ROZDZIAŁ 27

6K 248 10
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Clay🎀

Oddychaj, Clay, Wdech, wydech.

– Zabezpieczaliśmy się, prawda? – zapytał kolejny raz, a wszystkie kolory z mojej twarzy postanowiły się ulotnić. Stałam sparaliżowana nie wiedząc, co takiego mam mu powiedzieć. Prawdę, czy...

– Ojciec dziecka musi wiedzieć, o jego istnieniu, skarbie – tata przytulił mnie do siebie wzdychając. – A to już jego sprawa, czy będzie chciał uczestniczyć w jego życiu, czy też nie. Jednak jego obowiązkiem mimo wszystko, jest utrzymywanie go. Musi mieć udział chociaż w tej części. Samotne rodzicielstwo jest cholernie trudne, a jeśli chodzi o finanse, z czasem jest jeszcze trudniej.

Uwierzyłam Victorowi na słowo. Sam stanął na wysokości zadania i mając tylko jego wsparcie mogłam sięgnąć szczytu. Z ojcem u boku czułam się jak pieprzona królowa wszystkiego, i wszystkich. Jednak... nie do końca da się być jedną osobą w dwóch wersjach.

– Dziecko zawsze potrzebuje uwagi dwojga rodziców, Clay. Jesteś silna córeczko, ale nie na tyle by dźwignąć ciężar zadawanych pytań w przyszłości. Co powiesz jej, albo mu, gdy zapyta o ojca? Schowasz głowę w piasek i skłamiesz mówiąc oklepaną formułkę, że zmarł? Czy może lepiej stanąć w prawdzie? A co jeśli postanowicie razem je wychować?

Wydawało mi się, że gdzieś cień taty lewitował nieopodal nas. Jego słowa niczym dzwony w kościele odbijały się w mojej głowie, gdy patrzyłam w rozszerzone, przerażone tęczówki Mike'a, który oczekiwał ode mnie prostej odpowiedzi. Tylko, czy byłam gotowa, żeby stanąć w tej prawdzie?

– J-Ja... – wykrztusiłam, tylko na tyle było mnie wtedy stać. Ta okropna nadzieja tląca się w nim była wyczuwalna na ogromną skalę. Rozdzierający ból w klatce przedostał się do samego sedna mojego serca, które z hukiem runęło na podłogę.

– Nie pamiętam, Clay! Uspokój mnie! Uspokój! – Moon zaczął szarpać za swoje włosy, niczym rozszalały zwierz. Nie zarejestrowałam chwili, gdy położył swoje ręce na moich barkach, a potem z całych sił zaczął mną potrząsać. – Clay, uspokój! – żądał z obłędem wypisanym na twarzy.

Byłam przerażona. W życiu nie widziałam nikogo w takim stanie. Wydawało mi się, że jeśli powiem cokolwiek – nawet prawdę – stanie się coś złego. Bałam się o siebie samą, o to dziecko...

Potarłam koszulę, którą miałam narzuconą na swoje ciało, w okolicy brzucha. Zacisnęłam mocno zęby nie chcąc się rozpłakać, a w tym czasie Moon dalej mną tarmosił jak najgorszym śmieciem.

– Uspokój... – wręcz błagał, gdy szklana tama pękła. Po jego policzku spłynęła łza, kiedy wzrok zaczepił na mojej dłoni ciasno przylegającej do podbrzusza. – Clay... – najpierw pokręcił głową, potem zaś zaczął bardzo delikatnie zamykać i otwierać powieki, a na sam koniec... – Tak bardzo cię przepraszam – zdjął swoją ciasną klatkę z moich barków, żeby objąć mnie w pasie. Swoją ciężką głowę schował przy mojej szyi cichutko łkając.

– Mike – szlochałam chwytając go za policzki. – Za co ty mnie przepraszasz? – chciałam, aby na mnie spojrzał, lecz tego nie zrobił. Ciągle wpatrywał się w mój brzuch.

– Kolejny raz zawiodłem. Zawiodłem nawet jako jebany szef, Clay – drżał.

– To również moja wina – z niewiadomych przyczyn pragnęłam go uspokoić. Już był świadom tego, co się wydarzyło. Nie wiedziałam, co mam robić z ludźmi w takim stanie. Mike był przerażony, a zarazem tak bardzo zły na siebie, że byłam pewna, iż gdybym zostawiła go wtedy samego stałoby się coś okropnego. – Mogłam wziąć tabletki, trzeźwo myśleć...

#2 The Business Art by Moon |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz