PERSPEKTYWA MINHO
Dojechaliśmy na miejsce. Byliśmy koło jakiegoś opuszczonego budynku. Niedaleko stały dwa czarne samochody. Changbin od razu zrobił zdjęcia obydwu rejestracji na samochodach, by wrazie czego znaleść ich właścicieli.
Ja na nic nie czekając, od razu udałem się do budynku. Kątem oka zauważyłem, że reszta chłopaków idzie za mną. Gdy wszedłem, pierwszą rzeczą, jaką usłyszałem, były stłumione krzyki najukochańszej osoby w moim życiu. Osoby, która ze mną zerwała. Mimo tego, że bezgranicznie ją kocham. Wiem, że zrobił to dlatego, że myślał, że go zdradziłem, ale dlaczego ten jebany Moonbin akurat wtedy musiał do mnie napisać?! Zresztą to moja wina...Dlaczego go nie zablokowałem? Do teraz nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Do rzeczywistości przywrócił mnie głośny trzask, a potem następny - głośniejszy niż wszystkie inne - krzyk Jisunga. Mojego kochanego Jisunga. No właściwie już nie mojego, bo wszystko zniszczyłem.
Kręcąc głową na boki by rozgonić myśli, zacząłem powoli iść w stronę miejsca, skąd dochodziły krzyki chłopaka. Ale po jakimś czasie ucichły, co przeraziło mnie jeszcze bardziej. Wcześniej, choć każdy krzyk łamał mi serce, wiedziałem, że chociaż żyje. Teraz pozostało mi tylko mieć nadzieję.
Otwierałem każde drzwi po kolei, w końcu natrafiając na takie, za którymi znajdowały się schody. Zszedłem po nich, a na dole - w całkowitych ciemnościach były jeszcze jedne drzwi. Przełknąłem głośno ślinę, bojąc się, co znajdę za nimi. Jednak nie czekając ani chwili dłużej, nacisnąłem klamkę, wchodząc do pomieszczenia, gdzie była dwójka moich byłych chłopaków. Moonbin gapił się na Hana, co jakiś czas mocno go bijąc, a ten tylko wtedy cicho jęczał, będąc ledwo przytomny. Żaden z nich mnie nie zauważył. Za mną nawet nie wiem kiedy pojawił się Seungmin z Bangiem. Odsunęli mnie trochę do tyłu, sami wyciągając pistolety i kilka razy na ślepo strzelając do Moonbina. Jego ciało po chwili runęło na podłogę, a Han będąc cały roztrzęsiony, oraz pewnie z bólu i wysiłku- stracił całkiem przytomność.
Z zamyślenia wyrwał mnie spanikowany głos Seungmina. Trzeba go zawieść do szpitala, chłopaki. Może tego nie przeżyć. Spojrzałem na Jisunga, będącego całego brudnego od krwi, na jego niegdyś piękne włosy. Poczułem łzy pod powiekami. Było mi go tak cholernie żal. Dlaczego przeze mnie.
Przełamałem się, i widząc, że wszyscy inni ogarniają jakieś inne rzeczy.- nie wiem jakie, przecież przyszliśmy go tu ratować- sam podszedłem do Hana, i wziąłem go na ręce. Zaniosłem go do samochodu, a Seungmin poszedł ze mną. Reszta ma przyjechać później.
-To serio jest aż tak poważne?- zapytałem już w drodze do szpitala.
-Tu nie chodzi tylko o to..- odsłonił jego koszulkę. Ukazała mi się duża rana na brzuchu brązowowłosego. Prawdopodobnie od dźgnięcia nożem. Bez słowa przyspieszyłem jeszcze bardziej i po chwili znajdowaliśmy się w szpitalu. Jisunga od razu wzięli na operację, a ja siedziałem na korytarzu i płakałem. Seungmin starał się mnie pocieszyć, ale coś mu nie wychodziło, więc wkrótce dał sobie spokój i po prostu mnie przytulił.Po jakimś czasie przyjechała reszta chłopaków. Usiedli obok mnie i Seungmina. Nawet na nich nie spojrzałem, ciągle płacząc. Jeśli tak ma wyglądać miłość, to chyba zaczynam do chodzić do wniosku, że nie chcę być zakochany..ale jednak...dobrze jest mieć przy sobie taką osobę, której sam widok sprawi, że to najlepszy dzień w twoim życiu. A jedno słowo potrafi sprawić, że twoje serce robi fikołka.
Wszyscy siedzieliśmy przygnębieni, ja ciągle cicho płacząc, Seungmin szeptając mi do ucha różne rzeczy, które miały mnie niby pocieszyć, ale dawało to marne skutki, a reszta była cicho. Gapili się w podłogę, lub w ścianę. Po jakimś czasie stwierdziłem, że nie wytrzymam tego dłużej.
-Idę do kibla- mówiąc to wstaję,
-Iść z tobą?- zapytał Seungmin, patrząc na mnie w zmartwieniu.
-Nie trzeba, Innie, poradzę sobie- posłałem mu bardzo wymuszony uśmiech, po czym się odwróciłem i poszedłem w stronę toalet. Ogarnąłem się tak, by wyglądać w miarę jak człowiek, a nie straszyć ludzi swoim wyglądem. Gdy byłem gotowy, wróciłem do chłopaków. Po chwili przyszedł lekarz.-Przykro nam, ale...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, tak mozecie mnie nienawidzic, ale koncze w tym momencie- jestem chora, wiec znalazlam troche czasu, zeby to napisac. Nie wiem kiedy nastepny rozdzial, wiec mnie o to nie pytajcie
Buziaczki i do nastepnego 💛
CZYTASZ
𝖧𝗂 𝗌𝗎𝗇𝗌𝗁𝗂𝗇𝖾 ~𝗆𝗂𝗇𝗌𝗎𝗇𝗀~
Fiksi PenggemarJisung przeprowadza się do Seulu, gdzie pewnego dnia wpada na szefa najbardziej niebezpiecznego gangu w okolicy. Ostrzeżenie: w późniejszych rozdziałach mogą być smuty, gwałty, mogą być też sceny związane z samookaleczaniem, czy próbami samobójczym...