Rozdział 13 ♡♡

259 6 3
                                    

Obudziłam się w ciepłych ramionach chłopaka.
Nie wiem co dokładnie tutaj robiłam ale wiem że potym jak zasnęłam to ktoś musiał się mną zaopiekować.
Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór gdy rodzice chłopaka się tu wprowadzili.
Ciekawe czy Pablo coś z tym zrobił.
Ale na razie postanowiłam go nie budzić.
Jak spał wyglądał bardzo słodko.
O nie czy ja właśnie śpię z Pablo Gavirą w jego łóżku!
Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
Zaczęłam się wiercić na łóżku i chyba przez to obudziłam Gavirę.
- Idź spać Elli. - powiedział przytulając mnie.
- Co ja tu robię?
- Śpij. Później ci wytłumaczę a teraz odpocznij sobie.
- No dobra.
Strasznie bolała mnie głowa.
A chłopak chyba był zmęczony dlatego dałam mu pospać.
Oczywiście dlatego że mam dobre serce a nie że chcę popatrzeć jak słodko śpi. Wcale.
Położyłam się i przykryłam siebie i chłopaka kołdrą.
Czy tak wygląda udawany związek?
Spanie razem, pomaganie sobie, całowanie się?
Nie wiem.
Ale mi nic nie przeszkadza.
Oprócz tego idioty oczywiście.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Zerwałam się do siadu i potrząsnęłam chłopaka w ramię żeby się obudził ten tylko zapytał.
- Co?
- Ktoś puka.
- Co?
- Gówno Gavira, ktoś puka do drzwi.
- Słyszałem.
- To po co się pytasz.
- Bo chciałem.
- Ta chciałeś.
- No.
I ktoś po chwili wszedł nam do pokoju.
Myślałam że to Aurora ale to ta kobieta ze wczoraj.
Stanęła w drzwiach i powiedziała.
- Śniadanie - po czym wyszła z pokoju zamykając drzwi.
Spojrzałam się na Gavire po czym on powiedział.
- Nic nie mogłem zrobić. Uparli się.
- Nic się przecież nie stało Pablo.
- Stało będę mieszkać z ludźmi który nie na widzę.
Aurora się wyprowadziła do Pedriego a ja nie mam nikogo.
- Zapomniałeś przecież że masz swoją udawaną dziewczynę.
- No ale nie wiem czy się zgodzi.
- No zastanowi się na pewno.
- To dobrze. Podziękuj jej.
- Jasne.
Oczywiście że to była mowa o mnie.
Tak naprawdę Pablo spał już w moim domu więc co mi zaszkodzi.
Wstałam z łóżka i spojrzałam jak jestem ubrana.
Miałam na sobie szare dresy i białą szeroką bluzkę.
Ale przecież ja się nie przebierałam.
- Gavira - powiedziałam zła.
- Czego.
- Czemu mam inne ubranie.
- Przebrałem cię.
- Co!
- No słuchaj by było ci nie wygodnie spać w sukience dlatego ją zdjąłem i założyłem ci swoje ubrania jako dobry chłopak.
- Ale jak?
- No normalnie a jak. Było prosto.
- Ale stanik mi zostawiłeś?
Spojrzałam na Gavirę i nagle przypomniałamsobie że wcale go nie miałam.
Gavira widział to co jest pod bluzką.
O nie.
Chyba się zaczerwieniłam.
- Widzę słońce że się czerwienisz.
Ale jak to coś pomorze to powiem ci że masz fajne... - puścił do mnie oczko.
O boże.
Ratujcie mnie.
Byłam cała czerwona czułam to.
Moje poliki paliły ze wstydu i zażenowania.
Mogłam założyć coś innego niż sukienkę.
No ale tak wyszło.
Przecież nikt tego nie przewidział że będę spać u Hiszpana.
I on nagle mnie przebierze.
Ale jeden plus jest taki że jest mi wygodnie.
Chociaż to.
Pablo widzący mnie w takim stanie powiedział.
- Idziesz ze mną na śniadanie? Oczywiście będzie dużo kłótni. Więc przyszykuj sobie popcorn. Nie zamierzam odpuścić.
- Yy, jasne idę. - powiedziałam po chwili wychodząc z pokoju chłopaka.
- Nie stresuj się "kochanie ". - powiedział mi na ucho.
Jak mam się nie stresować.
Zeszliśmy na dół po schodach i zobaczyliśmy dwójkę dzieci bawiących się.
Były to 2 dziewczynki na oko bliźniaczki w wieku 3 lat.
- Już się rozgościli - prychnoł.
Gdy weszliśmy do kuchni zobaczyliśmy dwójkę osób.
Jego ojca i macochę.
Kobieta spojrzałam się na mnie i się uśmiechnęła.
Była ładna i miała tak z 40.
A on wyglądał na 45.
- Dzień dobry dzieci. - powiedziała Kobieta.
- Dla mnie żadny dzień od wczoraj nie będzie dobry - odpowiedział Pablo.
- Tak dzień dobry - powiedziałam szturchając chłopaka w ramię żeby się trochę zachowywał.
- No jako jedyna ma maniery. - powiedziała Kobieta.
Mężczyzna Nic nie powiedział.
Nadal siedział przy komputerze pijąc kawę.
- My zjemy na mieście prawda Elli? - Zapytał mnie Pablo.
- Pablo zobacz, zrobili nam śniadanię więc nie wiem czy to ma sens.
- Elli proszę.
- Pablo jeśli twoja siostra chcę tu zjeść to niech zje.
- Ale to nie jest moja siostra. - odpowiedział szybko chłopak.
- Jak nie? To kim jest?
- Jest. Jest - zawahał się - moją dziewczyną.
Nagle mężczyzna odwrócił się i powiedział.
- Ty nie możesz mieć dziewczyny w tym wieku.
- Mogę. A wogóle co cię to obchodzi.
- Obchodzi bo jestem twoim ojcem.
- Tylko na papierku. A tak to wogóle nie jesteś moim ojcem.
- Jak możesz tak mówić.
- Zostawiłeś mnie i Aurore po śmierci mamy pod opieką niani!
- Chciałem sobie ułożyć życie po śmierci Evelin!
- Tak. To ci się udało.Masz żonę dwójkę dzieci. I super. Wróciłeś po 5 lat bez żadnego słowa i się tu wprowadziłeś!
- Ale to nie jest powód żeby się mnie wyżekać!
- Oczywiście że jest! Pisałem do ciebie a ty nawet nie raczyłeś mi odpisać!
- Bo chciałem o was zapomnieć.
- Super i ci się udało.
- Nie chcę wracać do przyszłości. Chcę abyś uszanował mnie i moją nową rodzinę.
- "Nową" - prychnoł Pablo po czym wybiegł z kuchni.
Popatrzyłam się ostatni raz na tych ludzi i wybiegłam z kuchni za Gavirą.
Widziałam że Hiszpan zamknął się w pokoju dlatego zapukałam do drzwi.
- Pablo otworzysz? - zapytałam.
- Proszę - otworzył mi drzwi.
Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku.
Zauważyłam że chłopakowi poleciała jedna łza.
Ale ją wytarł.
Było mi go szkoda.
Jak ja dowiedziałam się że mój tata też założył nową rodzinę to też tak zaaregowałam.
Więc mu się nie dziwię.
- Pablo? - zapytałam się.
- Tak.
- Potrzebujesz mnie?
- W jakim sensie?
- No czy chcesz pobyć sam?
- Chcę żebyś została ze mną.
- No to jak chcesz.
Pablo usiadł obok mnie o złapał mnie za rękę.
- Dziękuję.
- Za co głuptasku. - powiedziałam z troską.
- Że jesteś.
- To nie jest powód do dziękowania.
- Oczywiście że jest. Jakbyś nie chciała to byś ze mną tu nie była.
Wspierasz mnie. Pomagasz. I w dodatku pozwalasz mi u siebie nocować.
- Nie mów tak bo się przyzwyczaję do miłego Pabla Gaviry.
- To lepiej się nie przyzwyczajaj. Bo tylko na chwilę mam chwilę słabości księżniczko.
- O nie. - zaśmiałam się.
- Wiesz co jest smutne?
- No?
- Że nie wykorzystałem zakładu.
- To lepiej dla mnie.
- No tak.
Zastanowiłam się i coś postanowiłam.
- Ubieraj się.
- Co?
- No idziemy do mojego domu.
- Po co?
- A ty wszystko musisz wiedzieć.
- Tak.
- Później zobaczysz. A teraz się ubierz.
- No okej.
Wyjął z szafy ubrania i najpierw zdjął koszulkę a później spodnie.
- Ej mogłeś powiedzieć że się przebierasz.
- A po co mówić Kochana.
- Po to żebym nie patrzyła się na twoją klatę nie kochany.
- Mi nic nie przeszkadza jak się patrzysz.
- Tak. Ale mi przeszkadza.
Odwróciłam się plecami do chłopaka i odkaszlnęłam.
- Już możesz się odwrócić. - usłyszałam głos za pleców.
Powoli się obróciłam i zobaczyłam uśmiechniętego się chłopaka.
Ale on nie miał koszulki.
Złapałam się za głowę i krzyknęłam.
- Pablo!
- Co.
- Jesteś okropny.
- Wiem skarbie.
- Chyba odzyskałeś energię " skarbie".
- Dzięki tobie mój koteczku.
- Koteczku?
- Tak.
- O nie przypomniał mi się wczoraj Pedri.
- I Aurora.
- No właśnie co u Ari
- Po pijaku się wyprowadziła.
- Jak to.
- Jak zasnęłaś to zaniosłem cię do łóżka a później poszłem się kłucić z nimi. I wtedy zauważyłem Aurore która bieże swoje rzeczy i odjeżdża z Pedrim uberem.
- Trzeba do nich zadzwonić.
- Dzwoniłem.
- Kiedy?
- O 6 rano. Pedri zobaczył się w lustrze i zobaczył że ma zielone włosy. Załamał się.
- O Jezu. Zejdzie mu?
- Raczej przez 2 miesiące będzie je mieć.
- To nie dobrze. Musimy się z nimi spotkać.
- Ale najpierw idziemy do ciebie?
- Tak. Ubierz do jesnej ciasnej tą koszulkę i chodźmy.
- Okej.
- A gdzie moją sukienka.
- Nie ma
- Jak to nie ma?
- Poprostu.
- No Jaciekręce co z nią zrobiłeś.
- Schowałem gdzieś.
- No ale powiedz gdzie.
- Za siedmioma wzgórzami i lasami jest mała chatka w której mieszkają trole. Dadzą mi nową dziewczynę za twoją sukienkę. Układ ideał.
- I co dostałeś tą dziewczynę.
- Jeszcze nie. Ale czekam aż ta dziewczyna obok stanie się moją prawdziwą.
- Nie widzę tu żadnej dziewczyny brachu.
- Brachu - prychnoł.
Wyszliśmy z pokoju i szybkim krokiem chcieliśmy wyjść.
Ale zatrzymały nas 2 dziewczynki.
Jedna przytuliła się do mnie a druga do Pabla.
- Gdzie idziecie - zapytała się matka dziewczynek.
- A co cię to obchodzi. - odpowiedział Pablo.
- Pablo obchodzi mnie to.
- Ta myślisz że możecie się tutaj wprowadzić. To nie jest wasz dom.
Jak się z tąd nie wyprowadzicie to ja się wyprowadzę. Aurora się wyprowadziła to czas na mnie. Mam prawie 18 lat.
- Nie wiem czemu mnie tak nienawidzisz. Nawet mnie nie poznałeś.
- Ale nawet teraz wiem jaka jesteś.
Chłopak wyślizgną się z uścisku dziewczynki i wyszedł z domu.
- Przepraszam że wczoraj mój mąż cię tak potraktował.
- Nic się nie stało skąd mógł wiedzieć.
- Zaopiekuj się Pablo. Nie znam go dokładnie ale czuję że jest dobrym piłkarzem i człowiekiem.
- Tak.
- I jak możesz to przekonaj go do nas.
- Przepraszam ale nie mogę wszystkiego zrobić. Pablo ma powody żeby być zły więc nic nie pomogę. Do widzenia.
- Do widzenia.
- Pa mała. - powiedziałam do dziewczynki.
- Pa pa.
Wyrwałam się z objęć dziewczynki i wyszłam z domu.
Pablo ewidentnie był zły.
Złapałam go za rękę i powiedziałam.
- Uśmiech.
Chłopak z niechęcią uśmiechnął się.
A ja powiedziałam.
- Jeszcze mocniej się uśmiechnij pabluniu.
Chłopak uśmiechnął się tak że prawię się udusiłam.
Wyglądał jak jakiś klaun który chcę zachęcić dzieci do kupienia lodów.
- Możemy sobie zrobić zdjęcie? - Zapytał.
- Pewnie. Chodź.
Wyjęłam telefon i pstryknęłam fotkę.
I wstawiłam ją na insta.

Shrews in love/ Pablo GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz