Jeśli miałbym wskazać na najgorszy dzień w tygodniu, byłby to poniedziałek. Moja przyjaciółka, Erin miała wtedy poranną zmianę w studio i zawsze była nieobecna w szkole cały dzień. Los chciał, że za wrogów trafiły mi się dwie najgorsze dziewczyny w szkole. Wykorzystywały 𝙠𝙖𝙯̇𝙙𝙖̨ okazję gdy jej nie było. Dlaczego akurat kiedy moja jedyna przyjaciółka była w pracy? Ponieważ ona zawsze mnie broniła gasąc je jak papierosy. Ja niestety byłam zbyt... Cicha? Albo ewentualnie, byłam po prostu tym typem człowieka, który nie lubił kłótni i nie byłby w stanie się obronić. To nie było w moim stylu. Wolałam to przeczekać. A one o tym wiedziały.
Stałam na korytarzu obok swojej szafki i modliłam się w myślach, żeby mnie nie zauważyły. Albo chociaż nie dręczyły mnie dzisiaj. Jakże ja byłam naiwna.
- Ooo! Co? Poniedziałek i nasza Miri znowu jest sama? Bo praktycznie nikt cię nie lubi? - Odezwała się Sue.
- Pewnie nawet Erin cię również nie lubi i jest twoją przyjaciółką tylko i wyłącznie z litości! - za drwiła Amanda, przyjaciółka Sue.
𝘕𝘪𝘦 𝘻𝘯𝘰𝘸𝘶, 𝘥𝘢𝘫𝘤𝘪𝘦 𝘮𝘪 𝘴𝘱𝘰𝘬𝘰́𝘫!
- Nie możecie po prostu, no nie wiem. Dać mi żyć? Przestać mnie prześladować? Proszę..
- Hmm? A niby czemu? Ja tam się świetnie bawię. A tak z ciekawości, jak tam twój chłopak? A no tak, nie masz go! - zaśmiała się czerwono włosa Sue.
- Dajcie mi spo-
- Chyba żartujesz! I milcz jak do nas mówisz.
𝘕𝘰 𝘤𝘪𝘦𝘬𝘢𝘸𝘦 𝘫𝘢𝘬.
- Ups - Powiedziała Ananda wylewając na moje włosy Cole.
Zaraz.. Cole?! Miałam widocznie tego wieczoru spędzić conajmniej godzinę na myciu ich.. Już drugi raz w tym miesiącu. Ten kto kiedyś powiedział, że życie to bezlitosny skurwiel, miał rację. Bo takie akcje są conajmniej 3 razy na miesiąc. Zazwyczaj w 1 pierwszy dzień miesiąca i dodawały: "na szczęście, może je kiedyś znajdziesz" albo „ na miły początek miesiąca".
Dlaczego nikt nie reagował? Bo nauczyciele w tej szkole nie interesowali się tym co jest na przerwach, a inni uczniowie nie chcieli podzielić mojego losu skoro i tak mnie nie lubili.
Dziewczyny odeszły, a ja udałam się do łazienki, aby chociaż trochę załagodzić sytuację. Przepłukałam je wodą i wyjełam ręcznik z mojej skrytki w damskiej łazience. Tak, mam ukryty ręcznik w szkole. Dzwonek zadzwonił gdy moje włosy były prawdziwe suche. Wytarłam je dokładnie i ruszyłam do sali, gdzie miałam lekcje angielskiego. Oczywiście byłam spóźniona. Mimo to niektórzy nauczyciele wpisują mi obecność, bo jestem dobra z ich przedmiotów i im to nie robi różnicy. Teraz było tak samo.
- Dzień dobry, Pani Lopez. Przepraszam za spóźnienie, byłam w łazience.
- Nic nie szkodzi, siadaj - powiedziała nawet na mnie nie patrząc.
Zauważyłam jak wstawia mi obecność, mimo, że było już 6 minut po dzwonku.
𝘛𝘺𝘮 𝘳𝘢𝘻𝘦𝘮 𝘮𝘢𝘮 𝘴𝘻𝘤𝘻𝘦̨𝘴́𝘤𝘪𝘦.
Gdyby mama się dowiedziała o spóźnieniu, byłaby afera. Nie wie o moich problemach w szkole. Każde spóźnienie to kolejna awantura. Raz nawet oskarżyła mnie o palenie papierosów.
Usiadłam w trzeciej ławce od okna, zawsze tam siedziałam. Jakoś tak, no po prostu się wtedy nie wyróżniałam.
***
Siedziałam za kasą i czekałam na jakiegoś klienta od 6 minut. Miałam na sobie strój roboczy z (niestety) krótkim rękawem, który odsłania mi siniaka na lewym ramieniu. Sue postanowiła popchnąć mnie na szafkę i niestety odniosłam obrażenia widoczne na pierwszy rzut oka.
W końcu do sklepu wszedł mężczyzna, wyglądał na około 22-23lata, ale ja zazwyczaj nie zgadywałam dobrze wieku ludzi. Był ubrany w czarną koszulę i spodnie Jeansowe tego samego koloru. Włosy miał blond i cudowne szare oczy.
Uśmiechnełam się widząc je. Blondyn wybierał jakieś koszule, kiedy do sklepu weszły dwie kobiety w wieku na oko 20-21lat. Poszły na dział z sukienkami i spudnicami. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Pokazywał godzinę 17.20. Wtedy zazwyczaj jest najwięcej osób.
Po chwili do sklepu weszło jeszcze kilka osób, jednak nie przejrzałam im się ponieważ w tym samym momencie, obsługiwałam blondyna. On jak i również kilku innych klientów spojrzał sie na plamę na moim ramieniu, jednak żaden nic nie mówił.
***
- Wróciłam!
- Hej, córuś. Jak było w pracy?
- Okej, nigdy do mnie nie mówisz „córuś", gadaj co się stało.
- Cóż, istnieje możliwość, że tak trochę sprzedałam twój zegarek myśląc, że to mój.
- Zaraz, co? Jak mogłaś je pomylić! Mój był czarny, a twój czarno-niebieski.
Mam natychmiast zmieniła tryb na „nie tym tonem, gówniaro". Jej mina z łagodnej zmieniła się na surową.
- Nie pomyliło Ci się coś? Nie tym tonem.
Przewróciłam oczami. Znowu zapomniałam, że wystarczy jedno słowo, aby ją zdenerwować.
Zegarki były od wujka, przyjeżdża raz w roku na święta, daje drogie prezydenty, trochę z nami rozmawia, a po 2 dniach go już nie ma. Brat mamy pracował na drugim końcu kraju w jakiejś dobrej firmie.
I może bym poszła do mojego pokoju, gdyby nie słowa kobiety w telewizji.
~ Z ostatniej chwili! Młody mężczyzna zamordowany tuż przed jego domem, żadnych poszlak, ani świadków! Został postrzelony prosto serce. Dostaliśmy pozwolenie na pokazanie zdjęć.
Spojrzałam na ekran i zobaczyłam-
Nie, to musi być przypadek.
To był mężczyzna, którego widziałam w sklepie, byłam tego pewna jak nigdy, ta sama fryzura, karnacja, ubrania...
Dobra, teraz to już totalnie mam zły dzień.
Nie miałam ochoty dłuzej na to patrzeć, więc bez zbędnego przedłużenia po prostu poszłam do swojego pokoju. Umyłam się, umyłam zęby i poszłam spać. Byłam zbyt zmęczona psychicznie i fizycznie.
CZYTASZ
SMS od „nieznany„
RomanceMira dostaje sms od nieznanego numeru. Osoba nie odpuszcza i nawet po zmianie numeru główna bohaterka dostaje wiadomości. „Misia" - tak nazywał ją prześladowca.