24. Karolina

514 110 45
                                    

Kochani!

Dzisiaj trochę namieszamy 😁Poznajcie Mariusza 😈

✨✨✨

Wczorajsza rozmowa z Danielem nie dawała mi spokoju.

Z jednej strony przeprosił za słowa o tym, że mogę spierdalać, z drugiej nie tylko nie złożył żadnej deklaracji, ale wręcz zasugerował, że moglibyśmy żyć oddzielnie, opiekując się wspólnie Lusią.

Pamiętaj, że nic na siłę.

Żyć po swojemu.

Te słowa dźwięczały mi w uszach, choć robiłam dobrą minę do złej gry i starałam się nie okazywać lęku o przyszłość. Nie chciałam, by Daniel wiedział, że się niepokoję. Nie chciałam go do niczego zmuszać, skoro tak postawił sprawę.

I nie chciałam, aby mój beznadziejny nastrój wpłynął na Lusię. Nigdy nie pozwalałam sobie na użalanie się nad sobą przy córce. Moje problemy były moje. A Luśka miała prawo do szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa.

Poranek spędziłam z córką. Postanowiłam skupić się na niej, zamiast zastanawiać się nad własną, niepewną przyszłością.

– Mamusiu? Danielowi się spodoba? – Lusia zaprezentowała mi swoje najnowsze dzieło.

– Będzie zachwycony – zapewniłam ją, przyglądając się obrazkowi koślawego, za to bardzo kolorowego roweru. – Może namalujemy więcej? Jeszcze dla babci Tereski, dziadka, babci Basi, Emilki, Sylwii i Wiktorii? – zaproponowałam, ponieważ chciałam, aby mała nie zapominała o pozostałych krewnych.

Daniel stał się centrum jej świata. Witała go z radością, padała mu w ramiona, gdy wracał z pracy. Zależało mi jednak na tym, aby pamiętała o więzi z rodziną pozostającą w Białej Podlaskiej oraz nawiązała nową z kobietami spokrewnionymi z Niezgodą.

Lusia radośnie przytaknęła i zabrała się do pracy. Pomagałam jej, podając odpowiednie kredki i tłumacząc, gdy miała problem z odtworzeniem swoich pomysłów.

– Ciekawe, kto to do nas dzwoni – mruknęłam, gdy usłyszałyśmy dźwięk mojego telefonu.

Zaskoczona nieco się spięłam i spojrzałam ostrożnie na córkę.

– Lusiu, mamusia musi odebrać. Zostaniesz tu i będziesz malować? – zapytałam, ściskając mocno smartfona.

Pokiwała główką, nadal zapalczywie kolorując obrazek.

Czmychnęłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi.

– Cześć, Mariusz – przywitałam niepewnie mojego byłego.

– Cześć, Karolina – odezwał się równie nieśmiało. – Słuchaj, słyszałem od ciotki, że jesteś w Gdańsku. Przyjechałem służbowo i pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać, pogadać. Tęsknię za tobą. Lusię też chciałbym zobaczyć.

Westchnęłam przygaszona.

Wujek Mariusz wcale nie wyjechał do żadnego Zimbabwe. Właściwie to siedział na dupie w swoim domu, zaledwie kilka kilometrów od naszego w Białej. I najwyraźniej tęsknił po tym, jak zakończyłam nasz związek. Nie chciałam tłumaczyć córce, co mężczyzna robi w Gdańsku oraz że wcale nie udał się w daleką podróż. W końcu te jego odległe wojaże wymyśliłam, by Lusia nie wypytywała mnie o to, dlaczego wujek Mariusz już nas nie odwiedza.

– Możemy się spotkać, ale bez Lusi – zaproponowałam ostrożnie. – Tylko załatwię jej opiekę.

– Dobrze. To... daj mi znać, kiedy będziesz mogła. I gdzie.

PokręceniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz