Hermiona
Choć wczoraj nic nie piłam to dziś budzę się z uczuciem okropnego kaca.
Boli mnie całe ciało, w głowie łupie a w ustach mam istną Saharę.
A to wcale nie jest najgorsze.
Najgorsze jest to, że czuję się jak gówno.
Po wczorajszej kłótni z ojcem długo płakałam w ramionach Kaśki aż w końcu udało mi się zasnąć. Obudziłam się w nocy sama i nie mogłam już zasnąć. Długo myślałam o tym i analizowałam słowa, które padły pomiędzy mną a tatą.
Na nowo przeżywałam to, jak złą opinię ma o mnie mój własny ojciec. Powinnam już nad tym dawno przeskoczyć, ale kurwa po prostu nie mogę. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła.
Nad ranem miałam dość i potrzebowałam czegoś, co zajęłoby moje myśli choć na trochę. Wzięłam do ręki telefon i wpisałam w wyszukiwarkę hasło "depresja".
Przeczytałam kilka pierwszych artykułów, ale na niewiele mi się to zdało. Opisywały co prawda objawy depresji i możliwe terapie, ale brzmiało to jakby wyleczenie trwało raptem kilka tygodni, a nie lat. Odnosiłam wrażenie, że umyka mi coś bardzo ważnego.
Dopiero któryś z kolei link trochę rozjaśnił mi sytuację.
"Czas trwania pierwszego epizodu depresyjnego jest zmienny (od kilku tygodni do kilku miesięcy). Większość epizodów depresyjnych trwa mniej niż sześć miesięcy."*
Czy to oznacza, że depresja nie jest czymś całkowicie stałym a ma swoje "rzuty"? Że można czuć się już całkiem dobrze, a nagle znów zachorować? Czy to oznacza, że Aleksander cały czas bierze leki, czy tylko jak następuje nawrót? Im więcej czytam, tym więcej mam pytań.
Zdecydowanie muszę o tym porozmawiać z Aleksandrem.
W sumie, to przydałaby mi się najlepiej rozmowa ze specjalistą, ale po przejrzeniu cen za godzinę rozmowy z psychologiem postanawiam dać sobie z tym spokój - w najbliższych miesiącach raczej nie będzie mnie stać na coś takiego. Swoją drogą myślę, że trzeba być milionerem, aby móc chorować psychicznie. Ci, których nie stać na coś takiego utknął w kolejkach liczonych w setkach, aby dostać się do specjalisty na NFZ.
Gdy w końcu udaje mi się zasnąć, to mam wrażenie, że już po kilku minutach dzwoni budzik.
Chcąc nie chcąc podnoszę się z łóżka i idę do łazienki.
Pora na kolejny, ciężki dzień.
Po pracy postanawiam, że muszę odpocząć. Odpocząć i się zresetować.
Muszę się napić.
Po drodze do domu kupuję czystą, colę oraz dużą paczkę cipsów.
Wstawiam wszystko do lodówki i zerkam na zegar – za godzinę wróci Kaśka, a jej mama zaraz po niej, bo miały dziś zmianę w podobnych godzinach.
Dotychczas nie pomagałam w domu zbyt wiele. Skupiłam się za mocno na przeżywaniu swoich dramatów, żeby choć pomyśleć o posprzątaniu lub ugotowaniu. Wiem jednak, że tak być nie może. To, że mam problemy i stres nie znaczy, że mam mieszkać u kogoś za darmo i do tego nic nie robić.
Biorę się więc za gotowanie obiadu. Nie jest to nic wyszukanego, ot zwykła potrawka z kurczaka ale mam nadzieję, że sprawie im tym przyjemność. Zmywam również naczynia i podlewam kwiaty, a gdy Kaśka wchodzi do domu kończę odkurzanie salonu.
CZYTASZ
Przyjaciel mojego taty
RomanceTo miał być dla Hermiony upragniony, długo wyczekiwany wyjazd na którym miała nadzieję zbliżyć się ze swoim tatą, u którego mieszkała od czasu śmierci matki. W ostatniej chwili, będąc już na peronie dostaje telefon od taty, że ten jednak nie da rady...