~2.7~

149 7 8
                                    

Nora siedziała w celi Chena, nie próbując nawet się wydostać. Stało się. Straciła moc. Jedyna rzecz, która łączyła ją z bratem była w posiadaniu psychola, chcącego ukraść resztę mocy żywiołów.

Mimo wszystko nie żałowała tego, co zrobiła. Ratując Lloyda dała mu szansę na spełnienie jego celu, który był napewno lepszy, niż jej. Dziewczyna tutaj przyszła tylko po to, aby się zabawić, a on by ocalić przyjaciela.

Nastolatka czasem z drugiego końca korytarza słyszała jakieś dziwne dźwięki, jakby robota, ale nie myślała nad tym za bardzo. Pomyślała, że musiał to być jakiś wynalazek Chena.

- Nie wyrywaj sie, naprawdę nie chce mi się z tobą użerać - usłyszała jakiegoś typka. Szczerze miala to gdzieś, więc ciągle siedziała przy ścianie klatki, patrząc się w sufit.

- Puśćcie mnie, bo zaraz dostaniecie w mordy! - doszedł do niej drugi, tym razem znajomy głos.

~ Cole ~ pomyślała. Po tym usłyszała odgłos walnięcia i syk bólu mistrza ziemi. Następnie drzwi do jej celi się otworzyły, a przydupasy Chena wrzuciły tam bruneta. Obydwoje byli zszokowani tym co się działo, ale chłopak bardziej widząc Sterling.

- Postanowiłem was zamknąć w jednej celi, abyście mieli towarzystwo - oznajmił z małym uśmieszkiem Clouse, ktory pojawił się w kratach wstawionych w drzwi. Brookstone warknął na widok magika. Tamten jedynie zaśmiał się i wyszedł razem ze swoimi sługusami. Dla dwójki wojowników oczywiste było to, że ten debil chciał, aby oni się pokłócili i uprzykrzali sobie życia.

- Widać twój drogi przyjaciel cię pokonał - parsknęła mistrzyni wiatru.

- Nie zupełnie - odpowiedział zagadkowo chłopak - Poszedłem w twoje ślady - dodał.

- Czyli jakie? - spytała.

- Oddałem mu ostrze, tyle że ja zrobiłem to, bo Jay to mój przyjaciel, ale nie mogę rozszyfrować czemu ty to zrobiłaś - stwierdził, a odpowiedziała mu cisza - Oj no weź i tak będziemy tu siedzieć. Pogadajmy chociaż.

- Z tego co pamiętam to już na statku mnie nie lubiłeś. Co niby się zmieniło? - zapytała Nora.

- Uratowałaś mojego przyjaciela, chyba mogę być za to wdzięczny - odparł trafnie Cole - Więc? - dopytał, na co tamta westchnęła głęboko.

- Po prostu... wy chcecie uratować przyjaciela. Ja tutaj przyszłam dla zabawy i dlatego, że nie chciało mi się siedzieć samej w domu - wytłumaczyła z małym parsknięciem.

- Twoi rodzice się nie martwią? - zapytał.

- Nie mam rodziców. Znaczy... moich biologicznych nigdy nie znałam. Gdy byłam mała adoptował mnie Arthur Sterling i wtedy też poznałam mojego nowego brata Matteo. Wiedzą, że jestem na turnieju, więc... eh. Po co ja ci sie w ogóle tłumacze? - warknęła cicho, odwracając wzrok.

- Czasem łatwiej coś powiedzieć komuś, kto Cię nie zna - zauważył.

- Cole, jeśli się stąd jakoś wydostaniesz... obiecaj mi że ich znajdziesz i powiesz im, że ich kocham - powiedziała. Nawet nie wiedziała, czemu do niego gadała. W końcu go nienawidziła. Najwyraźniej jakoś mogła się jeszcze zaskoczyć.

Chłopaka za to wmurowało. Sam nie wiedział dokładnie czemu z nią rozmawiał, ale chyba po prostu potrzebował z kimś pogadać. Na dodatek Nora przypominała mu jego samego niedługo po śmierci Lily, czyli jego mamy. Też był zamknięty w sobie, oschły, zagubiony i nie miał jasnego celu w życiu. Dopiero gdy znalazł go Wu, wszystko nabrało sensu.

Pod wiatrami przeznaczenia | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz