ROZDZIAŁ 20

6.3K 253 24
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Mike🎀

– Pokaż mi to – wyrwałem telefon Carli studiując wiadomość, którą dostała z nieznanego numeru, adresata zdradził dopiero podpis. – Pieprzony sukinsyn! – wyplułem z odrazą. Gerard Moon, mój cholerny koszmar od nowa się naradzał...

Tyle lat siedział jak mysz pod miotłą, więc czemu właśnie wtedy zechciał mi znów uprzykrzyć życie?!

– To on wysłał do mediów wtedy informacje o mnie – Carla drżącym głosem poinformowała. – Jestem tego pewna. Znaczy prawie... bo kto inny by wiedział?

– Przyślę tu ochroniarzy pojadą z tobą do mieszkania i będą z tobą dopóki nie wylecisz do Włoch. Na razie nie panikuj i nie odbieraj od nieznajomych połączeń, najlepiej zmień kartę.

– A ty? – dotknęła mojego ramienia, kiedy po jej policzku spłynęła łza. – Skoro wrócił, może być wszędzie...

Dlaczego musiała wiedzieć o skandalu z nim? Zacisnąłem nasadę nosa próbując się uspokoić, ale na marne. Byłem wkurwiony do tego stopnia, że jeszcze chwila a wszystko, łącznie z meblami wywrócone by było do góry nogami.

– Carla o mnie się nie martw – oblizałem górną wargę chowając dłonie do tylnych kieszeni spodni. – Poczekaj tu na ochronę, ja muszę zadzwonić – zbyłem ją prędko, ponieważ już wyczuwałem moment, gdzie chciała mnie pocałować w policzek.

Kiedy wyszedłem na swój taras wyciągnąłem paczkę fajek i upewniając się, że nie ma za mną Carli zatelefonowałem do odpowiedniego człowieka.

– Wujku Xanderze, mam bardzo ważną sprawę.

– Coś w Seattle? Kolejny szachraj?

– Nie – zaprzeczyłem odpalając papierosa. – Gerard Moon.

– Co z nim?

– Wrócił, i znowu próbuje namieszać mi w życiu. Nie mam, kurwa na niego czasu. Mógłbyś się tym zająć? – nie byłem już taki głupi jak kiedyś. Maczanie sobie palców w tym gównie nie było moim marzeniem, więc skoro miałem możliwość powierzenia temu komuś innemu, nie omieszkałem się podać jak na tacy Walterowi własnego ojca, który... nie miał prawa się tak nazywać. Był tylko dawcą nasienia, niczym więcej.

– A konkretnie?

– Wujku... ta rozmowa jest na kiedy indziej. Mogę na ciebie liczyć?

– Przecież wiesz, że tak – parsknął po drugiej stronie. – Przylecimy razem z Jamesem i Cherry. Wtedy porozmawiamy.

– Dobra – zaciągnąłem się dymem, a potem wypuściłem szarą chmurę przed siebie. Zamazany obraz niczym jak odsłonięty przez kurtynę został rozwiany wiatrem.

– Wiesz, że jeśli będzie cię nachodził jeden telefon, a...

– Tak – przerwałem mu spokojnie. – Wiem, o tym. Twoi ludzie są wszędzie, i to mi daje stuprocentową pewność, że Gerard Moon nie dostanie się do mojej rodziny, nawet na milę.

– Dokładnie. Czekaj na mój telefon.

– Dzięki.

***

– Czy masz coś konkretnego na myśli, mówiąc mi o tym, że ktoś wreszcie połasił się na jeden z projektów? – zerkałem na Joanne, która spłonęła rumieńcem, obracając przed sobą długopis między palcami.

#2 The Business Art by Moon |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz