wylecieć. Wyleciała z P...