ROZDZIAŁ 1

8.5K 305 41
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Mike🎀

Kliknąłem językiem o podniebienie, gdy jeden z przedstawicieli Japońskiej firmy z pomocą tłumacza przedstawiał każdemu z obecnych plan na nową inwestycję, dzięki której – według niego – miała polepszyć się infrastruktura Stanów Zjednoczonych. Chociaż... po tym jak jego wzrok ciągle ślizgał się po innych osobach, niżeli ja śmiałem sądzić, że sam jakoś szczególnie w to nie wierzył.

– Myślę, że dla samego burmistrza to nie jest problem, aby postawić kilka nowych wieżowców – zauważyłem obracając w dłoni długopis, którym chciałem zakreślać wszystkie wyimaginowane kryteria jakie Xano przedstawiał, lecz... zajęła się tym Clay Johnson, która zbyt ochoczo kreśliła swoim mazakiem w kształcie loda po kartkach dorysowując gdzieś na rogach jakieś małe kwiatki, czy serduszka.

Wiedźma jest dzieckiem, kto by pomyślał.

– Proszę zapoznać się z moim programem – postanowiłem zakończyć to nudne, i bezsensowne spotkanie. Wolałem już spędzić resztę czasu na przeglądaniu dokumentów dotyczących nowo powstałej kamienicy w Nowym Jorku, niżeli słuchać o czymś, co doskonale przecież wiedziałem. Wstałem z krzesła w sali konferencyjnej, zapiąłem guzik swojej granatowej marynarki i ruszyłem w stronę wyjścia nie martwiąc się szeptami za plecami, czy dosłownie warczeniem Japończyków.

Pieprzyć mogę ja, nie oni. Siedziałem w tej branży już od lat. Mając dziewiętnaście lat rzuciłem się na głęboką wodę, a niebawem miałem skończyć już dwadzieścia osiem.

Prawie dziewięć lat mocnego zapierdalania i wynurzania się na brzeg zjadacza konkurencji na rynku budowniczym nauczyło mnie bardzo dużo, a przede wszystkim tego, że jeśli ktoś uważa cię za głupka, pozwól mu poczuć się wyżej od ciebie chociaż na chwilę, bo potem jego upadek... będzie o wiele spektakularniejszy. Z Xano było mniej więcej właśnie tak.

Mówił o tym, co już zrobiłem i to o dużo wcześniej. Postawiłem z pomocą Burmistrza Seattle nowy szpital, nową siedzibę teatru, oraz kilka klinik. Gdyby władze usłyszały to o czym pierdolił, nie oberwałoby się tylko jemu, za to jak prezentuje swój rynek, ale także mi za to, że dopuściłem do czegoś takiego.

W tej branży, albo po mojemu, albo wcale.

Gdy wyszedłem z siedziby firmy, która chciała podjąć ze mną współpracę wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę fajek. Zawsze je miałem. W moim aucie, w schowku znajdował się pokaźny zapas paczek, dzięki czemu mogłem pozwolić sobie na dość częste sięganie po nikotynę bez obawy, że mi jej zabraknie. Uzależnienie to dziwka, dosłownie.

– Nie pali Pan, bo Pan nie urośnie – zacisnąłem delikatnie pięść, zaciągając się dymem. Wybrałem idealny czas, żeby zajarać, nie ma co.

Kiedy obok mnie stanęła wysoka brunetka chciałem jak najszybciej zamknąć się w swoim gabinecie. Dlaczego do chuja wafla jej nie zwolnię? Ach, no tak... bo tylko ona na przestrzeni mojej całej działalności znała się na tabelach, potrafiła nawet rozliczyć pewne finanse, gdy księgowość się opóźniała, a na dodatek w większości zawsze była dokładna i rzetelna. Byłem pod kreską, bo wiedziałem, że znalezienie drugiej takiej graniczy z cudem. Widząc pierwszy raz na oczy jej referencje sądziłem, że trafiła mi się pieprzona gwiazda z nieba, ale jakże się myliłem... wystarczyło poczekać tylko do pierwszego zgrzytu między nami, potem napięta atmosfera stała się naszą codziennością, i tak minęło nam prawie dwa lata.

– Zapisałaś wszystko? – zapytałem wypuszczając chmurę szarego dymu ku górze.

– Niestety tak – wydęła delikatnie bordowe wargi, niestety widziałem to, ponieważ akurat wtedy zerknąłem na nią ukradkiem.

#2 The Business Art by Moon |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz