Aleksander
Jak to jest, że do dobrych rzeczy człowiek tak szybko się przyzwyczaja, a do tych złych już nie?
Przyzwyczajenie się do obecności Hermiony w moim życiu zajęło mi zaledwie cztery dni. Zniknęła z niego trzydzieści cztery dni temu, a ja wciąż nie mogę się pozbierać.
Codziennie wracam do mieszkania, w którym czeka na mnie jedynie spragniony pieszczot Rudy. Hermiona tak go rozpieściła, że gdy tylko wracam do domu nie mogę się od niego odpędzić. Jednak cierpienie Rudego z powodu braku tej cudownej dziewczyny nijak się ma do tego, jak czuję się ja.
Latami żyłem sam i było mi z tym dobrze. Nie przeszkadzało mi wracanie do pustego mieszkania i samotne spędzanie wieczorów. Wręcz przeciwnie - cieszyło mnie takie życie. Spokojne, nudne, przewidywalne, pozbawione emocji.
A teraz?
Teraz czuję się, jakby moje życie się skończyło.
Nic nie przynosi mi radości. Całkowicie straciłem umiejętność uśmiechania się, żartowania. Myślę tylko o niej i o tym, jak bardzo pragnę móc ją znów zobaczyć.
W ciągu swojego życia przeszedłem wiele – próba samobójcza, lata depresji i licznych załamań utrzymywały mnie w przekonaniu, że wiem co to smutek, ból i rozpacz. Ale myliłem się. Bo czucie smutku czy rozpaczy wciąż jest czuciem, a to ono daje nam poczucie, że wciąż żyjemy.
Teraz jednak, po raz pierwszy w życiu nie czuję nic.
Wszystko robię machinalnie - wstaję, myję się, ubieram się, idę do pracy, wracam, przytulam Rudego. Jedynymi minutami w ciągu całego dnia kiedy mam nadzieję, że kiedyś do mnie wróci są te, które spędzam na mówieniu do Hermiony. Nigdy nic nie odpowiada, ale wiem, że tam jest, że słucha wszystko co do niej mówię.
Słyszę jej oddech i jest to jedyne, co mnie tu jeszcze trzyma.
Dzisiejszy dzień był dokładnie taki, jak każdy inny w ciągu ostatnich trzydziestu pięciu dni.
Gdy otwieram drzwi do swojego mieszkania pierwsze co widzę to zapalone w kuchni światło, a przecież wiem, że na pewno je zgasiłem.
I wtedy czuję zapach smakowitej kolacji.
Wszystko jasne.
Aśka ponownie wpadła, aby mnie poniańczyć. Pewnie uznała, że dość już mojego użalania się nad sobą i najpierw mnie nakarmi a następnie zrobi długi, mało interesujący wykład na temat tego, że pora ruszyć do przodu, wyciągnąć wnioski, bla bla bla... Znowu.
To będzie zajebiście miły wieczór.
- Cześć! - wołam aby dać jej znać, że wróciłem i może już zacząć ten swój monolog. Im szybciej wysłucham tego wszystkiego co ma mi do powiedzenia, tym szybciej sobie pójdzie a ja będę mógł zadzwonić do Hermiony aby znów wsłuchiwać się w jej spokojny, miarowy oddech opowiadając jej o moim kolejnym niefascynującym dniu.
Cisza w mieszkaniu trochę mnie zaskakuje. Jak znam Aśkę powinna stać już w drzwiach z drewnianą łyżką w dłoni i stresować mnie abym się pośpieszył bo jedzenie wystygnie.
Zaglądam do kuchni. Na kuchence stoją garnki, ale nie widać pod nimi ognia. Dotykam jednego z nich – jeszcze ciepły.
Niemożliwe, żeby przyszła tylko po to, aby mi ugotować a później zwyczajnie się zmyła.
Coś się stało.
Odwracam się w stronę przedpokoju, bo telefon zostawiłem w kurtce, gdy w oczy rzuca mi się coś, czego nie widziałem tu od trzydziestu pięciu dni.
CZYTASZ
Przyjaciel mojego taty
RomanceTo miał być dla Hermiony upragniony, długo wyczekiwany wyjazd na którym miała nadzieję zbliżyć się ze swoim tatą, u którego mieszkała od czasu śmierci matki. W ostatniej chwili, będąc już na peronie dostaje telefon od taty, że ten jednak nie da rady...