20. Karolina

602 109 25
                                    

Kochani!

Czas na konfrontację Karoliny i Daniela po wycieczce Lusi na komendę 😎

✨✨✨

Weszłam do mieszkania Daniela i uderzył we mnie niepokój. Było cicho, zbyt cicho. Zegarek wskazywał, że zbliżała się dziesiąta wieczorem, a więc Niezgoda powinien siedzieć na tyłku przed telewizorem i na mnie czekać. A Lusia, zdecydowanie miała już leżeć w łóżku i smacznie spać. Chyba, że...

Odłożyłam torebkę i klucze na szafkę w przedpokoju, a następnie przeszłam powoli do sypialni. Odetchnęłam z ulgą. Luśka pochrapywała w najlepsze, standardowo ułożona w pozycji przeczącej prawom fizyki. Obok niej spał Daniel, który najwyraźniej nie miał siły nawet się przebrać, bo wciąż miał na sobie ciuchy z poranka.

Przez pół dnia tłumiłam w sobie adrenalinę po informacji, że moja córeczka spędza czas na komendzie, wśród dowodów zbrodni. Już nie miałam siły hamować gniewu. Podeszłam do mężczyzny i szturchnęłam go w bok.

– Co? – sapnął zaskoczony po wybudzeniu się ze spokojnego snu. – Ooo, Karola – uśmiechnął się słodko i zrobił dziubek, jakby czekał na całusa – chodź do nas.

– Do salonu – warknęłam groźnie i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam do pokoju obok.

Daniel się nie spieszył, więc w oczekiwaniu na niego krążyłam nerwowo po pomieszczeniu. Wreszcie jaśnie pan raczył się zjawić. Przeciągnął się, ziewnął i... wystartował z łapami! Chwycił mnie w talii, przyciągnął do siebie, a później namiętnie pocałował.

Odepchnęłam go.

Chciałam pozostać w ramionach Niezgody, zatracić się w czułościach, ale musiałam rozmówić się z nim, zanim pozwoliłabym na coś więcej.

– Jak mogłeś zabrać Lusię do pracy? – szepnęłam złowrogo, uciekając mężczyźnie z rąk. Musiałam zachować dystans, by skupić się na rozmowie. – Przecież wiesz, że mi to nie pasowało.

– Nagła sytuacja – odparł przepraszającym tonem i nerwowo przeczesał palcami włosy. – Ale nie spędziła całego dnia na komendzie – dodał usprawiedliwiająco. – Tylko do południa. Później zabrały ją moje siostry i z tego, co opowiadała, jest zachwycona wycieczką.

Westchnęłam i przyłożyłam chłodne dłonie do skroni, które zaczynały pulsować bólem ze stresu.

– Daniel – zaczęłam, z trudem panując nad nerwowym drżeniem głosu – komenda to nie jest miejsce dla rezolutnej czterolatki. A co, gdyby pod twoją nieuwagę dorwała się do materiałów ze śledztwa? Zobaczyła zdjęcia trupa? Albo usłyszała coś drastycznego? Mielibyśmy teraz w łóżku dziecko budzące się od koszmarów, a nie słodko śpiące.

– Była pod dobrą opieką. Miała zabawki, książeczki. Spakowałem pół jej dobytku, aby się nie nudziła. Wzięliśmy nawet wszystkie misie – tłumaczył dalej. – Ja pracowałem, a nią zajęła się naczelniczka. Lusi podobało się zwiedzanie miejsca pracy taty.

– Gdy mieszkałyśmy w Białej, coś takiego nigdy się nie wydarzyło – odparłam z wyrzutem. – Zawsze był ktoś do opieki. Nigdy, powtarzam, nigdy nie było sytuacji, by w ostatniej chwili szukać rozwiązania. Jak moi rodzice i Emilka nie mieli czasu, to pomagała jedna z ciotek lub sąsiadka. Słyszałeś, że dziecko wychowuje cała wioska? U nas właśnie tak było. A tutaj?! - Westchnęłam wpieniona. - Pierwsza przeszkoda, a my nie dajemy rady!

– Ale damy radę – wszedł mi w słowo. – Karolina, wypracujemy odpowiedni system. Obiecuję. Nagłe sytuacje się zdarzają, nie przewidzisz wszystkiego. Coś wymyślimy, aby mieć plan awaryjny – zapewnił zapalczywie.

PokręceniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz