Rozdział 6

455 25 0
                                    


Hermiona

Leżę na ręczniku plażowym i napawam się słońcem i szumem fal.

Dziś celowo przyszliśmy na plażę rano – już kilka minut po ósmej spotkałam się z Aleksandrem w stołówce na śniadaniu, a przed dziewiątą wyciągnęłam go z hotelu. Chciałam poleżeć na piasku i pomoczyć stopy w wodzie zanim znów zejdą się tłumy i nie będzie szans na jakikolwiek relaks.

Aleksander, choć widziałam, że na śniadaniu wciąż był zaspany nie robił mi z powodu mojego pośpiechu żadnych wyrzutów. Wręcz przeciwnie - był stoicko wręcz spokojny i niezwykle cichy. Niby zachowywał się normalnie, ale czułam, i wciąż czuję, że coś się zmieniło. Nie wiem tylko co.

Po tym, co zaiskrzyło między nami wczorajszego wieczoru nie zostało nawet śladu - miałam wrażenie, że to jak na mnie patrzył, głaskał moją dłoń i trzymał za rękę, gdy szliśmy do pokoju zwyczajnie mi się przyśniło. A może naprawdę był to jedynie wytwór mojej wyobraźni?

I może tak byłoby lepiej?

No bo z tego, że jest przystojny, miły, a jego dotyk na mojej dłoni czuję do teraz? To przyjaciel taty, a moje nudne życie to nie bajka, ani nawet tania komedia romantyczna. Jestem zwykłą, przeciętną nastolatką olewaną przez rodzica, a on dobrze ustawionym, dorosłym, seksownym mężczyzną.

O czym ja w ogóle myślę?

To chyba przez to, że od jakiegoś czasu z nikim się nie spotykałam. Przez tą całą maturę ciągle siedziałam w książkach i nie miałam czasu na poznanie nikogo nowego, a już a pewno nie na randkowanie. A teraz proszę - zamiast cieszyć się piaskiem i wodą moje myśli raz po raz odpływają w stronę pierwszego lepszego faceta, który okazał się być dla mnie miły.

Chyba oszalałam.

Koniec z tymi głupimi myślami. Gość jest miły, ponieważ mój tato go o to poprosił. W przeciwnym razie nawet przez minutę nie zawracałby sobie głowy dziewczyną prawie o połowę młodszą od siebie.

Tato... Zastanawiam się, co teraz robi. Czy żałuje, że nie pojechał z nami? Jest jeszcze przed południem, o tej porze w restauracji jest jeszcze spokojnie i cicho. Dopiero przyszykowują się na popołudniowy tłum. Kroją warzywa, opłukują ryż, kroją mięso na gulasz i tłuką kotlety schabowe. Żartują i ustawiają zakłady kto dziś przyrządzi największą ilość dań. Tata na pewno już tam jest. Pilnuje, aby wszystko było gotowe na czas. Czy zastanawiał się, co u mnie? Chciał zadzwonić?

Z każdą myślą wczorajszy smutek coraz bardziej ponownie ściska mi serce. Przed snem obiecałam sobie, że dziś postaram się o tym wszystkim nie myśleć, ale chyba nie umiem tego zrobić.

Po raz kolejny dziś odpycham od siebie wszystkie myśli krążące mi po głowie i staram się skupić na tym wszystkim, co otacza mnie dokoła - latające nad moją głową mewy, bezkresny błękit nieba, mężczyzna siedzący obok...

Szlag.

Czy ja naprawdę nie umiem po prostu cieszyć się chwilą? Albo myślę o Aleksandrze i wczorajszym wieczorze, albo o tacie i tym jak bardzo mnie olewa.

Jestem chyba jakąś masochistką! Nikt normalny na takim wyjeździe, pierwszym od lat nie zadręcza się tak, jak ja to robię, odkąd wsiadłam w ten przeklęty pociąg.

Podnoszę się do pozycji siedzącej i zła sama na samą siebie wpatruję się zacięcie w morze. 

- Mam wrażenie, że wstałaś dzisiaj lewą nogą - zauważa Aleksander – Od rana wyglądasz, jakbyś była na coś zła.

Przyjaciel mojego tatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz