Rozdział 34

240 15 1
                                    


Hermiona

Przebrnięcie przez całe akta zajmuje mi kilka godzin, podczas których sumiennie ignoruję wszelkie połączenia i wiadomości od Aleksandra.

Okazuje się, że do próby samobójczej doszło podczas odsiadywania wyroku, a dobrymi ludźmi, którzy go znaleźli i powstrzymali byli strażnicy więzienni zaalarmowani przez mężczyzn, z którymi dzielił celę.

Spędził kilka dni w szpitalu, a następnie decyzją sądu został przewieziony do placówki psychiatrycznej o zaostrzonym rygorze, gdzie odbył pozostałą mu resztę wyroku. Od samego początku znajdował się pod opieką pani doktor Jolanty Kamińskiej, która początkowo nie widziała wielkich nadziei na poprawę stanu zdrowia Aleksandra. Jednak intensywna terapia połączona z silnymi lekami ostatecznie odniosła zamierzony skutek i pozwolono mu na wyjście ze szpitala. Rok później ponownie trafił na oddział psychiatryczny, ale już w innej placówce. Od tamtej pory jest pod stałą kontrolą psychiatry i uczęszcza na regularne sesje terapeutyczne.

Jest też wzmianka o tym, że obecnie jest właścicielem biura rachunkowego.

Mózg mi się gotuje od tego nadmiaru informacji. Informacji, których w dużej mierze nie wiedziałam. Chodzę po całym mieszkaniu w te i we w te. Nie mogę sobie znaleźć miejsca, nie umiem odpocząć pomimo wykończenia zarówno psychicznego jak i fizycznego. Przeczytane raporty i opinie raz po raz bez końca obijają się o ściany mojej głowy doprowadzając mnie tym do istnego szaleństwa.

Mam ochotę krzyczeć, tłuc, bić i zniszczyć wszystko co znajduje się dokoła mnie. Zrobić cokolwiek w mojej mocy, by w końcu przestać czuć ból rozrywający moje serce na miliony kawałków.

Kocham mężczyznę, którego nawet nie znam. Kocham mężczyznę, który ma wiele twarzy i tajemnic. Mężczyznę, któremu już chyba nie będę w stanie zaufać.

Nad ranem uznaję, że muszę wiedzieć. Muszę wiedzieć, dlaczego mi o tym wszystkim nie powiedział. Dlaczego był skłonny powiedzieć mi o sobie tyle rzeczy, ale tą jedną z najważniejszych pominął milczeniem.

I nie zdołam doczekać z tym pytaniem do rozsądnej godziny.

Zamawiam ubera.


Wpisuję kod do bloku roztrzęsionymi z nerwów dłońmi. Udaje mi się to dopiero za trzecim razem.

Gdy podchodzę pod mieszkanie drzwi są już otwarte. Stoi w nich Aleksander ze zmęczoną, ściśniętą z bólu i zmartwienia twarzą. Na ułamek sekundy zapominam po co tu przyszłam i myślę jedynie o tym aby wziąć go w ramiona i ukoić jego emocje.

Ale co by się wtedy stało z moimi?

- Hermiono... - zaczyna, ale uciszam go podniesieniem ręki. Dopiero wtedy dostrzega coś, co przywiozłam ze sobą.

Jego kartotekę.

Niedowierzenie połączone z przerażeniem jakie go ogarniają są widoczne gołym okiem. Poznaje teczkę i wie, co się tam znajduje.

I dociera do niego, że ja też wiem.

Bez słowa przechodzę do salonu i przystaję w progu.

Ława zniknęła zastąpiona przez podłużny stół, na którym leży śnieżnobiały obrus oraz elegancka zastawa. Pośrodku, w pięknym, kryształowym wazonie jest bukiet czerwonych róż. Dokoła stoi sześć przyozdobionych dużą, złotą kokardą krzeseł.

Na jednej ze ścian jest też piękna girlanda z czerwonych, złotych i białych balonów a przed nią niewielki stolik z deserowymi talerzykami i nożem, zapewne do pokrojenia tortu.

Przyjaciel mojego tatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz