ROZDZIAŁ 22

6.2K 251 17
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Clay🎀

Zapomniałam o naszych porno gwiazdach Moon Technology.

Ze ściśniętym gardłem ledwo powstrzymywałem się przed gromkim śmiechem, kiedy Jennifer, oraz Beverly stały przed gabinetem Moona – jego oczywiście tam nie było, ponieważ jak wcześniej już zapowiadał wziął swój długo wyczekiwany urlop. Niebywałe, dalej byłam w szoku, lecz te dwie raszple naprawdę mnie rozbawiły.

– Gdzie on jest? – drzwi mojego gabinetu otworzyły się z hukiem.

– Kto? – udałam zaskoczenie odkładając folijkę po moim kokosowym batoniku tuż przy swoim laptopie.

– Nie bądź śmieszna, Johnson – Bev wypluła z siebie niczym najgorszą obelgę na jaką było ją stać. W sumie, to prawda. Beverly była głupia, i otwarcie mogłam podpisać się pod tym wszystkimi częściami ciała. Jej powszechnym przekleństwem było: "cholera". Na nic bardziej "wulgarnego" nie było ją stać.

– A czy ja się śmieje? – zapytałam kryjąc ubaw. Moje wargi drżały, a oczy się zaszkliły, jeszcze chwila, a moja salwa rozniosłaby się echem, aż do kadr.

– Świruska – Jennifer zarzuciła swoje długie doczepy na plecy zaplatając ramiona pod piersiami. – Gdzie jest szef? – uniosła brew oczekując mojej odpowiedzi, natomiast! Wkurzanie ich było moim hobby, i nawet w ciąży nie mogłam sobie tego odmówić.

Wyjęłam z szuflady trzy kolejne batoniki i dwa wysunęłam przed siebie.

– Chcecie? Tak na osłodę życia by wam się przydało, bo widzę, że miny macie nietęgie – czekałam, aż Beverly wyrwie się po słodycz. Długo nie musiałam czekać, dopadła do niego jak opętana. W trakcie rozrywania folii wyczuła, że jej przyjaciółka ma ochotę zabić ją wzrokiem, dlatego wyprostowała plecy i z zażenowaniem schowała go za siebie.– A ty? Jennifer?

– Gdzie on, do kurwy nędzy jest?! – zacisnęła dwie pięści opierając się na moim biurku. Zgięta w pół otaksowała mnie swoim spojrzeniem mając gdzieś moje smaczne batoniki. Hańba. Długie, gęste czarne rzęsy niczym wachlarze sprawiały, że na moje policzki wpadł lekki wiaterek.

– A nie wiem – wzruszyłam ramionami wgryzając się swój smakołyk. – Beverly, nie krępuj się – puściłam oczko do tej drugiej, która okryła się purpurą, w trakcie przeżuwania.

– Ach! Co za idiotka...

– Ben, wasz wspólnik od siedmiu boleści wam nie podał informacji? – zakpiłam.

– Niby jakiej – blondyna już była na swoim pograniczu. Widziałam to doskonale po jej sylwetce.

– Szef od dzisiaj jest na urlopie, bardzo długim urlopie – podkreśliłam dwa ostatnie słowa na tyle, aby do nich dotarło.

We dwie od razu zaniosły się śmiechem. Udawanym śmiechem, tak dla jasności.

– A my jesteśmy zakonnicami – dla dodania większej wiarygodności Jennifer starła z kącika oka niewidzialną łzę.

– No w to akurat nie uwierzę. A nawet jeśli już jesteście myślę, że drzwi waszego klasztoru ozdobione są złotym łańcuchem z napisem: "Striptiz dla ubogich". Tak wiecie, w ramach czynienia dobra.

– Zołza – we dwie znużyły swoje powieki pomalowane kolorowymi cieniami, z cholernie ostrymi kreskami.

– Do usług! – chciałam się im ukłonić, ale zdążyły się ewakuować. Zaraz po tym jak ślad po nich zniknął zza rogu wyłoniła się Joanne, mając na ustach dziwaczny uśmieszek.

#2 The Business Art by Moon |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz