ROZDZIAŁ 17

7K 254 10
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Mike🎀

– Jebany Flip i Flap – wymamrotałem nawet nie kryjąc się z tym, że bardzo chętnie dołączyłbym do rozmowy dwóch śmiałków, a mianowicie: niejakiego "lizodupa Clay Johnson" Harrego, oraz "mojego spierdolonego nie daj Boże przyszłego szwagra" Setha. Obydwaj, aż z dziwną ekscytacją o czymś pierdolili od jakiejś godziny oddaleni w najdalszy zakątek loży. – Nie wydaje ci się to podejrzane? – żachnąłem w stronę wpatrzonego w Cherry, Jamesa.

– Hmm? – ociężale zdjął swoje ślepia z mojej uśmiechniętej siostry, która również prowadziła pogawędkę z Clay, do licha. Wiedziałem, że muszę interweniować, moja asystentka była nieźle wcięta, a nie chciałem afery z Cherr. – A, że znajomy twojej ukochanej asystentki, z Sethem? – znudzony uniósł prawą brew do góry. – Swoją drogą... dlaczego wystraszyłeś tych gości co dzisiaj chcieli do niej zagadać? No, Mike! Przecież to było tylko jedno ruchanko – zaczepnie zaczął mi dogadywać, a we mnie... kurwa mać! Zacisnąłem palce na szklance kompletnie wyczerpany z jakiejkolwiek cierpliwości.

Czy to do chuja jakiś test?!

Owszem. Nie podobały mi się te wszystkie krzywe zezy na Clay, ale... to nie dlatego, że byłem zazdrosny, czy coś, prawda? Nie chciałem po prostu, żeby potem musiała użerać się z jakimś małych gówniarzem, zapewne dla niej jak i dla nas miał być to w miarę spokojny, dający jakiś tam luz wieczór, czyż nie?

Gdyby nie ta pieprzona rezerwacja Blake, nie przyszlibyśmy tu z Tristanem.

Oszukiwanie samego siebie w pewnych momentach wykraczało już daleko poza moją granicę, lecz miewałem chwile takie jak tamte gdzie umysł kpił z serca. Głowa mówiła, jedno: "To normalne, to twoja pracownica, dlatego się martwisz", za to ten bijący organ sprzeczał się sądząc: "Jesteś o nią zazdrosny, Mike. Clay Johnson podoba ci się od pierwszej chwili, gdy ją tylko zobaczyłeś". Już sam gubiłem się w tym chorym kole, do którego wdepnąłem, a zaraz za mną zamknęło się na mnóstwo spustów.

– Muszę się napić – wysyczałem przez zaciśnięte zęby przegrywając walkę, ogromną klęską. Już byłem pochylony do przodu, moja dłoń otarła się o kieliszek, ale wtedy zatrzymał mnie mocny ucisk w okolicy barku.

– Nie rób tego, bo obydwaj wiemy, że będziesz tego żałować. Stary idź znowu na terapię. Nie radzisz sobie z tym. Każdy w naszej paczce widzi, że chcesz czegoś nowego, ale nie potrafisz się na to otworzyć. Kurwa, Mike! Zrób coś z tym. Lecisz na Clay, a już po Cherry i Blake widzę, że nie dadzą ci spokoju jeśli chodzi o nią.

– Nie chcę niczego – upierałem się przy swoim. – James, jedyne czego chcę to świętego spokoju, nic poza tym – opadłem znowu na oparcie zdeklasowany.

– Będziesz go miał dopiero wtedy, kiedy dasz sobie pomóc. Wróć na terapię. Już raz z tego wyszedłeś, drugi raz też to zrobisz. Masz nas, nasze wsparcie. Doktor Reed's zapewne dalej prowadzi swoje spotkania.

– Nie – parsknąłem bez krzty wesołości w głosie. – Chciałem do niej pójść ostatnimi czasy – wyznałem pocierając skronie, gdy oparłem głowę wygodnie o zagłówek. – Okazało się jednak, że Doktor Reed's nie przyjmuje już.

– A gdzieś indziej? Świat nie kończy się tylko na Doktor Reed's.

– Ona była najlepsza... pomogła mi i Cherry. Chociaż – pociągnąłem nosem czując nagły spadek energii w sobie. – dalej nie wiem czemu Cherry do niej chodziła. Minęło tyle lat... a ja ciągle nie wiem, czym zawiniłem jako brat. Dalej mam tyle znaków zapytania...

#2 The Business Art by Moon |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz