ROZDZIAŁ 33

5.6K 222 23
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Mike🎀

Penelopie Moon zamknęła mnie w swoim matczynym uścisku, a Kane u jej boku próbował ukryć uśmieszek, co nie za bardzo mu wychodziło. Owszem, nie widziałem się z mamą bardzo długo, bo ostatni raz spotkaliśmy się na urodzinach Minnie, ale... liczyłem sekundy modląc się, żeby puściła mnie jak najszybciej. Ludzie wychodzący z lotniska mijali nas nie kryjąc nawet swojej ciekawości. Jeden gnojek nawet wyciągnął telefon i zrobił ukradkiem zdjęcie, na jego nieszczęście zauważyłem to, chciałem go od razu dopaść i rozjebać mu ten telefon, no ale...

– Dobrze się czujesz, synku? Jesteś jakiś niemrawy – blondynka posmutniała przyglądając mi się badawczo.

– Tak, mamo. Wszystko w porządku – zapewniłam chcąc jak najszybciej uwolnić nas z tej całej szopki na samym środku lotniska. – Możemy już jechać? Cherry z Jamesem są już w drodze.

– A mój Aniołek? – w takich momentach widziałem jak Gerard przez kilkanaście dobrych lat wysysał z niej te wszystkie uczucia, wychodziło to na wierzch zawsze, gdy widziała Minnie.

– Mamo – zaśmiałem się łapiąc za jej walizkę. Uprzedziłem Kane'a, który skarcił mnie swoim ostrym jak brzytwa spojrzeniem. – Naprawdę znów przeszło ci przez głowę, że James, zaborczy ojciec trzylatki, sądzący, że mała przez całe życie będzie pod jego skrzydłem zostawi ją w Los Angeles, z jakąś nianią?

– James to zaborczy dupek – Kane dodał od siebie. – Kochanie, mówiłem ci, że Minnie z nimi będzie.

– A tak w ogóle... – mama wydęła dolną wargę. – Skąd nagle to spotkanie rodzinne? I czy Blake do nas dołączy?

Zasypywała mnie gradem pytań. Specjalnie przyspieszyłem kroku za plecami słysząc śmiech partnera matki, który widział moją udrękę. Jack na mój widok wyszedł z auta, okrążył je i otworzył bagażnik odbierając ode mnie walizkę mamy, a od Kane'a jego bagaż.

– Wsiadajcie – westchnąłem pakując się jak nigdy na przednie siedzenie. Mój szofer był również lekko zdezorientowany, lecz nie skomentował tego tylko solidnie wykonał swój obowiązek i włączył się do ruchu.

Mike, tylko nie panikuj. Zostało kilka godzin, dasz radę!

Trzymałem w swojej twardej postawie tyle emocji, że... czułem, że lada moment mogę wybuchnąć jak pieprzony wulkan, który uśpiony był przez kilka tysiącleci. Oparłem głowę o zagłówek kamuflując przedzierający się przeze mnie paniczny strach o to co będzie dalej, bo chociaż byłem pewien, iż nie spierdolę i wezmę za to wszystko odpowiedzialność, tak nie miałem żadnej pewności co do pozostałych.

Resztę drogi starałem się wymijająco odpowiadać na pytania Penelopie, która nawijała jak mała katarynka także o swoich podróżach, których odbyła w ostatnim czasie. Kane po tym jak rzucił pracę w szpitalu ruszył z nią w te rajskie przygody mając kompletnie gdzieś konsekwencje. Z tego, co wiedziałem to szpital, również wuj Xander nie byli zbyt "za" tym pomysłem. Medycyna nie chciała tracić dobrego chirurga, a Walter swojego najlepszego człowieka, no ale cóż... miłość była jak najbardziej skuteczniejszy środek dla zdrowia człowieka. Jeśli ta miłość była szczera, nie toksyczna działy się cuda. Miałem taki przykład przed samym sobą.

Penelopie dzięki Kane'owi odkryła w pełni swoją wartość. Byłem mu za to wdzięczny jak cholera. Gdy natrafiłem na tą dwójkę siedzącą z tyłu, wpatrującą się sobie w oczy wiedziałem, że nigdy nie będę w stanie w pełni odwdzięczyć się mu za to, co podarował mojej mamie.

#2 The Business Art by Moon |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz