Rozdział 19 🤍💣

198 9 0
                                    

Nie chciało mi się na ojca patrzeć dlatego szybko udałam się na trybuny.
- Ej stara co się stało - zapytała Aurora patrząc na moją twarz.
- Nic, poprostu zobaczyłam ojca z rodziną.
Dziewczyna przytuliła mnie i powiedziała.
- Nie przejmuj się masz mnie, Sirę przyjaciół i oczywiście Pabla.
Gaviego zaraz mogę nie mieć moja droga przyjaciółko. Ponieważ w każdej chwili możemy skończyć umowę.
- Dziękuję - powiedziałam
Nawet się nie zorientowałam kiedy piłkarze weszli na murawę.
Pablo popatrzył się na mnie smutno.
Wiedziałam że jakby był tu obok to pewnie by zapytał się czemu płakałam.
Ale go nie ma.
Ale za to musi walczyć o wygrany mecz.
I wierzę że mu się uda.
Popatrzyłam się na drużynę przeciwną.
A był to Real Madryt.
Bardzo trudny przeciwnik.
A w tym składzie jest wróg Pabla czyli Vinicius Jr. ( Nie wiem jak się piszę) kiedyś popchnął go na boisko i Gavira się przewrócił łamiąc rękę.
Było to wtedy kiedy oglądałam FC Barcelonę z telewizora a teraz mogę oglądać na żywo.
Po zaśpiewaniu hymnów piłkarze zaczęli grać.
• 48 minut  później •
Niestety pierwsza połowa skończyła się wynikiem 1.0 dla Realu.
Widziałam jak Pablo schodzi z boiska jak naindorzony kurczak.
Postanowiłam go jakoś uspokoić bo jeszcze kogoś pobije w szatni.
Powiedziałam przyjaciółką że muszę iść i poszłam do chłopaków.
Gdy weszłam do szatni nie było tam Pabla ale zastałam smutnych piłkarzy.
- Wiecie gdzie Pablo? - zapytałam podchodząc bliżej ich.
Pedri spojrzał się na mnie I pokiwał przecząco głową.
Ansu spojrzał się na mnie i powiedział.
- A co jego księżniczka chcę go poszukać - uśmiechnął się.
- Nie tylko poprostu - przerwał mi głos Balde.
- Idź go szukaj puki czas bo boimy się że nie przyjdzie a jak przyjdzie to nas pozabija.
- Dobra idę - powiedziałam kierując się do drzwi po czym dodałam. - głowa do góry chłopaki jeszcze macie drugą połowę. - po czym wyszłam.
Kręciłam się w tom i spowrotem aż w końcu go znalazłam.
Siedział przybity na ławce i miał twarz zasłoniętą rękami.
Płakał?
Nie to nie możliwe.
Podeszłam do niego i chciałam go dotknąć po plecach ale ten mnie  uderzył.
- Co ty robisz debilu. - krzyknęłam. - przeproś.
- A to ty, to nie przepraszam- spojrzał się na mnie po czym dodał - jednak przepraszam.
Zmienił zdanie po tym jak pokazałam mu złą minę.
- Grzeczny chłopiec. - powiedziałam głaszcząc go po plecach.
- Co ty tu robisz - zapytał.
- Przechodziłam - powiedziałam siadając obok niego
- Ta na pewno - prychnął.
- Nie bądź taki zły przegrywacie tylko jednym golem.
- Ale przegrywamy to najważniejsze.
- Najważniejsze jest to żebyś w siebie uwierzył. - powiedziałam.
- Ja już nie wierzę. - odpowiedział po czym dodał - płakałaś - powiedział stanowczo.
Popatrzyłam się na niego.
- Czemu - zapytał.
- Ojciec - odpowiedziałam.
Widziałam jak Pablo kiwa głową.
- Słuchaj mnie Gavira - powiedziałam głośno.
- Czego.
- Masz się wziąć w garść i pójść na boisko z energią i z motywacją.
- Ta już biegnę.
- Boże musisz być taki?
- Ty taka to ja też.
- Wcale nie jestem taka! - krzyknęłam.
- Ta - prychnął.
- Widzisz próbuję Ci pomóc a ty nic. Mogę iść jak chcesz.
I wtedy wpadłam na znakomity pomysł.
- Co ty znowu wymyśliłaś.- zapytał
-  Jak wygrasz mecz to spełnię twoje zachcianki po meczu.
- Serio? - zapytał.
- Tak.
- No to idę.
Popatrzyłam się na niego I powiedziałam.
- Czekałeś na to aż to powiem!
- Możliwe ale moje kochane słoneczko nie martw się jak wrócimy do domku to zrobisz mi masaż stupek.
- Twoje nie doczekanie idioto.
- Sama to zaproponowałaś słońce więc cóż mogę powiedzieć. Na razie. - powiedział po czym wolnym krokiem ruszył w inną stronę.
Stałam jak wryta.
Ja tutaj przyszłam go pocieszyć a on ze mnie sobie jaja robi!
O nie tak nie będzie.
On jeszcze nie wie że żartowałam i miałam skrzyżowane palce.
Popapraniec z niego.
Nagle patrzę a tu nagle Gavira wraca, podchodzi do mnie i mówi.
- A wogóle ile goli to ile masaży stóp? - zapytał z cwanym uśmieszkiem.
Zaraz wybuchnę.
Spojrzałam się na niego I wyszczerzyłam oczy.
- Mam cię dość idę z tąd. - powiedziałam odchodząc od chłopaka.
- Ej nie obrażaj się.
Nic mu nie odpowiedziałam.
- Halo słyszysz? - zapytał idąc za mną.
- Nie.
-Ale ty jesteś wkurzająca.
- To ty jesteś wkurzający.
Nagle chłopak zagrodził mi drogę swoim torsem i przez to wpadłam na niego.
- Co ty robisz debilu.
- A co mam robić.
Nasz twarze były bardzo niebezpiecznie blisko.
Widziałam jak chłopak swój zwrot kieruje najpierw na oczy a później na usta i tak cały czas.
Gdy miało dojść do pocałunku usłyszałam głos piłkarzy FC Barcelony.
- No wiecie co mecz zaraz się zaczyna a wy tutaj przeprowadzacie plan o dziecku. - krzyknął Ansu.
Odsunęłam się od Pabla I powiedziałam.
- Jaki plan kurde. Mam go dość zabierajcie sobie go.
- Oj coś Pablo chyba był nie grzeczny. - powiedział Balde.
Gavira tylko pokazał mu środkowy palec.
- Weźmiemy sobie go bo jest nam potrzebny ale później go oddamy obiecujemy. - powiedział Pedri podchodząc do Pabla.
- Nie musicie go oddawać trzymajcie go ile chcecie.
- Widzisz Pablo jak twoja dziewczyną cię kocha - odpowiedział Ansu na moje słowa.
- Dobra wy tu gadu gadu a tu zaraz mecz szykować się. - usłyszałam głos za plecami.
Był to znajomy głos który ostatnio bardzo rzadko słyszałam.
Obejrzałam się za siebie i zauważyłam osobę której teraz najbardziej nie chciałam widzieć.
Ojca.
- O cześć Córcia - powiedział chyba do mnie.
- Ta cześć - powiedziałam pod nosem cicho.
- Dobra chłopaki musimy już iść - powiedział Pablo.
-O Nasz kochany Pablunio się obudził. - kryzknął Pedri.
- Dobra idziemy - powiedział Xavi.
Wszyscy ruszyli za trenerem.
Pablo pocałował moją rękę I powiedział.
- Trzymaj kciuki.
Po czym pobiegł do szatni.
No cóż.
Pablo to totalny dureń.
Ale nie zaprzeczę że ja też nim jestem.
Będzie miał masaż stup w swoich snach.
A ojciec.
No cóż.
Nawet nie chcę o nim teraz myśleć.
Wyszłam z tuneli i wróciłam na trybuny.
- Boże Elli gdzie ty byłaś. -zapytała mnie Aurora.
- A gdzie ja nie byłam moje drogie przyjaciółki.
- Ty zawsze się tak tłumaczysz.
- Takie życie Ari.
Gdy skończyłam rozmawiać z dziewczynami to mecz się zaczął.
Przez to co ja zauważyłam na boisku aż uśmiech mi się pojawił na twarzy.
Gavira normalnie skakał jak małe dziecko.
Miał Uśmiech jak słodki szczeniaczek.
Gdybym nie wiedziała jaki jest naprawdę to bym uważała że jest słodki.
Popatrzył się na mnie i posłał mi buziaczka.
Moja twarz wyświetlała się na wielkim ekranie meczowym.
Byłam cała różowa na twarzy.
Może się zawstydziłam przed kamerą.
A może się zawstydziłam od innego powodu.
Który brzmiał.
PABLO GAVIRA...


Rozdział dodany na szybko jak są błędy to przepraszam.
Ps. Następny będzie dłuższy obiecuję.
Buziaczki❤️👄

Shrews in love/ Pablo GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz