Rozdział 15

364 19 0
                                    


Hermiona

Stoję przed otwartą szafą i z przerażeniem patrzę na jej zawartość.

Nie jestem typem wielkiej strojnisi i zwykle wystarcza mi to co mam, ale dziś... Dziś potrzebuję czegoś ekstra, choć nie za bardzo. Czegoś seksownego, ale bez przesady. Nie za długiego, nie za krótkiego...

Szlag, nie mam w co się ubrać. Zerkam na godzinę w telefonie – nie mam szans na kupienie czegoś nowego przed spotkaniem z Aleksandrem. W takich chwilach zwykle dzwoniłam do Kaśki, która zawsze chętnie mi pomogła, ale dziś to odpada bo jest w pracy.

Nie mając większego wyboru decyduję się na różową sukienkę do kolan z białą koronką i białe sandały. Nakładam delikatny makijaż a włosy zostawiam rozpuszczone.

Wczorajszy telefon od Aleksandra sprawił, że dziś od rana praktycznie fruwam. Naprawdę straciłam już nadzieję, że się odezwie. Nie przeszkadzało mi nawet to, że był kompletnie pijany i musiałam się trochę natrudzić, aby zrozumieć co mówił.

W podskokach wychodzę w mieszkania i idę spacerkiem na tramwaj. Dzisiejszy upał zdążył już odrobinę zelżeć a chłodny wiatr przyjemnie owiewał moje ciało. Przynajmniej mam pewność, że nie dotrę na spotkanie spocona.

Trochę się stresuje. Nie wiem, czego się spodziewać - weźmie mnie na powitanie w ramiona, czy może zachowa dystans? Wyjaśni, czemu nie odzywał się przez cały tydzień, czy może pominie to chwilą ciszy? Powinnam w ogóle o to pytać?

Nerwy nie opuszczają mnie przez całą drogę na Pola Mokotowskie. Gdy jestem już na miejscu rozglądam się dokoła, ale jeszcze go nie ma. Zerkam na telefon - równo osiemnasta.

Siadam na jednej z ławek tuż przy wejściu do parku i dla zabicia czasu przeglądam aplikacje społecznościową.

Mija pięć minut.

Siedem.

Zaczynam się wiercić i coraz ciężej jest skupić mi się na przewijanych zdjęciach i informacjach. Co kilka sekund zerkam na godzinę a minuty choć mijają powoli, to spóźnienie Aleksandra jest coraz dłuższe.

A co, jeśli się rozmyślił? Przecież jeśli byłoby to zwykły poślizg to mógłby mi wysłać wiadomość abym się nie denerwowała.

A może w ogóle nie pamięta naszej rozmowy? Nie znam go na tyle długo, aby móc ocenić stopień jego pijaństwa podczas kilkuminutowej rozmowy, ale wydawał się być dobrze wstawiony.

Powinnam napisać do niego rano, aby dopytać czy to wszystko jest jeszcze aktualne a ja jak głupia cieszyłam się po prostu spotkaniem. Szlag. Za dużo patrzenia przez różowe okulary.

Znowu.

Gdy telefon wskazuje dwanaście minut spóźnienia a ja wciąż nie dostałam od niego żadnej wiadomości przełykam gorzkie łzy rozczarowania i ruszam w stronę przestanku.

Cała radość mojego dnia opuszcza mnie i dosłownie czuję, jak smutek przygniata mi do ziemi tak mocno, że ledwo mogę stawiać kolejne kroki. Wpatrzona w ziemię idę szybkim tempem przed siebie aż zauważam na swojej drodze rudego kota na smyczy.

Kot na smyczy w parku?

- Przepraszam za spóźnienie, ale Rudy za nic nie chciał ze mną współpracować - głos Aleksandra rozlega się tuż przede mną.

Przyszedł.

Ulga zalewa moje jeszcze ułamek sekundy temu bolące serce.

Podnoszę na niego wzrok czując wstyd, że tak łatwo spisałam nasze spotkanie na stratę. Zmuszał swojego kota do wyjścia na spacer, aby sprawić mi przyjemność, bo przecież obiecał, że nas razem zapozna.

Przyjaciel mojego tatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz