Rozdział 25

284 16 7
                                    


Hermiona

Hermiona

- Nic się nie stało, po prostu na prawdę się za tobą stęskniłem.

Patrzę na niego. Nie dowierzam, naprawdę niedowierzam.

Aleksander podobnie jak mój ojciec, bierze mnie za kretynkę.

Wiem, że nie jestem nazbyt domyślą kobietą. Większość z nich ma coś, co nazywa się "instynktem". Na przykład Kaśka - na kilometr wyczuje, gdy między kobietą i mężczyzną zaczyna się jakaś chemia, albo gdy w serialu zbliża się jakiś większy zwrot akcji. Ja natomiast jestem kompletnie nie świadoma tych "znaków" i całkowicie ślepa, dopóki ktoś nie powie mi czegoś wprost.

Ale nie jestem kretynką.

A tylko kretynka nie zauważyłaby, że Aleksander kłamie.

Cała jego napięta postura, twarz i oczy mówią to bardzo wyraźnie.

Jego dzisiejsze zachowanie od początku wydawało mi się dziwne. Niby był taki jak zawsze, ale mimo to inny. Wydawał się być poddenerwowany, w jakiejś dziwnej desperacji. Bardzo chciałam poddać się jego namiętnym pocałunkom, dać się porwać chwili uniesienia i przyjemności, ale nie mogłam się pozbyć wrażenia, że coś jest bardzo mocno nie tak.

Następnie Aleksander uciekł do kuchni, gdzie bił się ze swoimi myślami przez dobry kwadrans wpatrując się w jeden punkt.

A teraz myśli, że uwierzę, że to zwykła tęsknota.

No kurwa.

- Ty masz mnie za kretynkę - wypowiadam na głos swoje myśli - Podobnie jak mój ojciec uważasz, że nie jestem zdolna do myślenia, odczuwania i wyciągania odpowiednich wniosków. Jestem od ciebie młodsza, nie głupsza.

Nagle dociera do mnie, że nawet nie wiem po co tu właściwie stoję. Po co tu przyszłam. Po co to wszystko.

Bo przecież ostatecznie, jestem dla niego jedynie głupią gówniarą, która dotychczas spijała z jego ust każde słowo, więc nie ma powodu, aby tym razem było inaczej.

A ja przychodziłam tu raz za razem wierząc, że jestem dla niego kimś więcej. Kimś ważnym. Kimś kogo kocha i darzy zaufaniem. Kimś, kogo nigdy nie będzie próbował okłamać.

Jak widać znów się myliłam.

Nie czekając na jego reakcję odwracam się na pięcie i wychodzę z kuchni. Aleksander dogania mnie, gdy jestem już przy drzwiach wyjściowych.

Bierze mnie mocno w ramiona i ponownie desperacko całuje, ale nie umiem odczuwać w tej chwili przyjemności z tego czynu.

- Nie wychodź, błagam - szepcze w moje usta głosem pełnym bólu.

Odsuwam go od siebie na odległość wystarczającą, abym mogła spojrzeć mu w oczy. Widzę w nich błaganie, któremu bardzo chciałabym się poddać, ale wiem, że jeśli teraz się ugnę to mogę się już nigdy nie dowiedzieć prawdy.

A sądząc po jego zachowaniu jest to coś, co bardzo chce ukryć, zatem mogę założyć, że jest również bardzo ważne. Ostatnie tygodnie żyłam tylko nim – naszymi spotkaniami, rozmowami, pieszczotami. Nie myślałam dużo o przyszłości, bałam się za mocno wybiegać do przodu. Jednak gdzieś podświadomie chciałam, aby to było już na zawsze.

A teraz?

Jak mogę myśleć o wspólnym "żyli długo i szczęśliwie" z mężczyzną, który do ukrycia przede mną coś bardzo ważnego?

- Powiesz mi co się dzieje?

Mija sekunda, a po niej kolejne. Aleksander wciąż patrzy na mnie błagalnie, ale uparcie milczy.

Więcej mi nie trzeba. Odpycham go mocno a on z rezygnacją wypuszcza mnie z ramion.

Tym razem, gdy moja dłoń naciska klamkę nawet nie próbuje mnie powstrzymać.

Zmuszam się, aby nie spojrzeć na siebie. Obawiam się, że gdybym zobaczyła teraz jego twarz nie umiałabym stąd wyjść. A to właśnie muszę zrobić. Albo mi zaufa i wszystko wyzna, albo lepiej skończyć to już teraz.

Zbiegam po schodach i ze łzami w oczach wybiegam z bloku.


Nie pamiętam jak docieram do mieszkania Kaśki, ani nawet jak witam się z jej zaskoczoną mamą. W końcu mówiłam, że mogę wrócić późno, a jestem z powrotem raptem godzinę później.

Położyłam się na łóżku, które chwilowo jest moje i zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd. No bo jakiś musiałam popełnić, skoro Aleksander nie umie mi zaufać.

A ten brak zaufania bardzo, ale to bardzo mnie boli.

Odtwarzam w myślach po raz tysięczny wszystkie nasze rozmowy, wyznania. Próbuję z nich wywnioskować czego tak bardzo nie chce mi powiedzieć, ale im dłużej o tym myślę, tym mniej mam pomysłów. Ma jakieś poważne problemy w pracy? A może dziecko? Jest chory? Umiera? Mogę tak główkować bez końca, a i tak dopóki on nie zdecyduje, że chce się ze mną tym podzielić nie będę miała żadnej pewności.

Natłok myśli sprawia, że nie mogę się odprężyć ani odetchnąć. Wszystko kołuje mi się po głowie raz za razem tworząc w mojej głowie kakofonię dźwięków, scen i uczuć, które doprowadzają mnie do szaleństwa. Wszystko to pędzi przez moje myśli a ja nie umiem tego w żaden sposób zatrzymać.


Późnym wieczorem przychodzi ze zmiany Kaśka i zastaje mnie w stanie konkretnego załamania psychicznego. Opowiadam jej o tym co się stało z nadzieją, że jej kobiecy instynkt coś jej podpowie, ale ona również nie wie o co może chodzić.

- Daj mu kilka dni. Nie pisz, nie dzwoń. Niech przemyśli to, jak się zachował i co chce robić dalej – radzi.

- Też pomyślałam, że to na stan obecny najlepsze rozwiązanie. Tylko że... Martwię się o niego. O nas - przyznaję - Ostatnio wszystko mi się wali.

Przy ostatnim zdaniu łamie mi się głos.

Nie mam pojęcia co robię, ani gdzie mnie to zaprowadzi. Jestem pełna niepokoju, nerwów i strachu przed tym, co przyniesie jutro. Nie mam pracy, pieniądze które mam nie starczą mi na długo a u Kaśki też nie mogę mieszkać w nieskończoność. Ojca nie chcę widzieć w ciągu najbliższego stulecia, a Aleksander... Sama już nie wiem.

- Za dużo myślisz, potrzebujesz od tego odpoczynku.

- Jak niby mam nie myśleć? Nie da się - mówię jej tą oczywistość ocierając łzę z policzka.

- Ależ oczywiście że się da. Potrzebujesz pracy, i to takiej w której nie będziesz miała czasu się choćby wysikać - głos stara się mieć dziarski, ale po jej minie widzę, że się o mnie martwi.

- Wysyłałam dziś rano sporo CV ale nikt nie oddzwonił - gdy mieszkałam u taty sprawa pracy nie była pilna, ale teraz? Potrzebuję jej na wczoraj.

- Dziewczyna na drugim punkcie u mojego szefa zaszła w ciąże i poszła sobie na zwolnienie na cały miesiąc, mimo że to dopiero początek. Na już potrzebuje kogoś nowego, więc jeśli chcesz....

Rzucam się jej w ramiona i całuję w oba policzki. Nie mogę nazwać tego co czuję radością, ponieważ jest to rozwiązanie jedynie jednego z moich licznych problemów, ale jestem jej niezmiernie wdzięczna.

- Wiele nie zarobisz, ale co lepsze niż nic – kontynuuje moja przyjaciółka.

- Jesteś najlepsza.

- Wiem – potwierdza z uśmiechem na ustach.

- Zadzwonisz do niego jutro? Czy może lepiej, abym ja to zrobiła? - dopytuję.

- Zaraz do niego napiszę, mówiłam mu o tobie i prosił abym dała mu znać jak już z tobą porozmawiam. Dał mi już koszulkę dla ciebie w nadziei że się zgodzisz.

Kaśka wychodzi na chwilę z pokoju i wraca po chwili z zieloną koszulką polo z wyhaftowaną na lewej piersi nazwą sklepu.

- Gratuluję. Od jutra pracujesz w Żabce.  

Przyjaciel mojego tatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz