*Pov.Parker*
- Cholerny Loki, Thor jak ty go pilnujesz?! Jak on coś zrobi Bucky'emu to cię zabiję! - wkurzył się Steve - Zawsze gdy znika Bucky, to znika też Loki! Co jak Loki obudzi w nim Zimowego Żołnierza?!
Poczułem potrzebę opuszczenia pomieszczenia. Nie lubiłem jak osoby obok mnie się kłóciły. Cicho wymknąłem się z pomieszczenia i ruszyłem do wskazanego przez Jarvisa pokoju.
*Pov.Bucky*
Wbiegłem do biblioteki a zaraz za mną wpadł Loki, zatrzaskując drzwi i szybko oddychając.
Spojrzał się na mnie a ja na niego.- Najpierw mów ty - powiedziałem.
- Może lepiej najpierw ty - oparł Loki.
Zaśmialiśmy się, usiedliśmy na pufach i uspokoiliśmy oddech.
- Przytulanie się nie jest dla mnie - zaczął Loki.
- Z kim się przytulałeś? - zaciekawiłem się.
- Pamiętasz naszą rozmowę na dachu?
- Pamiętam - odpowiedziałem.
- Chyba... Ugh... po tylu latach nie odczuwania uczuć naprawdę ciężko mi o tym mówić...
- Z pewnością... Ale jak nie chcesz, to nie musisz mówić, mamy czas - uspokoiłem go.
- Czuję, że muszę się komuś wygadać. Mam nadzieję, że mogę ci ufać i nie będę musiał cię później zabijać w ramach zemsty - uśmiechnął się blado Loki.
- Spokojnie, dotrzymuję obietnic - też się lekko uśmiechnąłem.
- Chyba podoba mi się Thor - powiedział szybko Loki, żeby nie dać mózgowi czasu na zastanowienie - tyle, że przytulił mnie dziś kilka razy a nie byłem na to przygotowany psychicznie... Ja po prostu... Emocje nakazały mi tu uciec.
- Loki... Chyba jesteśmy w podobnej sytuacji... Ja czuję coś więcej do Steve'a - uśmiechnąłem się.
- Chyba nic się nie stanie jak znikniemy na jakiś czas - powiedział czarnowłosy a ja przytaknąłem.
*Pov.Parker*
W pokoju, który wskazał mi Jarvis leżały już torby z moimi rzeczami. Wpadłem na genialny pomysł. Wyciągnąłem z plecaka strój Spider-Mana i szybko się przebrałem. Latanie nad miastem zawsze było dla mnie odprężające a skoro wszyscy są zajęci szukaniem tamtej dwójki, to nic nie zaszkodzi mi szybki patrol.
Wyskoczyłem przez okno i poleciałem do miasta. Mogłem chociaż przez chwilę nie myśleć o wszystkim co złe.
Kilka minut później wszedłem do sanktuarium w celu pogadania ze Stephenem ale nie mogłem go nigdzie znaleźć.
Westchnąłem i usiadłem na dachu jakiegoś budynku. W ciszy przyglądałem się ludziom chodzącym po mieście ale przypomniała mi się obietnica Tony'ego, więc z zamiarem wrócenia do Stark Tower zeskoczyłem z budynku.Gdy w oddali widziałem już wieżę to z przerażeniem zorientowałem się, że zabrakło mi sieci i spadłem z dużej wysokości na ziemię.
No cóż... Nie koniecznie na ziemię...
- O kurwa! Spider-Man spadł mi z nieba! Ale ekstra! - krzyknął mężczyzna, który mnie złapał.
Miał nałożoną maskę i kaptur więc nie widziałem jego twarzy ale było czuć od niego alkohol czego nie zdradzało nic innego jak zapach, bo mężczyzna mówił i chodził jak całkowicie trzeźwa osoba.
- Haha... No widzisz - zaśmiałem się nerwowo odsuwając od mężczyzny i sprawdzając stan sieci w wyrzutni.
Ekstra... Wszystko wyczerpałem i zapomniałem dorobić nowych sieci...
- Coś nie tak? - zapytał typ w kapturze, przyglądając mi się uważnie.
- Zapomniałem dorobić sieci - wzruszyłem ramionami i się rozejrzałem.
- Zamówić ci taxi? Mam znajomego taksówkarza.
- Nie trzeba, przejdę się na pieszo - westchnąłem - w każdym razie dzięki za pomoc, zaoszczędziłeś mi tygodnia w szpitalu - pożegnałem się i ruszyłem chodnikiem w stronę Stark Tower.
*Pov.Steve*
Złapałem się za głowę i zacząłem zastanawiać gdzie Loki i Bucky mogli w tak krótkim czasie uciec.
- Przysięgam, że Loki się zmienił. Przecież nie zabił nikogo od kilku miesięcy - powiedział Thor.
- To nie zmienia faktu, że Bucky gdzieś zniknął! - odparłem.
- Hej! Spoko! Przecież oni zapewne po prostu się zakumplowali - wtrącił się Hawkeye.
- Lepiej się nie odzywaj Clint... Nie polepszacz sytuacji - mruknęła Natasha.
- Zgadzam się z Nat - powiedziałem.
- Może po prostu ich poszukajmy - zaproponował gromowładny.
- Skoro nawet Jarvis ich nie wykrywa w wieży, to my tym bardziej ich nie znajdziemy - westchnąłem - po prostu czekajmy aż gdziekolwiek ich wykryje.
*Pov.Bucky*
- Hej Loki... Zastanawiam się co jeżeli ktoś z Avengersów odkryje tą bibliotekę... - mruknąłem.
- Nałożyłem iluzję na drzwi. Tylko my je widzimy - uspokoił mnie czarnowłosy - ale jak chcesz, to możemy iść też czasami dla odmiany na dach, na miasto lub do naszych pokoi a nie siedzieć zawsze w bibliotece.
- Dobry pomysł - przyznałem i chwilę później Loki teleportował nas na dach (i oczywiście jak zawsze zmienił mój strój na strój Zimowego Żołnierza).
Rozejrzałem się po dachu a następnie spojrzałem na Lokiego.
- To co? Teraz wyścig kto pierwszy zdobędzie serce crusha i go pocałuje? - zaśmiałem się.
- Ooo nie... Daj spokój Bucky... Wiadomo, że wygrasz. Całowałeś już tyle lasek a ja ani jednej - pokręcił głową Loki.
- To były tylko jakieś nic nie warte dziwki. A poza tym Steve nie jest dziewczyną - odparłem.
- I dziwką też na 100% nie jest - uśmiechnął się Loki.
- Ale za to jest wzorem Ameryki... Jak ty sobie to wyobrażasz?
- Mówisz to osobie, która zakochała się we własnym bracie...
- No coś ty? - zapytałem i usłyszałem, że ktoś wchodzi na dach ale zignorowałem to - Podobno jesteś taki ekstra a mnie nie pokonasz w tak prostym zakładzie? Cóż, na pewno będzie to ciekawe osiągnięcie, pokonać Boga - sprowokowałem go.
- Chyba nie wiesz z kim masz doczynienia! Wchodzę w to! - zdenerwował się zielonooki.
- Zasady raczej proste ustalmy - zaproponowałem.
- Nie robimy tego gdy ofiara śpi i nie oszukujemy w sprawie skutków - wymyślił Loki.
- I nie używasz do tego magii, żeby było sprawiedliwie - dodałem.
- I dopuszczalne są samookaleczenia lub samobójstwa w razie niepowodzenia ale siebie nawzajem nie atakujemy ani nie utrudniamy zadania.
- Zgoda - powiedziałem i wyciągnąłem przed siebie rękę w stronę Lokiego.
- Zgoda - odparł Loki i uścisnął mi dłoń.
- Powodzenia.
- Nawzajem - uśmiechnął się chytrze Loki i ruszył w kierunku drzwi wejściowych na dach.
Loki przepchnął na boki tłum gapiów (czyt. Avengersów, którzy nas szukali) i wszedł do budynku a za nim jak ogon pobiegł Thor.
- Bucky... Co to za umowa? O co chodzi? Kogoś chcecie zabić? - zapytał Steve ze zmartwioną miną.
Spojrzałem po zebranych osobach na dachu i podszedłem do Steve'a.
- Nie tu Stevie - szepnąłem, ciągnąc go do środka wieży.
~~~
955 słówNie lubię zbytnio tego rozdziału ALE musiałam go napisać bo wprowadza dwa ważne wątki, które będą się jeszcze trochę ciągnąć.
Dawać gwiazdki bo bida w kraju!!! 😭
Miłego czytania!
CZYTASZ
Tymczasem w Stark Tower | W trakcie
FanficFragment na zachętę (wybrałam jakiś z pova Natashy): "(...)Ukradłam mu kolejny kawałek pizzy a ten bez ostrzeżenia rzucił się na mnie, zrzucając nas tym samym z łóżka. Z hukiem upadliśmy na ziemię a Hawkeye wpierdzielił wzięty przeze mnie kawałek pi...