Rozdział 30

304 18 2
                                    


Hermiona

Pomimo moich sprzeciwów Aleksander upiera się, aby podwieźć mnie do domu. Przez całą drogę praktycznie trzęsę z nerwów, pomimo że mężczyzna siedzący koło mnie ciągle mnie uspokaja.

Bo przecież wiadomo było, że kiedyś w końcu trafie na tate. Warszawa może i jest duża, ale raczej nie aż tak byśmy mogli dożywotnio się omijać. Poza tym powiedział, że powinnam z nim na spokojne porozmawiać. Powiedzieć, co leży mi na sercu i boli mnie najbardziej. Bla bla bla...

- A co powinnam powiedzieć, jeśli spyta czy się widujemy? Czy jesteśmy razem? - pytam z wyrzutem. Przez całą drogę daje mi rady o czym powinnam z nim porozmawiać i jak do tej rozmowy podejść, ale o tej jednej a jednocześnie bardzo istotnej sprawie jeszcze się nawet nie zająknął.

- Myślałem, że to oczywiste – odpowiada bez minuty namysłu - Powiedź mu prawdę.

Opada mi szczęka.

Po dzisiejszym dniu pełnym szczerości i poważnych rozmów mam dość na najbliższy czas, a tu zwala mi się na głowę jeszcze bomba w postaci "umierającego z nerwów" tatusia, a Aleksander oznajmia, że w razie pytań mam mu powiedzieć prawdę.

Nie jestem na to gotowa. Ani na rozmowę z ojcem, ani na mówienie mu o moim związku, ani w ogóle na nic nie jestem gotowa. Cała ta sytuacja, dzisiejszy dzień i milion zmartwień, które mam w tej chwili w swojej głowie zaczynają mnie przerastać. Czuję się przez to wszystko przytłoczona, przygnieciona tymi nagle spadającymi na mnie raz za razem kamieniami. Chciałabym jedynie wrócić do mieszkania ukochanego, w jego ciepłe, sile i bezpieczne ramiona i zapomnieć o wszystkich troskach. Udawać, że istniejemy tylko my, a cała reszta jest jedynie złudzeniem. Zaszyć się w nim w sypialni na najbliższe dwa tygodnie. Albo na wieczność.

Jak ja mam sobie dać teraz ze wszystkim radę?

Odpowiedź jest prosta – nie dam.

Aleksander parkuje pod blokiem mojej przyjaciółki i obraca się w moją stronę patrząc na mnie wzrokiem pełnym zatroskania oraz obawy.

- Może pójdę tam z tobą? - pyta.

- Nie, lepiej nie. To sprawa pomiędzy mną a nim.

Bardzo chciałabym, aby poszedł tam na górę ze mną, ale to nie byłoby rozsądne. Jeśli dotychczas tato miał jakieś podejrzenia, co do mojego chłopaka to po zobaczeniu nas razem o tej porze zyskałby pewność. To natomiast oznaczałoby, że w najlepszej opcji się zdenerwuje, a w najgorszej mogłoby dojść do rękoczynów. Tato nigdy nie był agresywny, a bynajmniej ja go nigdy takiego nie widziałam, ale w chwili obecnej nie jestem pewna czego mogłabym się po nim tak naprawdę spodziewać. Nie wyobrażam sobie sprowadzać takiej awantury na czyjś dom, a już na pewno nie na dom przyjaciółki. Jej mama przyjęła mnie pod swój dach z dnia na dzień bez słowa sprzeciwu, nie mogę jej się w tej sposób odwdzięczyć.

Nie, tą bitwę, dzisiejszą bitwę muszę stoczyć sama.

Nie pukam przed wejściem do mieszkania, bo przecież tu mieszkam. Wchodzę po prostu i cichym trzaśnięciem drzwiami oznajmiam wszystkim swoje przybycie.

Pierwsza w przedpokoju pojawia się blada jak biała kreda twarz Kaśki, a następnie jej mama, w podobnym jak córka stanie. Młodsza dziewczyna ściska mnie za dłoń dodając mi tym otuchy, a starsza uśmiecha się nerwowo próbując przekazać mi, że wszystko będzie dobrze.

Gdybym nie była tak zastygła przerażeniem to pewnie bym je uściskała za to, że są ze mną i mnie wspierają. Zamiast tego stoję jedynie bojąc się zrobić najmniejszy choć ruch.

Przyjaciel mojego tatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz