13. Daniel

530 118 51
                                    

Kochani!

Czas na powrót do rzeczywistości i śledztwa 😈 

✨✨✨

Nie żałowałem. Wprawdzie byłem niewyspany, ale szczęśliwy. Lusia turlała się po łóżku niczym piłeczka, a miała spore pole do popisu – całe sto osiemdziesiąt centymetrów szerokości. Spałem jak mysz pod miotłą, na skraju łóżka, byle tylko mała mogła szaleć.

Kiedy otworzyłem oczy, dostrzegłem, że Karolina już nie spała. Patrzyła się raz na mnie, raz na naszą córkę. Posłałem jej uśmiech, po chwili przeszły mnie dreszcze, bo ja przecież nie byłem na wakacjach. Mój dwudniowy urlop właśnie dobiegł końca.

– Która godzina? – szepnąłem i wyjąłem telefon spod poduszki. – O, ku...

– Szszszyt! – syknęła Karola. – Ani mi się waż – szepnęła zajadle. – Czy ty zdajesz sobie sprawę...

– O tym później – przerwałem jej nieco bezczelnie i wyskoczyłem z łóżka. – Jest szósta czterdzieści, nie mam za bardzo czasu.

Obszedłem łóżko, nachyliłem się nad kobietą i zanim zorientowała się, co chciałem zrobić, to to zrobiłem – wziąłem sobie buziaka. Ale nie jakieś tam ciotkowe cmoknięcie, tylko porządnego, z przytupem, co by Karolince się mokro zrobiło.

– Planowałem zostawić ci auto, żebyś nie czuła się uziemiona, ale nie zdążę dojechać bez niego – poinformowałem ze skruchą. – Klucze masz w drzwiach, zamknij za mną. – Pocałowałem ją. – Do Żabki masz pięć minut drogi, jest tam też warzywniak. – Ponownie ją pocałowałem. – A Biedronka to jakieś dziesięć minut drogi spacerkiem.

– Przestań mnie całować – wychichotała słowa.

Na pewno, nie!

– Próbujemy, prawda? – uśmiechnąłem się arogancko. – I masz zakaz na randkowanie, ostrzegam. – Uniosłem palec. – Lusia mi wszystko wyśpiewa, zobaczysz.

Wziąłem sobie ostatniego buziaka, ale takiego, żeby zaspokoił moje pragnienie na cały dzień służby. Moja dłoń powędrowała pod T-shirt Karoliny, a gdy dotknąłem piersi, to zacisnąłem palce na sutku, by ją troszkę rozpalić. Kobieta jęknęła wprost w moje usta, co zamiast przynieść ukojenie, wprawiło mnie w nastrój na igraszki.

– Co robisz? – spytała rezolutnie Lusia.

Oderwałem się od Karoliny niczym poparzony i naprawdę nie wiedziałem, co mogłem powiedzieć dziecku. Stwierdzenie, że się dobieram do jej matki, odpadało.

– Witam się z twoją mamą – odparłem szybko. Lusia zmierzyła mnie spojrzeniem i miała bardzo oceniającą minę.

– Tak nie wolno dotykać – skarciła mnie. – Mamusia mówiła, że tak nie wolno i że mam jej zawsze o tym powiedzieć.

– No... tak – potwierdziłem. – Nie wolno nikomu tak ciebie dotykać, masz zawsze o tym powiedzieć.

– To dlaczego dotykasz tak mamusię? – zdziwiła się moim potaknięciem. – Tak nie wolno – szepnęła, mocno zastanawiając się nad obrotem sprawy.

Miałem pięćdziesiąt minut, by pojawić się na odprawie, ale córka przecież miała pytanie. Postanowiłem zgrabnie z tego wybrnąć.

– Bo taki dotyk wymaga pozwolenia, Lusiu – sprostowałem wymijająco. – Mamusia zgadza się na to, ale kiedy ja to robię i tylko ja.

– A dlaczego? – spytała cwaniacko. – A ja też mogę się zgodzić?

– Nie! – odpowiedzieliśmy jednocześnie z Karolką.

PokręceniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz