5. Daniel

500 113 70
                                    

Maraton nadal trwa, kochani 😈

✨✨✨

– Witam ponownie – zagaiłem uprzejmie do Mirosława Cichonia, którego zostawiłem sobie w pokoju przesłuchań na komendzie.

Dochodziła czwarta nad ranem, mężczyzna wyglądał na śpiącego, nawet jego źrenice zaczęły reagować. Wracał do żywych, trzeźwych.

– Panie komisarzu – jęknął i głośno wypuścił powietrze. – Ja jej nie zabiłem.

– Uwierzę – skwitowałem, po czym usiadłem naprzeciw niego. – I z chęcią wysłucham pana wersji wydarzeń.

– Prawdziwej wersji – poprawił mnie i spojrzał z delikatną złością.

Potaknąłem. Musiałem uważać na to, co chciałem powiedzieć, a co mogłem. To, że nie znałem firmy, którą reprezentował, nie oznaczało, że był to nic nieznaczący twór. W takiej kompanii mogli mieć świetnie ogarniętego prawnika, który po przesłuchaniu narobiłby mi koło pióra, gdybym zachował się niestosownie. Nie prowokowałem przesłuchiwanych, wolałem, aby dowody za mnie przemawiały.

– Proszę wszystko opowiedzieć – poleciłem spokojnie. Położyłem dłonie na blacie biurka, splotłem palce, spuściłem głowę. Nie utrzymywałem z przesłuchiwanym kontaktu wzrokowego, chciałem, aby się wygadał.

– Miałem nie iść na tę imprezę – szepnął załamanym głosem. – Ale jeden z dyrektorów Pixele.com wspomniał, że będę żałował. Posłuchałem go – sapnął. – Posłuchałem, bo się z początku przekomarzaliśmy, czy nie lepiej iść do baru ze striptizem – prychnął. – Ale Pixel mnie zapewniał, że na tych imprezach można zabawić się lepiej niż z tancerką, a nawet zaliczyć.

Zacisnąłem szczęki, ale nie skomentowałem. Czekałem, wolałem, aby mówił na razie bez moich sugestii i pytań.

– Pixel zaczepił młodą czarnulę, co ponoć reprezentowała te hostessy – wymówił z nutą złości. – I wie pan co... – dodał z żalem. Uniosłem na niego spojrzenie i zdziwił mnie widok łez w oczach jajogłowego. – Wystarczyło powiedzieć, czy wolę blondynkę, czy szatynkę.

– Wybrał pan blondynkę – stwierdziłem, aby podtrzymać rozmowę.

– Julia mnie sama wybrała. – Pociągnął nosem i potarł rytmicznie dłonią o dłoń, o czym świadczył delikatny, falisty ruch jego barków. – Mnie nie zależało, która będzie chciała, wszystkie mi się podobały, a wolałem pójść z taką, która by mnie jednak chciała.

Zdziwiłem się odrobinę, ale też tylko potaknąłem.

– Wyszliśmy we trzech na powietrze przed halę. Pixel wyciągnął trawkę i trzy prezerwatywy, powiedział, że to w ramach gratisu, a na następnym zjeździe to nasz trzeci towarzysz, Lexpo, stawia dopy i zabezpieczenie.

– A później się panowie rozeszliście? – spytałem, by nadać jego zeznaniom nieco dynamiki.

– Pixel zabrał brunetkę do toalety, a Lexpo zaprosił taką śliczną, rudą do auta. Moje auto zostało pod hotelem, a w toalecie... – przełknął ślinę i poprawił krawat, po chwili się wzdrygnął – nie, ja przepraszam, ale chyba bym nie mógł w toalecie.

Kolejny raz pokiwałem głową.

– Przeszliśmy do hali C i tam ruszyliśmy schodami na balkon... to znaczy tę antresolę... bo tam jest ten korytarz, a później są sale konferencyjne i...

– Rozumiem, co ma pan na myśli – mruknąłem. Mirosław zaczynał się stresować, dlatego delikatnie uniosłem na niego spojrzenie, aby móc obserwować zachowanie przesłuchiwanego.

PokręceniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz