Rozdział 9: Zakład

31 3 12
                                    

*Pov.Parker*

- Cholerny Loki, Thor jak ty go pilnujesz?! Jak on coś zrobi Bucky'emu to cię zabiję! - wkurzył się Steve - Zawsze gdy znika Bucky, to znika też Loki! Co jak Loki obudzi w nim Zimowego Żołnierza?!

Poczułem potrzebę opuszczenia pomieszczenia. Nie lubiłem jak osoby obok mnie się kłóciły. Cicho wymknąłem się z pomieszczenia i ruszyłem do wskazanego przez Jarvisa pokoju.

*Pov.Bucky*

Wbiegłem do biblioteki a zaraz za mną wpadł Loki, zatrzaskując drzwi i szybko oddychając.
Spojrzał się na mnie a ja na niego.

- Najpierw mów ty - powiedziałem.

- Może lepiej najpierw ty - oparł Loki.

Zaśmialiśmy się, usiedliśmy na pufach i uspokoiliśmy oddech.

- Przytulanie się nie jest dla mnie - zaczął Loki.

- Z kim się przytulałeś? - zaciekawiłem się.

- Pamiętasz naszą rozmowę na dachu?

- Pamiętam - odpowiedziałem.

- Chyba... Ugh... po tylu latach nie odczuwania uczuć naprawdę ciężko mi o tym mówić...

- Z pewnością... Ale jak nie chcesz, to nie musisz mówić, mamy czas - uspokoiłem go.

- Czuję, że muszę się komuś wygadać. Mam nadzieję, że mogę ci ufać i nie będę musiał cię później zabijać w ramach zemsty - uśmiechnął się blado Loki.

- Spokojnie, dotrzymuję obietnic - też się lekko uśmiechnąłem.

- Chyba podoba mi się Thor - powiedział szybko Loki, żeby nie dać mózgowi czasu na zastanowienie - tyle, że przytulił mnie dziś kilka razy a nie byłem na to przygotowany psychicznie... Ja po prostu... Emocje nakazały mi tu uciec.

- Loki... Chyba jesteśmy w podobnej sytuacji... Ja czuję coś więcej do Steve'a - uśmiechnąłem się.

- Chyba nic się nie stanie jak znikniemy na jakiś czas - powiedział czarnowłosy a ja przytaknąłem.

*Pov.Parker*

W pokoju, który wskazał mi Jarvis leżały już torby z moimi rzeczami. Wpadłem na genialny pomysł. Wyciągnąłem z plecaka strój Spider-Mana i szybko się przebrałem. Latanie nad miastem zawsze było dla mnie odprężające a skoro wszyscy są zajęci szukaniem tamtej dwójki, to nic nie zaszkodzi mi szybki patrol.

Wyskoczyłem przez okno i poleciałem do miasta. Mogłem chociaż przez chwilę nie myśleć o wszystkim co złe.
Kilka minut później wszedłem do sanktuarium w celu pogadania ze Stephenem ale nie mogłem go nigdzie znaleźć.
Westchnąłem i usiadłem na dachu jakiegoś budynku. W ciszy przyglądałem się ludziom chodzącym po mieście ale przypomniała mi się obietnica Tony'ego, więc z zamiarem wrócenia do Stark Tower zeskoczyłem z budynku.

Gdy w oddali widziałem już wieżę to z przerażeniem zorientowałem się, że zabrakło mi sieci i spadłem z dużej wysokości na ziemię.

No cóż... Nie koniecznie na ziemię...

- O kurwa! Spider-Man spadł mi z nieba! Ale ekstra! - krzyknął mężczyzna, który mnie złapał.

Miał nałożoną maskę i kaptur więc nie widziałem jego twarzy ale było czuć od niego alkohol czego nie zdradzało nic innego jak zapach, bo mężczyzna mówił i chodził jak całkowicie trzeźwa osoba.

- Haha... No widzisz - zaśmiałem się nerwowo odsuwając od mężczyzny i sprawdzając stan sieci w wyrzutni.

Ekstra... Wszystko wyczerpałem i zapomniałem dorobić nowych sieci...

- Coś nie tak? - zapytał typ w kapturze, przyglądając mi się uważnie.

- Zapomniałem dorobić sieci - wzruszyłem ramionami i się rozejrzałem.

- Zamówić ci taxi? Mam znajomego taksówkarza.

- Nie trzeba, przejdę się na pieszo - westchnąłem - w każdym razie dzięki za pomoc, zaoszczędziłeś mi tygodnia w szpitalu - pożegnałem się i ruszyłem chodnikiem w stronę Stark Tower.

*Pov.Steve*

Złapałem się za głowę i zacząłem zastanawiać gdzie Loki i Bucky mogli w tak krótkim czasie uciec.

- Przysięgam, że Loki się zmienił. Przecież nie zabił nikogo od kilku miesięcy - powiedział Thor.

- To nie zmienia faktu, że Bucky gdzieś zniknął! - odparłem.

- Hej! Spoko! Przecież oni zapewne po prostu się zakumplowali - wtrącił się Hawkeye.

- Lepiej się nie odzywaj Clint... Nie polepszacz sytuacji - mruknęła Natasha.

- Zgadzam się z Nat - powiedziałem.

- Może po prostu ich poszukajmy - zaproponował gromowładny.

- Skoro nawet Jarvis ich nie wykrywa w wieży, to my tym bardziej ich nie znajdziemy - westchnąłem - po prostu czekajmy aż gdziekolwiek ich wykryje.

*Pov.Bucky*

- Hej Loki... Zastanawiam się co jeżeli ktoś z Avengersów odkryje tą bibliotekę... - mruknąłem.

- Nałożyłem iluzję na drzwi. Tylko my je widzimy - uspokoił mnie czarnowłosy - ale jak chcesz, to możemy iść też czasami dla odmiany na dach, na miasto lub do naszych pokoi a nie siedzieć zawsze w bibliotece.

- Dobry pomysł - przyznałem i chwilę później Loki teleportował nas na dach (i oczywiście jak zawsze zmienił mój strój na strój Zimowego Żołnierza).

Rozejrzałem się po dachu a następnie spojrzałem na Lokiego.

- To co? Teraz wyścig kto pierwszy zdobędzie serce crusha i go pocałuje? - zaśmiałem się.

- Ooo nie... Daj spokój Bucky... Wiadomo, że wygrasz. Całowałeś już tyle lasek a ja ani jednej - pokręcił głową Loki.

- To były tylko jakieś nic nie warte dziwki. A poza tym Steve nie jest dziewczyną - odparłem.

- I dziwką też na 100% nie jest - uśmiechnął się Loki.

- Ale za to jest wzorem Ameryki... Jak ty sobie to wyobrażasz?

- Mówisz to osobie, która zakochała się we własnym bracie...

- No coś ty? - zapytałem i usłyszałem, że ktoś wchodzi na dach ale zignorowałem to - Podobno jesteś taki ekstra a mnie nie pokonasz w tak prostym zakładzie? Cóż, na pewno będzie to ciekawe osiągnięcie, pokonać Boga - sprowokowałem go.

- Chyba nie wiesz z kim masz doczynienia! Wchodzę w to! - zdenerwował się zielonooki.

- Zasady raczej proste ustalmy - zaproponowałem.

- Nie robimy tego gdy ofiara śpi i nie oszukujemy w sprawie skutków - wymyślił Loki.

- I nie używasz do tego magii, żeby było sprawiedliwie - dodałem.

- I dopuszczalne są samookaleczenia lub samobójstwa w razie niepowodzenia ale siebie nawzajem nie atakujemy ani nie utrudniamy zadania.

- Zgoda - powiedziałem i wyciągnąłem przed siebie rękę w stronę Lokiego.

- Zgoda - odparł Loki i uścisnął mi dłoń.

- Powodzenia.

- Nawzajem - uśmiechnął się chytrze Loki i ruszył w kierunku drzwi wejściowych na dach.

Loki przepchnął na boki tłum gapiów (czyt. Avengersów, którzy nas szukali) i wszedł do budynku a za nim jak ogon pobiegł Thor.

- Bucky... Co to za umowa? O co chodzi? Kogoś chcecie zabić? - zapytał Steve ze zmartwioną miną.

Spojrzałem po zebranych osobach na dachu i podszedłem do Steve'a.

- Nie tu Stevie - szepnąłem, ciągnąc go do środka wieży.

~~~
955 słów

Nie lubię zbytnio tego rozdziału ALE musiałam go napisać bo wprowadza dwa ważne wątki, które będą się jeszcze trochę ciągnąć.

Dawać gwiazdki bo bida w kraju!!! 😭

Miłego czytania!

Tymczasem w Stark Tower | W trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz