Rozdział 3: Dwójka morderców

97 6 48
                                    

*Pov.Steve*

Wprowadziłem Bucky'ego do jego pokoju, puściłem go i oddałem mu plecak.
Bucky spojrzał się na mnie niezrozumiałym wzrokiem.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak żyjesz - powiedziałem, znowu wspominając stare czasy.

Dlaczego Buck był teraz taki cichy? Kiedyś zawsze był rozgadany... Co oni mu zrobili... Oczy zaszkliły mi się od niemocy i chciałem po prostu wyjść z pokoju ale ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłem się i poczułem lekki uścick, Bucky przytulił się do mnie jak za starych czasów a ja z czułością oddałem ten gest.

- Ja też się cieszę, że cię widzę - odpowiedział szeptem brunet.

Wypuściłem chłopaka z objęć i spojrzałem na niego lekko z góry.
A jeszcze 71 lat temu nawet bym nie pomyślał być tego wzrostu co Bucky bo w końcu 178cm to serio było dla mnie sporo a już nie mówiąc o byciu wyższym o kilka centymetrów.

Usłyszałem jakieś krzyki z jednego z pięter, więc postanowiłem to sprawdzić.

- Co się dzieje?... - zapytał Bucky.

- Zapewne nic poważnego Bucky ale pójdę to sprawdzić, jakbyś czegoś potrzebował, to mnie wołaj lub powiedz do powietrza "Jarvis zawołaj do mnie Steve'a" i- urwałem bo przerwał mi głos sztucznej inteligencji.

- Kapitanie? Dlaczego mam wołać ciebie do ciebie? - zapytał nieświadomy Jarvis.

- Nie ważne, nie wołaj nikogo Jarv - westchnąłem widząc, że Bucky rozgląda się szukając źródła głosu - mniej więcej tak to działa Bucky, ogarniesz to?

Ten spojrzał się na mnie i przygryzł wargę ale pokiwał głową twierdząco, więc wyszedłem.

- Jarvis poinformuj mnie gdyby Bucky chciał uciec - powiedziałem wchodząc do windy i prawie wpadając na Natashę stojącą w niej.

- Też idziesz zobaczyć co się tam na dole dzieje? - zapytała się mnie rudowłosa.

- Ciężko by tego nie zrobić, tak się drą, że słychać ich w całym budynku - zaśmiałem się do przyjaciółki.

Gdy winda otworzyła się na odpowiednim piętrze myślałem, że śnię.

- Mówię, że dwóch morderców w wieży to już za dużo! Nawet jeżeli Fury by kazał, to się nie zgadzam! Popierdoliło was! - krzyczał Tony Stark machając wolną ręką a w drugiej trzymając kieliszek z alkoholem.

- Słowa! - oburzyłem się ale tamci mnie nawet nie usłyszeli.

- Loki się zmienił! - odparł na słowa Starka Thor.

- Ostatnio omal mnie nie zabił wyrzucając mnie przez to okno, a teraz nagle się zmienił? - zaśmiał się Iron Man wskazując wielkie okno w salonie.

- Ej, ej, ej spokojnie, o co chodzi? - powiedziałem wchodząc do salonu z Natashą i tym samym dostrzegając stojącego w rogu pomieszczenia Lokiego, który uśmiechał się chytrze.

Natasha spojrzała na niego zdezorientowana. Najwidoczniej wciąż miała związane z nim złe wspomnienia (niestety nie tylko ona).

- A co kurwa? Nie widać?! Właśnie zmuszacie mnie do przygarnięcia dwóch morderców pod mój własny dach! To szaleństwo! - denerwował się Stark.

Uznałem, że nie ma co upominać wściekłego Starka o słownictwo, więc spojrzałem się na Thora a ten zrobił obojętną minę i wzruszył ramionami.

- Loki się zmienił - powtórzył asgardczyk obracając w dłoni młot.

Falcoln spojrzał się na mnie, nie wiedząc czy ma się wtrącać czy nie, więc dałem mu znać żeby nic nie robił bo pogorszy sytuację.

Tymczasem w Stark Tower | W trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz