ROZDZIAŁ 26

6.3K 251 32
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Mike🎀

– Tak przy dziecku? – Tristan jęknął dociskając pedał gazu na ostrym zakręcie. Złapałem za deskę rozdzielczą nie kryjąc nawet durnowatego uśmieszku na mordzie. On wiedział.

– Minnie była zajęta czymś innym, a ja... wyznałem Clay prawdę. Powiedziałem jej o ojcu, o Claire. Tak jakoś wyszło...

– Co?! – zerknął na mnie, a prędkość na zegarze wzrastała. Przyglądał mi się jak szaleńcowi.

– Uważaj! – złapałem za kierownicę w ostatniej chwili. Samochód ciężarowy zatrąbił na nas swoim głośnym klaksonem, a mnie oblały natychmiast zimne poty. – Skup się, kurwa! Chcesz nas zabić?!

– To ty chcesz mnie, kurwa zabić! Jak to powiedziałeś jej całą prawdę?

– Znalazła zdjęcie Claire, musiałem to zrobić. Uważała mnie za gnojka. Nie chciałem, żeby miała mnie za zdradliwego kutasa. – rozstawiłem szeroko nogi stukając palcami o udo. – Nie wiem, co czuje... znaczy, wiem co czuje! – to nie brzmiało jakkolwiek. Byłem żałosny, ale mimo to ulga jaka dotarła do moich mięśni była jak dar z samych niebios, tak jakby Bóg obdarował mnie nagle nową łaską. Coś niesamowitego... opisanie tego uczucia było za nic w świecie niemożliwe. – Stary poczułem jak coś mi spada z piersi, tak jakby ten ciężar wreszcie sobie poszedł, czaisz?! Kurwa! – przetarłem twarz obserwując drogę. – Pierdolony Seth to zniszczył – warknąłem wspominając to, co pokazał mi Collins.

Pierdolony pilocik zapewne nie wiedział, że jego kochanica postanowiła pochwalić się tropikalnym zdjęciem z nim w roli głównej. Nie umiałem wymazać widoku tego śmierdziela w portkach wartych może z pięć dolarów z drinkiem z palemką w środku, oraz jakiejś napalonej laski przyklejonej do niego z cyckami na wierzchu.

– Mówiłem, kurwa, że ten gnój mi śmierdzi, to nie! Oczywiście, że nikt nie będzie słuchał Mike'a! – zarzuciłem z wyrzutem. – Bo po co – mruknąłem już pod nosem.

– Przestań się mazać – warknął oschle Tristan. – Zajmij się lepiej ściągania ludzi Waltera, żeby dopaść tego sukinsyna – nie umknęło mi to jak zacisnął palce na kierownicy.

– Już zadzwoniłem do wuja, ma niebawem pojawić się w Seattle, a potem lecimy prosto do Nowego Jorku, żeby zgarnąć Blake. Nie zostanie tam ani jednego dnia dłużej – wysyczałem przez zęby. – Wie?

– Nie, jeszcze nie wie – nadął policzki. – Nie chcę nawet myśleć jak się poczuje, gdy to się stanie – podparł brodę na łokciu zapartym o drzwi jego SUV-a.

– Musimy ją jakoś na to przygotować.

– Ściągamy naszych gołąbeczków?

– Nie wiem – przyznałem dalej lekko oszołomiony. Wiedziałem, że to wszystko dotrze do mnie dopiero za kilka godzin, i wtedy po Sethcie nie zostanie, ani jedno ziarenko. Zniszczę go, zrównam kurwa z ziemią, tak aby nie było po nim śladu. Zadarł nie z tą rodziną co trzeba. Miałem za sobą ludzi, o których on istnieniu nie wiedział.

– Naćpany jak chuj, zrobię ci narkotesty jak tylko wysiądziemy z auta – zagroził blondyn.

– Mam ci sikać do kubeczka? Pojebało cię człowieku? – stuknąłem się w czoło.

– A co? Boisz się, że zostały tam jeszcze zalążki małych Moonów? Mam nadzieję, że zdążyłeś się wytrzeć, jak zobaczę na tapicerce chociaż odrobinkę czegoś podejrzanego nie doczekasz następnej doby.

#2 The Business Art by Moon |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz