Rozdział 31

289 14 1
                                    


Hermiona

Choć wczoraj nic nie piłam to dziś budzę się z uczuciem okropnego kaca.

Boli mnie całe ciało, w głowie łupie a w ustach mam istną Saharę.

A to wcale nie jest najgorsze.

Najgorsze jest to, że czuję się jak gówno.

Po wczorajszej kłótni z ojcem długo płakałam w ramionach Kaśki aż w końcu udało mi się zasnąć. Obudziłam się w nocy sama i nie mogłam już zasnąć. Długo myślałam o tym i analizowałam słowa, które padły pomiędzy mną a tatą.

Na nowo przeżywałam to, jak złą opinię ma o mnie mój własny ojciec. Powinnam już nad tym dawno przeskoczyć, ale kurwa po prostu nie mogę. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła.

Nad ranem miałam dość i potrzebowałam czegoś, co zajęłoby moje myśli choć na trochę. Wzięłam do ręki telefon i wpisałam w wyszukiwarkę hasło "depresja".

Przeczytałam kilka pierwszych artykułów, ale na niewiele mi się to zdało. Opisywały co prawda objawy depresji i możliwe terapie, ale brzmiało to jakby wyleczenie trwało raptem kilka tygodni, a nie lat. Odnosiłam wrażenie, że umyka mi coś bardzo ważnego.

Dopiero któryś z kolei link trochę rozjaśnił mi sytuację.

"Czas trwania pierwszego epizodu depresyjnego jest zmienny (od kilku tygodni do kilku miesięcy). Większość epizodów depresyjnych trwa mniej niż sześć miesięcy."*

Czy to oznacza, że depresja nie jest czymś całkowicie stałym a ma swoje "rzuty"? Że można czuć się już całkiem dobrze, a nagle znów zachorować? Czy to oznacza, że Aleksander cały czas bierze leki, czy tylko jak następuje nawrót? Im więcej czytam, tym więcej mam pytań.

Zdecydowanie muszę o tym porozmawiać z Aleksandrem.

W sumie, to przydałaby mi się najlepiej rozmowa ze specjalistą, ale po przejrzeniu cen za godzinę rozmowy z psychologiem postanawiam dać sobie z tym spokój - w najbliższych miesiącach raczej nie będzie mnie stać na coś takiego. Swoją drogą myślę, że trzeba być milionerem, aby móc chorować psychicznie. Ci, których nie stać na coś takiego utknął w kolejkach liczonych w setkach, aby dostać się do specjalisty na NFZ.

Gdy w końcu udaje mi się zasnąć, to mam wrażenie, że już po kilku minutach dzwoni budzik.

Chcąc nie chcąc podnoszę się z łóżka i idę do łazienki.

Pora na kolejny, ciężki dzień.


Po pracy postanawiam, że muszę odpocząć. Odpocząć i się zresetować.

Muszę się napić.

Po drodze do domu kupuję czystą, colę oraz dużą paczkę cipsów.

Wstawiam wszystko do lodówki i zerkam na zegar – za godzinę wróci Kaśka, a jej mama zaraz po niej, bo miały dziś zmianę w podobnych godzinach.

Dotychczas nie pomagałam w domu zbyt wiele. Skupiłam się za mocno na przeżywaniu swoich dramatów, żeby choć pomyśleć o posprzątaniu lub ugotowaniu. Wiem jednak, że tak być nie może. To, że mam problemy i stres nie znaczy, że mam mieszkać u kogoś za darmo i do tego nic nie robić.

Biorę się więc za gotowanie obiadu. Nie jest to nic wyszukanego, ot zwykła potrawka z kurczaka ale mam nadzieję, że sprawie im tym przyjemność. Zmywam również naczynia i podlewam kwiaty, a gdy Kaśka wchodzi do domu kończę odkurzanie salonu.

Przyjaciel mojego tatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz