Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!
Clay🎀
Zapomniałam o naszych porno gwiazdach Moon Technology.
Ze ściśniętym gardłem ledwo powstrzymywałem się przed gromkim śmiechem, kiedy Jennifer, oraz Beverly stały przed gabinetem Moona – jego oczywiście tam nie było, ponieważ jak wcześniej już zapowiadał wziął swój długo wyczekiwany urlop. Niebywałe, dalej byłam w szoku, lecz te dwie raszple naprawdę mnie rozbawiły.
– Gdzie on jest? – drzwi mojego gabinetu otworzyły się z hukiem.
– Kto? – udałam zaskoczenie odkładając folijkę po moim kokosowym batoniku tuż przy swoim laptopie.
– Nie bądź śmieszna, Johnson – Bev wypluła z siebie niczym najgorszą obelgę na jaką było ją stać. W sumie, to prawda. Beverly była głupia, i otwarcie mogłam podpisać się pod tym wszystkimi częściami ciała. Jej powszechnym przekleństwem było: "cholera". Na nic bardziej "wulgarnego" nie było ją stać.
– A czy ja się śmieje? – zapytałam kryjąc ubaw. Moje wargi drżały, a oczy się zaszkliły, jeszcze chwila, a moja salwa rozniosłaby się echem, aż do kadr.
– Świruska – Jennifer zarzuciła swoje długie doczepy na plecy zaplatając ramiona pod piersiami. – Gdzie jest szef? – uniosła brew oczekując mojej odpowiedzi, natomiast! Wkurzanie ich było moim hobby, i nawet w ciąży nie mogłam sobie tego odmówić.
Wyjęłam z szuflady trzy kolejne batoniki i dwa wysunęłam przed siebie.
– Chcecie? Tak na osłodę życia by wam się przydało, bo widzę, że miny macie nietęgie – czekałam, aż Beverly wyrwie się po słodycz. Długo nie musiałam czekać, dopadła do niego jak opętana. W trakcie rozrywania folii wyczuła, że jej przyjaciółka ma ochotę zabić ją wzrokiem, dlatego wyprostowała plecy i z zażenowaniem schowała go za siebie.– A ty? Jennifer?
– Gdzie on, do kurwy nędzy jest?! – zacisnęła dwie pięści opierając się na moim biurku. Zgięta w pół otaksowała mnie swoim spojrzeniem mając gdzieś moje smaczne batoniki. Hańba. Długie, gęste czarne rzęsy niczym wachlarze sprawiały, że na moje policzki wpadł lekki wiaterek.
– A nie wiem – wzruszyłam ramionami wgryzając się swój smakołyk. – Beverly, nie krępuj się – puściłam oczko do tej drugiej, która okryła się purpurą, w trakcie przeżuwania.
– Ach! Co za idiotka...
– Ben, wasz wspólnik od siedmiu boleści wam nie podał informacji? – zakpiłam.
– Niby jakiej – blondyna już była na swoim pograniczu. Widziałam to doskonale po jej sylwetce.
– Szef od dzisiaj jest na urlopie, bardzo długim urlopie – podkreśliłam dwa ostatnie słowa na tyle, aby do nich dotarło.
We dwie od razu zaniosły się śmiechem. Udawanym śmiechem, tak dla jasności.
– A my jesteśmy zakonnicami – dla dodania większej wiarygodności Jennifer starła z kącika oka niewidzialną łzę.
– No w to akurat nie uwierzę. A nawet jeśli już jesteście myślę, że drzwi waszego klasztoru ozdobione są złotym łańcuchem z napisem: "Striptiz dla ubogich". Tak wiecie, w ramach czynienia dobra.
– Zołza – we dwie znużyły swoje powieki pomalowane kolorowymi cieniami, z cholernie ostrymi kreskami.
– Do usług! – chciałam się im ukłonić, ale zdążyły się ewakuować. Zaraz po tym jak ślad po nich zniknął zza rogu wyłoniła się Joanne, mając na ustach dziwaczny uśmieszek.
CZYTASZ
#2 The Business Art by Moon |18+
RomanceClay Johnson nigdy nie sądziła, że praca u jego boku będzie spędzała jej sen z powiek, a nienawiść będzie jej towarzystwem prawie każdego dnia. Praca z Mike Moon wydawała się być jej spełnieniem wszystkich marzeń, jednak te runęły jak domek z kart j...